Wszystko za atwimy, mamo Scenariusz pe nometra owe
STANIS;AWA
STANIS;AWA (oko;o 50 lat) kroczy po lesie.
Kobieta jest zdesperowana.
Ga;;zie bij; j; po twarzy, pozostawiaj; zadrapania na sk;rze, ale Stanis;awa nie zauwa;a b;lu.
Uparcie kroczy do przodu i ;ciska w d;oni lin;…
TYDZIE; WCZE;NIEJ
NAT. DW;R STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA
Stanis;awa wyprowadza ze stodo;y stare rzeczy: zepsute krzes;o, kawa;ki plandeki, deski, buty, ko;o z wozu…
Te przedmioty gospodynia rzuca w du;y stos.
Stanis;awa m;czy si; i siada na krze;le odpocz;;.
Kobieta bierze telefon ze sto;u i nabiera numer.
Stanis;awa czeka na odpowied;, ale telefon abonenta nie odpowiada.
Kobieta marszczy brwi z urazy. K;adzie telefon na stole i siedzi w zadumie.
Stanis;awa podnosi si;, bierze telefon i idzie do ma;ego i starego domu.
INT. DOM STANIS;AWA - KUCHNIA - WIECZ;R
STANIS;AWA
Stanis;awa wchodzi do kuchni, k;adzie telefon na stole i siada na krze;le.
Kobieta ma ura;ony wygl;d. Bierze pilota od telewizora i prze;;cza kana;y.
;adna z audycji telewizyjnych nie przyci;ga uwagi Stanis;awy.
Wy;;cza telewizor, bierze telefon, podnosi si; i podchodzi do okna.
Stanis;awa ponownie nabiera numer i czeka na odpowied;.
Kobieta z nadziej; patrzy na podw;rko, czekaj;c na kogo;.
NAT. PARK - WIECZ;R
BOGDAN, LENA
BOGDAN (oko;o 20 lat) i LENA (oko;o 15 lat) stoj; przy ;awce i ca;uj; si;.
Lena jest wyzywaj;co ubrana, na twarzy ma piercinga, w;osy s; pomalowane na jasny kolor.
Przy ;awce stoi rower Bogdana. Na ;awce le;y plecak i telefon kom;rkowy.
Telefon wibruje. Na ekranie pojawia si; nazwa kontaktu "Mama".
Lena patrzy na telefon i odpycha Bogdana.
LENA
Porozmawiaj z ni;… Dzwoni co pi;; minut…
Bogdan odpuszcza Len;, bierze telefon i chowa telefon do plecaka.
LENA
Nie chcesz pogada;?
BOGDAN
Nie.
LENA
Dlaczego?
Bogdan przytula Len; i nami;tnie j; ca;uje.
Lena odpycha Bogdana.
LENA
Ju; nie mog;. Usta bol;!
BOGDAN
Bzdura.
Bogdan ponownie przyci;ga Len; do siebie i ca;uje j;.
Lena odpycha Bogdana.
LENA
(gniewnie)
Pu;;, m;wi;. Boli!
BOGDAN
Zgoda. Nie b;dziemy si; wi;cej ca;owa;.
Bogdan obra;ony siada na ;awce, ale zn;w u;miecha si; do Leny i wskazuje na kolana.
BOGDAN
Usi;d;, Lenko.
Lena poprawia ubrania.
LENA
Musz; lecie;. Mam nauczy; si; jeszcze wiersza.
Bogdan zn;w klepie siebie po kolanach.
BOGDAN
Chod; tu, Lenko!
LENA
Wszystko. Posz;am. Nie musimy si; cz;sto spotyka;.
BOGDAN
Dlaczego?
LENA
Kto; powie. My;lisz, ;e nikt nie widzi, co robimy?
BOGDAN
Plu;.
LENA
Oczywi;cie, ;e ci; to nie obchodzi, a moi rodzice mi to za;atwi;.
BOGDAN
Co zrobi;?
Dzwoni telefon Leny.
Lena wyci;ga telefon z torebki, patrzy na ekran.
LENA
(z przykro;ci;)
No prosz;. Matka…
Lena odbiera telefon i szybko idzie ;cie;k;.
LENA
(rozmawiaj;c przez telefon, z grubsza)
Gdzie-gdzie? U kole;anki. O co chodzi? Dobra, zaraz b;d;. Tak, m;wi;… Id;!
Lena szybko idzie ;cie;k;, chowaj;c telefon w torebce.
BOGDAN
(krzyczy)
Lenka!
Lena zatrzymuje si;, zwr;ca si; do Bogdana.
BOGDAN
(krzyczy)
Do zobaczenia jutro?
LENA
Nie wiem.
Lena wysy;a Bogdanowi powietrzany ca;unek.
LENA
Cze;c!
Lena odwr;ca si; i szybko idzie po drodze.
Bogdan podziwia jej m;ody, spr;;ysty ch;d.
Bogdan wzdycha z ;alem, zak;ada plecak, wsiada na rower i jedzie ;cie;k; w drug; stron;.
NAT. DW;R STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa wyprowadza stare rzeczy ze stodo;y.
Otwiera si; furtka i Bogdan wje;d;a na podw;rek swoim rowerem.
Stanis;awa przerywa prac; i patrzy ponuro, jak Bogdan stawi rower pod baldachimem, zdejmuje plecak i podchodzi do niej.
Twarz Stanis;awy staje si; ura;ona i z;a.
STANIS;AWA
(z kpin;)
Zacz;;am bez ciebie.
Stanis;awa szturcha r;k; w g;r; starych rzeczy.
STANIS;AWA
Je;li na Ciebie czekasz, wiecz;r ju; nadejdzie!
BOGDAN
Przepraszam, mamo.
STANIS;AWA
Dlaczego przepraszasz? Obieca;e; pom;c! Powiedzia;, ;e b;dziesz o sz;stej, zaraz po pracy.
BOGDAN
Wojtek zatrzyma; mnie, mamo.
STANIS;AWA
Na dwie godziny?
BOGDAN
;o;yli p;ytki, trzeba by;o zu;y; klej. Ugniatali jeden worek, nie obliczyli lekko, oto Wojtek i zatrzyma;.
STANIS;AWA
Rozumiem. Wi;c jeste; bardzo zm;czony. Tak? Mam tu sama sko;czy;?
BOGDAN
Dlaczego? Powiedzia;em ci, ;e ci pomog;. Dla czego zaczyna;a; bez mnie.
STANIS;AWA
Mog;e; ostrzec, ;e si; zatrzymasz. Czy by;e; zbyt leniwy, aby zadzwoni;?
BOGDAN
Mamo, jestem g;odny. Mog; p;j;; zje;; czego;?
Bogdan udaje si; do domu.
STANIS;AWA
Zaczekaj, rozgrzej; kolacje.
Stanis;awa idzie do domu za Bogdanem.
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Bogdan siedzi przy stole i czeka na kolacj;.
Stanis;awa stoi przy w;;czonej kuchence mikrofalowej i patrzy na syna.
STANIS;AWA
Dzwoni;am do Ciebie wiele razy. Nie s;ysza;e;?
BOGDAN
Telefon w;o;y; do plecaka. Wycisza; d;wi;k.
STANIS;AWA
D;wi;k wyciszony? Dlaczego!?
BOGDAN
Wojtek nie lubi by; rozpraszany.
STANIS;AWA
(z obraz;)
Cz;sto do ciebie dzwoni;? Cz;sto Ci; rozpraszam?
BOGDAN
Nie, ale Wojtek…
STANIS;AWA
(przerywaj;c)
Je;li Wojtek jest dla ciebie niegrzeczny, musisz podj;; dzia;ania.
BOGDAN
Jakie, mamo?
STANIS;AWA
Najpierw porozmawiaj z nim. Powiedz, ;e nie lubisz kiedz na ciebie krzycz;.
BOGDAN
On nie krzyczy. Po prostu czasami naciska.
STANIS;AWA
A ty szmato, za ka;dym razem mu si; podporz;dkowujesz? Oczywi;cie on jest gospodarzem, ale do pracownik;w musze odnosi; si; z szacunkiem. Wtedy b;dzie z nich wi;cej korzy;ci. W;a;nie to musisz mu wyt;umaczy;.
Przerwa.
Kuchenka mikrofalowa sygnalizuje, danie jest gotowe.
STANIS;AWA
Wiem, ;e czujesz si; niekomfortowo wobec kogo;, nie masz takiego charakteru, ale o swoje prawa musisz walczy;, Bogdanie. Chcesz, ;ebym sama zadzwoni;a do Wojtka? Pogadam?
BOGDAN
Mamo, porozmawiajmy o tym p;;niej. Chc; najpierw zje;;.
STANIS;AWA
Dobrze, Bogdan. Jesz.
Stanis;awa wyjmuje z kuchenki mikrofalowej talerz z jedzeniem, stawie go przed Bogdanem.
STANIS;AWA
Masz. Zrobi;am to, co kochasz.
BOGDAN
Dzi;kuj;.
Bogdan bierze ;y;k;, bierze si; je;;.
STANIS;AWA
Nie gor;co?
BOGDAN
W porz;dku, mamo.
Stanis;awa siada przy stole i patrzy z pot;pieniem na syna.
STANIS;AWA
Nie chcesz odm;wi; modlitwy?
Bogdan milczy i je.
STANIS;AWA
Nie wierzysz w Boga, Bogdanie? A mo;e chcesz mnie wkurzy;?
Bogdan przestaje je;;.
BOGDAN
(niech;tnie)
Pob;ogos;aw, Panie Bo;e, nas i te dary. Daj, aby wszyscy ludzie mieli chleb powszedni. Amen.
STANIS;AWA
Dobra. Herbat; zrobi; czy kisiel wla;?
BOGDAN
Kisiel.
Stanis;awa podnosi si; zza sto;u, nalewa do szklanki kisiel, stawie go przed Bogdanem i ponownie siada do sto;u.
Stanis;awa przygl;da si; uwa;nie do syna.
STANIS;AWA
Tak, dobrze. A teraz powiedz prawd;.
Bogdan przestaje je;; i patrzy z irytacj; na matk;.
BOGDAN
Jak; prawd;?
STANIS;AWA
Spotykasz si; z dziewczyn;.
BOGDAN
Znowu zaczynasz…
STANIS;AWA
Mam racj;, Bogdanie? Umawiasz si; z dziewczyn;?
Przerwa.
STANIS;AWA
Tylko nie k;am. Wiem to od dawna.
BOGDAN
Je;li wiesz od dawna, to dlaczego pytasz?
STANIS;AWA
Chc; wiedzie;, kim ona jest? Jak ma na imi;?
BOGDAN
Masz obsesj;. Nie zamierzam z tob; o tym rozmawia;.
STANIS;AWA
(z;o;ciwie)
A trzeba!
(podnosz;c g;os)
Musisz, Bogdanie!
BOGDAN
(pojednawczo)
Powtarzam, mamo. M;wi;em ci ju; wiele razy, ;e nie mam dziewczyny. Nie ma dziewczyny!
Przerwa.
Bogdan z wyzwaniem patrzy na Stanis;awa.
BOGDAN
I kobiety te; nie masz. I m;;czy;ne!
STANIS;AWA
To gdzie by;e;? My;lisz, ;e uwierzy;am, ;e Wojtek Ci; zatrzyma;?
Bogdan z oburzeniem odsuwa talerz, wyskakuje z krzes;a.
BOGDAN
(krzyczy)
Przesta; mnie przes;uchiwa;, mamo! Nie jestem twoim aresztantem. Jasne?!
Bogdan wybiega z kuchni.
INT. DOM STANIS;AWY - POK;J BOGDANA - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Bogdan le;y na ;;;ku w s;uchawkach, s;ucha muzyki i patrzy w sufit.
Pukaj; do drzwi.
Wchodzi Stanis;awa.
Bogdan widzi matk; i zdejmuje s;uchawki.
BOGDAN
(b;agalnym tonem)
Mamo, nie rusz mnie, prosz;. Do;;!
Stanis;awa surowo patrzy na syna.
STANIS;AWA
(tonem rozkazuj;cym)
Wr;; do sto;u i dojesz! I nie r;b mi napadu z;o;ci.
Bogdan siada na ;;;ku.
STANIS;AWA
Nie jeste; ju; ma;ym ch;opcem. Chc; Ci tylko dobra. I wszystko dla ciebie robi;. A Ty mi p;acisz jak; monet;? Jeste; kapry;ny i pokazujesz charakter. Nie jeste; taki, Bogdanie. B;d; uprzejmy przepro; i okazyj szacunek matce!
NAT. DW;R STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa i Bogdan wynosz; stare rzeczy ze stodo;y.
Obaj marszcz; brwi i nie patrz; na siebie.
Na podw;rku pali si; ognisko, do kt;rego wyrzuczane s; ma;e ;mieci.
W pobli;u bramy w wolierze le;y pies str;;uj;cy o imieniu Bruno i leniwie gryzie ko;;.
INT. DOM LENY - SALON - WIECZ;R
LENA, MATKA LENY, OJCIEC LENY, BRAT LENY
Lena, MATKA LENY (oko;o 40 lat), OJCIEC LENY (oko;o 45 lat), BRAT LENY (oko;o 10 lat) siedz; przy du;ym stole i jedz; kolacj;.
MATKA LENY
(oburzono, Lenie)
Przynajmniej z nauczycielem si; nie spotykaj. Przetoczy;a si; przez wszystkie przedmioty. Pomijasz lekcje. Starszym chamisz. Kiedy we;miesz si; za g;owe?
LENA
(Matce)
Jutro.
MATKA LENY
(Lenie)
Dlaczego nie dzisiaj? Znowu stawiasz matce.
OJCIEC LENY
(buduj;ce, Lenie)
Wiesz, czym r;;ni; si; ludzie od zwierz;t?
LENA
(zuchwale)
Wiem.
OJCIEC LENY
(Lenie)
Czym?
LENA
(Ojcu)
Zwierz;ta nie myj; m;zg;w dzieciom i nie czytaj; notacji.
MATKA LENY
(Ojcu Leny)
Prosz; bardzo. Co ja m;wi;? Po s;owo do kieszeni nie wchodzi.
(Lenie)
Nie wa; si; z nami tak rozmawia;!
LENA
(zjadliwie)
Dobrze, mamo. Ju; nie b;d;.
OJCIEC LENY
(buduj;ce, Lenie)
Wi;c tak. Powiem ci, jaka jest r;;nica.
LENA
(Ojcu)
S;ucham uwa;nie.
OJCIEC LENY
(Lenie)
Ludzie, w przeciwie;stwie do zwierz;t, my;l; o swojej przysz;o;ci.
MATKA LENY
(Lenie)
Masz racj;.
OJCIEC LENY
(Matce Leny)
My;la;a; o swojej przysz;o;ci w takim wieku, kochanie?
MATKA LENY
(Ojcu Leny)
Oczywi;cie. W;a;nie to i robi;am. Dlatego mam ciekaw; prac;.
(Lenie)
I wysz;am za m;; za porz;dnego, odnosz;cego sukcesy cz;owieka, a oto wynik.
Matka Leny okr;;a r;k; bogate otoczenie i st;; z jedzeniem.
MATKA LENY
Nie potrzebujemy niczego, w przeciwie;stwie do rodzin niekt;rych Twoich kole;anek.
LENA
(z;o;liwie, matce)
Nie chc; my;le; o przysz;o;ci. Lepiej by; biednym, ni; s;ucha;, jak skubiecie si; z powodu ka;dej z;ot;wki.
Ojciec Leny gniewnie udarza d;oni; w st;;.
OJCIEC LENY
(Lenie)
Niewdzi;czne stworzenie! Spakuj si; i wyjd; z domu!
MATKA LENY
(Ojcu Leny, z wyrzutem)
Janek…
OJCIEC LENY
(matce)
Co Janek?
MATKA LENY
(Ojcu Leny)
Prosz;, nie przesadzaj.
LENA
(matce)
Nie obchodzi mnie to.
(Ojcu, z kpin;)
Wyjd; naga chocia; teraz. Policja jest przygarni;ta. Powiem, ;e ojciec wyrzuci; mnie z domu.
Ojciec Leny rzuca widelcem.
OJCIEC LENY
(matce Leny)
Nie mog; ju; z ni; rozmawia;!
Ojciec Leny gwa;townie odsuwa krzes;o, podnosi si; i wychodzi z pokoju.
LENA
(krzyczy)
Prosz;. My;lisz, ;e mi;o mi z tob; rozmawia;?
MATKA LENY
(Lenie)
Co to za obrzydliwo;;? Krzyczysz, co w g;owe ci przyjdzie. Tw;j brat siedzi i s;ucha. Jaki masz dla niego przyk;ad?
LENA
(Bratu)
Zamknij uszy, ma;y.
MATKA LENY
(Lenie)
I sp;jrz na siebie w lustrze. Jeste; dziewczyn;. Farbujesz w;osy jak papuga. Golisz skronie.
LENA
Zauwa;y;a;?
MATKA LENY
(Lenie)
Musisz przeklina;? Nie masz szacunku dla starszych. Ojciec dobrze m;wi, trzeba my;le; o przysz;o;ci. Jak zamierzasz uko;czy; szko;;? Gdzie p;jdziesz uczy; si; ze z;ymi ocenami?
LENA
(krzyczy)
Nie p;jd; si; uczy;. Id; do pracy!
MATKA LENY
(Lenie)
O tako? A kim, pozw;l, ;e si; dowiem?
LENA
(matce)
Niema r;;nicy. Na przyk;ad fryzjerem.
MATKA LENY
(Lenie)
Fryzjerk;! Na fryzjera te; trzeba si; uczy;. My;lisz, ;e niedo;wiadczon; ci g;ow; kto; podstawi? Obci;;a; kogo; opr;cz psa?
LENA
(matce)
Obcie;am.
MATKA LENY
(Lenie)
Kogo?
Lena wskazuje na brata.
LENA
(matce)
Jego.
BRAT LENY
(matce)
Dobrze obci;;a.
MATKA LENY
(Bratu Leny)
Dobrze obci;;a? Jeste;cie chorzy?!
(Lenie)
Wyno; si; od sto;u, szybko!
LENA
(matce)
A ty tam… jak chcesz, mamo.
Lena dumnie odsuwa talerz, podnosi si; i dumnie odchodzi.
LENA
(wzgardliwie)
Nie wchod; do mojego pokoju! Dobranoc.
Matka Leny lekko bije brata Leny w czubek g;owy.
MATKA LENY
Jedz dalej! I te; r;b lekcje, a nie sied; w telefonie, m;dralo.
INT. DOM LENY - POK;J LENY - WIECZ;R
LENA, BRAT LENY
Lena le;y na ;;;ku, patrzy w telefon.
Wchodzi Brat Leny.
Lena nadal patrzy w telefon.
LENA
Czego chcesz, ma;y!?
BRAT LENY
Nie z;o;; ich. Bo mnie te; b;d; skarci;.
Lena odrywa si; od telefonu i z;o;ciwie patrzy na brata.
LENA
Co mnie to obchodzi? Wyno; si; st;d!
INT. DOM STANIS;AWA - POK;J BOGDANA - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Bogdan le;y na ;;;ku i koresponduje z Len; przez telefon.
S;ycha; odg;osy przychodz;cych wiadomo;ci.
WIADOMO;; OD LENY
Nienawidz; ich. Oni s; poprostu dziwakami.
WIADOMO;; BOGDANA
Naplu;. Spotkamy si; jutro?
WIADOMO;; OD LENY
Tak.
Pukaj; do drzwi.
Bogdan chowa telefon pod ko;dr;.
BOGDAN
Tak, mamo.
Wchodzi Stanis;awa.
STANIS;AWA
Przysz;am Ci ;yczy; dobrej nocy.
BOGDAN
Dobranoc, mamo.
Spod ko;dry s;ycha; d;wi;k nadchodz;cej wiadomo;ci.
Stanis;awa patrzy na Bogdana.
STANIS;AWA
Naprawd; nie masz dziewczyny, Bogdanie?
BOGDAN
(z przykro;ci;)
Bo;e, mamo. Jestem zm;czony. Chc; spa;.
STANIS;AWA
Dobra. Odpoczywaj.
Stanis;awa wychodzi.
Bogdan wyci;ga spod ko;dry telefon i wbija si; w ekran.
INT. DOM STANIS;AWY -POK;J STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA
Stanis;awa kl;czy przed ukrzy;owaniem i modli si; przed snem.
STANIS;AWA
(szepcze szczerze)
…b;d; dla mnie ;askawym, grzeszn;. Pom;; mi wybaczy; tym, kt;rzy mnie skrzywdzili. Bo;e, daj mi spokojny sen i chro; mnie w nocy przed niebezpiecze;stwami. A Ty, o Matko Mi;osierdzia, chro; mnie pod swoj; os;on; przed podst;pem z;ego, pom;; przezwyci;;y; wszystkie moje s;abo;ci. Amen!
Stanis;awa wstaje, k;adzie si; do ;;;ka i gasi ;wiat;o.
NAT. DW;R STANIS;AWY - WIECZ;R
Bruno chodzi po podw;rku. Jest zwolniony z woliery.
Bruno s;yszy czyje; kroki za p;otem i warczy gro;nie.
NAT. DW;R STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa wychodzi na podw;rek, wprowadza Bruno do woliery i zamyka go tam.
INT. STODO;A STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa podaje karm; dla ;wini, wyjmuje spod kurczak;w jaja.
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa sma;y jajka z boczkiem.
INT. DOM STANIS;AWY - KORYTARZ - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa puka do drzwi pokoju Bogdana.
STANIS;AWA
Bogdan, wstawaj. Bogdan!
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - RANEK
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa i Bogdan siedz; przy stole i jedz; jajecznic; z boczkiem.
Stanis;awa wk;ada sw;j kawa;ek jajecznicy do talerza syna.
BOGDAN
(z niezadowoleniem)
Nie trzeba, mamo.
STANIS;AWA
Ca;y dzie; przed nami. Jesz!
NAT. DW;R STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa i Bogdan wychodz; z domu.
Bogdan zak;ada plecak.
Stanis;awa zamyka drzwi na klucz. Kobieta wk;ada klucz do plecaka i zak;ada plecak.
Bogdan wyprowadza spod baldachimu sw;j rower i prowadzi go do furtki.
Stanis;awa wyprowadza rower spod baldachimu.
Matka i syn wyprowadzaj; rowery z podw;rka.
NAT. PRZY BRAMIE NA DW;R STANIS;AWY - PORANEK
STANIS;AWA, BOGDAN
Bogdan wsiada na rower.
STANIS;AWA
Mi;ego dnia Bogdan.
Bogdan nie patrzy na Stanis;aw;.
BOGDAN
I tobie, mamo.
STANIS;AWA
(z obraz;)
A teraz sp;jrz na mnie, Bogdanie.
Bogdan niech;tnie patrzy na matk;.
STANIS;AWA
(surowo)
Prosz;, u;miechnij si;!
Bogdan u;miecha si; udawanie.
Stanis;awa kiwa g;ow; z zadowoleniem.
STANIS;AWA
Teraz mo;esz jecha;.
Bogdan odwraca si; i siada w siodle.
Stanis;awa siada w siodle.
Matka i syn podr;;uj; w r;;nych kierunkach.
NAT. MIASTO - PORANEK
STANIS;AWA, MAS;WKA
Stanis;awa jedzie ulicami ma;ego miasteczka.
NAT. POLE - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa jedzie rowerem przez pole.
NAT. PRZY WEJ;CIU DO KOLONII - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa podje;d;a rowerem do wej;cia do kolonii dla przest;pc;w.
Stanis;awa zatrzymuje si; przy parkingu, na kt;rym stoi ju; kilka rower;w i samochod;w.
Stanis;awa odpina zamek rowerowy i przypina ko;o roweru do s;upka.
INT. KOLONIA - SZATNIA - RANEK
STANIS;AWA, BARBORA
Stanis;awa i BARBORA (oko;o 40 lat) przebieraj; si; ob;k swoich szafek.
Kobiety zmieniaj; ubrania na mundury stra;nik;w.
BARBORA
(z niezadowoleniem)
…w takich chwilach my;l; tylko, jak niesprawiedliwe jest by; kobiet;. To rzuca ci; w upa;, to w zimno, r;ce si; trz;s;, nogi nie trzymaj;, boli ci; tak;e g;owa, dostaje bezsenno;; …
Stanis;awa s;ucha Barbory nieuwa;nie, my;l;c o swoim.
BARBORA
M;;czy;ni nie wiedz;, jak czasami nam jest ci;;ko . A b;l, kt;r; odczuwasz podczas porodu? Nie, ja i faceci ;yjemy na r;;nych planetach… S;uchasz mnie, Stasia?
STANIS;AWA
Tak.
BARBORA
Ty jeste; szcz;;liwa… ;pisz, nikt ci nie przeszkadza. A tu czo;gasz si; do ;;;ka, m;; wyci;ga ;apy, ma jedno na g;owie. Nie obchodzi go, ;e masz menopauz;. Co, m;wi, jak; menopauz;, je;eli masz czterdzie;ci lat? Wyja;niam mu, ;e wszyscy zaczynaj; wcze;nie w naszej rodzinie, my;lisz, ;e mi wierzy? Obra;a si;. M;wi, ;e odchodz; od obowi;zk;w ma;;e;skich.
STANIS;AWA
Brakuje Ci miesi;czki Basiu?
Barbora ze z;o;ci; patrzy na Stanis;aw;.
BARBORA
O czym Ci m;wi;? Trzy miesi;ce-nic, pe;ny bukiet-uderzenia gor;cki, b;le g;owy, bezsenno;;. M;wi;am Ci tyle razy. Czego s;uchasz?
STANIS;AWA
Tak, m;wi;a;. Przepraszam.
BARBORA
(z obraz;)
Oczywi;cie. Kogo obchodz; problemy innych ludzi? Dobrze, chocia; lekarze potrafi; s;ucha;, a nawet nie wszyscy.
STANIS;AWA
Nie gniewaj si; Basiu. My;la;am o swoim.
BARBORA
O czym?
STANIS;AWA
Oj tam. W domu remont musz; robi;.
BARBORA
Oj ten remont…
STANIS;AWA
Czekaj… A co z tabletkami? Musz; pom;c.
BARBORA
Na razie nie ma efektu. Tylko pieni;dze na wiatr. To te; jest obra;liwe. Naprawd;?
STANIS;AWA
Dziwne. A mi leki dobrze pomagaj;. Mo;e ;le ci wypisali? Na pewno od menopauzy?
BARBORA
(z ironi;)
Nie, na przezi;bienie. My;l, co m;wisz, Stasiu.
NAT. PRZY SZKOLE - RANEK
LENA, KOLE;ANKI LENY, NAUCZYCIELKA, MAS;WKA
Lena i dwie przyjaci;;ki Leny (oko;o 15 lat) stoj; w pobli;u szko;y.
Dziewczyny pal; i ogl;daj; si;.
PIERWSZA DZIEWCZYNA
(Lenie)
Wszystko jest powa;ne czy co?
DRUGA DZIEWCZYNA
(Pierwszej przyjaci;;ce, ze ;miechem)
A sama jak my;lisz? Wychodzi jutro za m;;.
LENA
(gniewnie)
Przesta; si; bi;! Nie ma o czym rozmawia;?
PIERWSZA DZIEWCZYNA
(Lenie)
To bardzo wa;ny temat.
DRUGA DZIEWCZYNA
(Lenie)
Mo;e jeszcze dziecko urodzicie? Kogo chcesz wi;cej?
PIERWSZA DZIEWCZYNA
(Lenie)
Ch;opca czy dziewczynk;?
Dziewczyny si; ;miej;.
LENA
Na pr;;no wam powiedzia;am. ;miejecie si; jak idiotki.
DRUGA DZIEWCZYNA
(Lenie)
Nie, powiedz mi, jakie macie plany?
PIERWSZA DZIEWCZYNA
Powiedz mi, Lenko. Naprawd;… Jak zamierzasz ;y; dalej?
LENA
Nie wiem. Prawdopodobnie uciekniemy.
PIERWSZA DZIEWCZYNA
(Lenie)
Dlaczego?
LENA
Rodzice obrzydli.
PIERWSZA DZIEWCZYNA
(Lenie)
A oni wiedz; o twoim ch;opaku?
LENA
Oczywi;cie, ;e nie! I wy patrzycie nie m;wcie. Je;eli si; dowiem, zabij;!
DRUGA DZIEWCZYNA
(Lenie)
Nie jeste;my g;upi.
PIERWSZA DZIEWCZYNA
(Lenie)
Gdzie si; spotykacie?
DRUGA DZIEWCZYNA
(Lenie)
Tak. Gdzie?
PIERWSZA DZIEWCZYNA
(Lenie)
W wynaj;tym mieszkaniu?
LENA
Nauczycielka!
Dziewczyny ogl;daj; si; za nauczycielk; (oko;o 40 lat).
Dziewczyny rzucaj; papierosy.
Udaj;, ;e tylko rozmawiaj; i id; do drzwi szko;y.
INT. KOLONIA - STO;;WKA - DZIE;
STANIS;AWA, BARBORA, BRUNET, BLONDYN, WI;;NIOWIE
Stanis;awa i Barbora obserwuj; porz;dek w jadalni.
Wi;;niowie siedz; przy sto;ach, pukaj;c ;y;kami.
Przy jednym stole siedz; cztery.
Dw;ch z nich nowe to BRUNET (oko;o 25 lat) i BLONDYN (oko;o 25 lat).
Brunet jest bardzo podobny do Bogdana, tylko fryzura jest inna.
Starzy ludzie kpi; z nowych i wzywaj; ich do walki.
Barbora wskazuje Stanis;awie na wi;;ni;w.
BARBORA
Co my;lisz, podobaj; Ci si; nowe?
Stanis;awa oboj;tnie ;lizga si; wzrokiem po aresztantach.
BARBORA
Pi;knie. Zw;aszcza ten czarny. Podobny do twojego Bogdana.
STANIS;AWA
(gniewnie)
G;upoty m;wisz! Nie wygl;da jak on. Ani troch;!
Jeden ze staruszk;w zamachuje si; na bruneta i m;wi mu co; obra;liwego.
S;siad wspiera towarzysza, ;mieje si; g;o;no i pluje brunetowi na talerz.
Brunet patrzy na sprawc;w jak wyniszczona bestia.
Barbora patrzy w stron; sto;u.
BARBORA
(krzyczy)
Dajcie im spokojnie je;;!
WI;ZIE;
Nikt ich nie dotyka.
BARBORA
Kogo ok;amujesz? Przenie; si; do innego sto;u!
Starzy udaj;, ;e nie s;ysz;.
BARBORA
Og;uszony? Dawno w karcerze nie byli;cie!?
Barbora zdejmuje pa;k; i ostentacyjnie klepie j; po d;oni.
Starzy prszenosz; si;.
Brunet odsuwa od siebie talerz zepsutego jedzenia.
INT. KOLONIA - KORYTARZ - DZIE;
STANIS;AWA, BARBORA, BRUNET, BLONDYN, WI;;NIOWIE
Wi;;niowych rozprowadzaj; po celach.
Brunet i blondyn id; korytarzem.
BRUNET
Musimy st;d ucieka;.
BLONDYN
Zgodny.
BARBORA
Przesta; gada;! Do ;ciany!
Brunet i blondyn zatrzymuj; si; przed kamer;.
Barbora otwiera drzwi celi kluczami.
INT. KOLONIA - PRZEBIERALNIA - WIECZ;R
STANIS;AWA, BARBORA
Stanis;awa i Barbora przebieraj; si; przy swoich szafkach w cywilne ubrania.
BARBORA
Wieczorem, co chcesz robi;? Mo;e p;jdziemy gdzie;?
STANIS;AWA
Gdzie?
BARBORA
Na przyk;ad do kina? A mo;e zjemy kolacje w kawiarni, pogadamy?
STANIS;AWA
Innym razem.
BARBORA
Dlaczego?
STANIS;AWA
Stodo;; rozbieram z synem. Musimy sko;czy;.
BARBORA
On jest jeszcze tu? Nie odjecha;?
STANIS;AWA
Kto?
BARBORA
Bogdan?
Stanis;awa jest niemi;osiernie zaskoczona pytaniem.
STANIS;AWA
Gdzie powinien wyjecha;?
BARBORA
Nie wiem. Ca;a m;odzie; wyje;d;a. Co maj; robi; w naszej dziurze?
STANIS;AWA
Bogdan nie odjdzie. Podoba mu si; tutaj.
BARBORA
(z ironi;)
A mo;e go nie wpuszczasz, Stasia? Chyba jest twoim synkiem mamusi, prawda?
STANIS;AWA
Chcesz mnie obrazi;? Po co Ci to Basiu?
Stanis;awa z;o patrzy na Barbor;.
BARBORA
No dobra, dobra… ;artuj;.
Przerwa.
BARBORA
Pracuje jeszcze u Wojtka?
STANIS;AWA
Tak. Od ponad roku.
BARBORA
Wojtek to ;ajdak. Wszyscy na niego narzekaj;. Wyci;ga pieni;dze, a naprawy nie s; dobre.
STANIS;AWA
Bogdan pracuje na sumieniu.
BARBORA
Mo;e Bogdan tak i dzia;a, tylko Wojtek ma niezda;; reputacj;. Lepiej, ;eby tw;j Bogdan znalaz; inn; firm;.
STANIS;AWA
Nie wtr;caj si; nie w swoje sprawy Basiu.
NAT. PRZY WEJ;CIU DO KOLONII - WIECZ;R
STANIS;AWA, BARBORA
Stanis;awa i Barbora wychodz; z bramy Kolonii, id; na parking.
Kobiety odpinaj; swoje rowery.
NAT. POLE - WIECZ;R
STANIS;AWA, BARBORA
Stanis;awa i Barbora jad; rowerami przez pole.
INT. WYNAJM; MIESZKANIE - SYPIALNIA - WIECZ;R
BOGDAN, LENA
Naga Lena siedzi w ;;;ku i zakrywa piersi kocem.
Bogdan w samych majtkach wstaje z ;;;ka, bierze plecak, wyci;ga z niego aparat fotograficzny.
Bogdan w;;cza aparat fotograficzny i fotografuje Len;.
LENA
Dlaczego to robisz?
BOGDAN
B;d; na ciebie patrzy;.
LENA
Dlaczego?
BOGDAN
Jeste; bardzo pi;kna.
LENA
Serio? Podobam ci si;?
BOGDAN
Tak. Od;;; koc.
Lena spuszcza koc i pokazuje klatk; piersiow;.
Bogdan robi zdj;cia.
BOGDAN
(z podziwem)
;wietnie!
Bogdan k;adzie aparat fotograficzny i k;adzie si; do Leny.
Para nami;tnie si; ca;uje.
LENA
Poczekaj.
Lena odpycha Bogdana.
LENA
Powiedzia;e;, ;e podobam ci si;?
BOGDAN
Tak.
LENA
A mo;e mnie kochasz?
BOGDAN
Kocham.
LENA
Naprawd;?
BOGDAN
Tak.
LENA
Jed;my st;d.
BOGDAN
Dok;d?
LENA
Do du;ego miasta.
Bogdan my;li.
LENA
B;dziesz pracowa;. Ja te;. Wynajmiemy mieszkanie. I nikt nie b;dzie nas dowodzi;.
Przerwa.
BOGDAN
A co ze szko;;?
LENA
O co si; martwisz?… To s; moje problemy. Wi;c jak? Jedziemy?
Przerwa.
LENA
Dlaczego milczysz?
BOGDAN
Nawet nie wiem. Chyba nie jestem gotowy, Lenko.
LENA
My;la;am, ;e si; ucieszysz. Dlaczego nie chcesz wyjecha;?
Przerwa.
LENA
(z obraz;)
Wi;c mnie nie kochasz.
BOGDAN
Przesta;. Nie o to chodzi.
LENA
A o co?
Bogdan zwleka z odpowiedzi;.
LENA
Widzisz.
Lena wyskakuje z ;;;ka, zaczyna si; szybko ubiera;.
LENA
Gdyby; kocha;, to by; si; zgodzi;!
INT. DOM STANIS;AWA - KUCHNIA - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa i Bogdan siedz; przy stole i jedz; kolacj;.
STANIS;AWA
Jak min;; dzie;?
BOGDAN
Normalnie.
STANIS;AWA
Co robi;e;?
BOGDAN
;ciany do malowania r;wniali;my. Nic specjalnego.
STANIS;AWA
Chc; z tob; porozmawia;, Bogdanie.
BOGDAN
(z napi;ciem)
O czym?
STANIS;AWA
Czy jeste; zadowolony ze swojej pracy?
BOGDAN
Tak. A co?
STANIS;AWA
O Wojtku m;wi; ;le. Wiele os;b krytykuj; jego pracy. S;ysza;e; o tym?
Bogdan wzrusza ramionami.
BOGDAN
Zawsze s; niezadowoleni.
STANIS;AWA
Mo;e chcesz zmieni; firm;?
Bogdan kr;ci g;ow; negatywnie.
BOGDAN
Nie, mamo.
STANIS;AWA
Dlaczego?
BOGDAN
Wiele si; nauczy;em od Wojtka. Je;li odejd;, nie b;dzie ;adnie wygl;da;. B;dzie jak zrada.
STANIS;AWA
Tak, ale sam powiedzia;e;, ;e Wojtek jest dla ciebie niegrzeczny.
BOGDAN
My;lisz, ;e w innej firmie b;dzie inaczej? Wsz;dzie to samo, mamo.
A jednak lepiej znajd; inn; firm;. Nie chc;, ;eby; pracowa; u Wojtka.
BOGDAN
Dobra. Pomy;l;, mamo.
INT. KOLONIA - SPACEROWY DW;R - DZIE;
STANIS;AWA, BARBORA, BRUNET, BLONDYN, WI;;NIOWIE
Stanis;awa i Barbora obserwuj; spacer aresztant;w, w;r;d kt;rych s; brunet i blondyn.
Brunet zachowuje si; dziwnie. Odwraca si;, co; czuje w kieszeni spodni;w.
Barbora uwa;nie obserwuje bruneta.
Brunet m;wi co; blondynowi i odwraca si; do stra;niczek plecami.
Blondyn pr;buje zas;oni; si; brunetem.
Brunet wyci;ga co; z kieszeni.
BARBORA
Ma telefon.
STANIS;AWA
Kto?
BARBORA
Ten czarny.
Barbora wskazuje Stanis;awie na bruneta i kieruje si; w jego stron;.
BARBORA
(krzyczy, brunetu)
Hej, co tam masz?
Blondyn popycha bruneta pod ;okie;.
Ten ukrywa telefon, odwraca si;.
BRUNET
(Barbore)
Co?
Barbora podchodzi do bruneta i wyci;ga r;k;.
BARBORA
Daj mi telefon!
BRUNET
Jaki telefon?! Nie mam nic.
BARBORA
Dawaj!
BRUNET
Czemu si; przywi;za;a;? Spadaj!
Barbora zdejmuje pa;k; i podnosi j;.
BARBORA
Daj mi telefon!
Brunet ukrywa si; za blondyna.
Wi;;niowie podchodz; bli;ej, ;miej; si;.
WI;;NIOWIE
Wsad; go w dup;, pedale! To wy si; wpakowali! Hej, dziewczyna, ukry;a si; za ch;opcem, prawda? B;dzie fajnie.
BARBORA
(krzyczy)
Rozeszli si;! Spacer!
Barbora zdejmuje paralizator i straszy t;um wy;adowaniem.
Wi;;niowie niech;tnie si; rozchodz;.
BARBORA
(Blondynu)
Odej;;. Z daleka. Dawaj?
Barbora wprowadza pa;k;.
Blondyn odchodzi.
BARBORA
(Brunetu)
Telefon! Telefon! Szybko.
BRUNET
Odwal si;, suko!
Barbora udarza bruneta pa;k;.
Ten zgina si; z b;lu.
Barbora chwyta bruneta za kiesze;, obmacuje telefon, pr;buje go stamt;d wykr;ci;.
Brunet walczy, odrywa r;cy Barbory od spodni.
BARBORA
(Stanis;awe)
Pom;c mi.
Stanis;awa wyci;ga praw; r;k; do kieszeni aresztanta i zaczyna krzycza; z b;lu.
Stanis;awa podnosi r;cy do oczu.
Na jej nadgarstku p;ynie stru;ka krwi.
Stanis;awa ;apie si; za nadgarstek i j;czy z b;lu.
Wi;;niowie ch;tnie ogl;daj; t; scen;, ;miej; si;.
Barbora zostaje zabrana do bicia bruneta pa;k;, daje mu wy;adowanie paralizatorem.
Brunet pada na ziemi;.
Barbora wykr;ca z kieszeni telefon, szturcha telefonem brunetu w twarz.
BARBORA
Nie masz telefonu? Nie masz telefonu?! A co to jest?! Wsta;, skote! Wsta;!
Barbora wprowadza pa;k; nad wi;;niem.
Stanis;awa ;ciska zgryziony nadgarstek lew; r;k;.
Szkar;atna krew kapie na ziemi;.
INT. DOM STANIS;AWY - POK;J STANIS;AWY - DZIE;
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa le;y na ;;;ku w odzie;y wierzchniej.
Obola;a r;ka jest opatrzona banda;em.
Pukaj; w drzwi.
Stanis;awa ukrywa nogi kocem.
STANIS;AWA
Tak!
Wchodzi Bogdan.
Patrzy ze wsp;;czuciem na matk;.
Stanis;awa z u;miechem pokazuje Bogdanowi chor; r;k;.
STANIS;AWA
Mo;e medal dadz;. Lub zakon.
Bogdan siada na kraju ;;;ka.
BOGDAN
Bardzo boli?
STANIS;AWA
Do zniesienia. Zastrzyk zrobili, aby nie by;o infekcji.
Bogdan dotyka czo;a Stanis;awy, marszczy brwi.
BOGDAN
Masz gor;czk;.
STANIS;AWA
Nie. Masz zimne r;ce.
BOGDAN
Jecha;em szybko. Mo;e od tego.
STANIS;AWA
Martwi;e; si; o mnie?
BOGDAN
Oczywi;cie. Zawsze si; o tobie martwi;, mamo.
Stanis;awa u;miecha si;, bierze d;o; syna, ca;uje j;, przyciska do policzka.
BOGDAN
Co; Ci przynie;;?
STANIS;AWA
Nie trzeba. Posied; jeszcze.
Stanis;awa nie wypuszcza d;oni syna.
STANIS;AWA
Wojtek od razu Ci; pu;ci;?
BOGDAN
Nie, oczywi;cie.
STANIS;AWA
Co mu powiedzia;e;?
BOGDAN
;e dosz;o do wypadku. ;e zabrali Ci; do szpitala.
STANIS;AWA
Nie zabrali mnie do szpitala. W Kolonii s; lekarze.
BOGDAN
Specjalnie o szpitalu powiedzia;em, ;eby Wojtek pu;ci;.
STANIS;AWA
Rozuiem. Twoja r;ka ju; si; rozgrza;a.
Stanis;awa pu;ci;a r;k; syna.
STANIS;AWA
Co chcesz robi;?
BOGDAN
P;jd; posprz;ta; chlew.
STANIS;AWA
Ja sama. Zaraz wstan;.
BOGDAN
Nie, nie, po;;; si;! Odpocznij i zyskaj si;;.
Bogdan wstaje, idzie do drzwi.
W drzwiach zatrzymuje si; i patrzy na matk;.
BOGDAN
Zaopiekuj; si; tob;, mamo.
STANIS;AWA
Dzi;ki, synu.
Bogdan wychodzi.
Stanis;awie dr;; usta, na jej oczy sp;ywaj; ;zy.
INT. KOLONIA - GABINET SZEFA - DZIE;
STANIS;AWA, BARBORA, NACZELNIK KOLONII
Stanis;awa i Barbora siedz; przy stole przed NACZELNIKOM KOLONII (oko;o 50 lat).
R;ka Stanis;awy zabanda;owana.
BARBORA
…moim zdaniem nie ma o czym rozmawia;, nie by;o incydentu. Wi;zie; nie ma prawa korzysta; z telefonu, wi;c dzia;ali;my zgodnie z instrukcjami.
NACZELNIK KOLONII
Nikt ci; nie oskar;a. Ale incydent nadal by;. Raz wi;zie; z;o;y; skarg;, jeste;my zobowi;zani do przeprowadzenia kontroli. To nie dla mnie si; robi, to dla prze;o;onych.
Naczelnik Kolonii szturcha palcem w niebo.
NACZELNIK KOLONII
Dla nich wszystko powinno by; tak, aby nikt si; nie przyczepi;. Nikt z nas nie potrzebuje konsekwencji.
BARBORA
Masz racj;.
NACZELNIK KOLONII
A co do tego nowego, dla informacji… Chcesz wiedzie;, co to za facet?
Naczelnik Kolonii bierze teczk; i rzuca j; przed nadzorczyniami.
NACZELNIK KOLONII
Zabili dziewczyn; i zakopali j; w lesie.
Stanis;awa otwiera teczk;, patrzy na zdj;cie Bruneta.
BARBORA
Dlaczego?
NACZELNIK KOLONII
Przez samoch;d. Pr;bowali sprzeda;, ale nie uda;o si;. Bezczelny, okrutny facet, nie przyzna; si; do winy. Lubi skargi te; pisa;. B;d;cie z nim ostro;ni, panie.
INT. KOLONIA - KORYTARZ U KARCERA - DZIE;
STANIS;AWA, BARBORA
Stanis;awa i Barbora walcz; ze sob; przed karcerem.
Barbara ma klucze w r;kach, pr;buje otworzy; drzwi, a Stanis;awa nie pozwala jej tego zrobi;.
STANIS;AWA
Co masz na my;li?
BARBORA
Niczego. Chc; tylko spojrze; tym szumowinom w oczy.
STANIS;AWA
Dlaczego?
BARBORA
Dlatego, ;e tak bardzo chc;!
STANIS;AWA
Z;y pomys;, Basia. Z;o;y Ci drug; skarg;.
BARBORA
Niech spr;buje. Pu;;. Pozw;l mi otworzy;!
STANIS;AWA
Nie r;b nic g;upiego.
Stanis;awa szapie, nie pozwala przekr;ci; klucza.
STANIS;AWA
Usu; si;. Wezwi; pomocy!
Stanis;awie udaje si; odepchn;; Barbor; i zdoby; klucze.
STANIS;AWA
Co na Ciebie wpad;o Basia? Z powodu jakiego; g;wna wpada; w k;opoty. Tyle g;wna, popatsz na ka;dego.
BARBORA
Ju; min;;o. Chod;my st;d.
Stanis;awa i Barbora id; korytarzem.
STANIS;AWA
Wiesz co? Id; do lekarza. Powiedz o swojej agresji. Mo;e wypisze Ci mocniejsze tabletki.
INT. DOM STANIS;AWY - POK;J STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA
Stanis;awa kl;czy przed ukrzy;owaniem i modli si;.
STANIS;AWA
(szepcze gor;co)
…Matko Mi;osierdzia, chro; mnie pod swoj; os;on; przed podst;pem z;ego, pom;; przezwyci;;y; wszystkie moje s;abo;ci. Amen!
Stanis;awa wstaje, k;adzie si; do ;;;ka i gasi ;wiat;o.
SEN STANIS;AWY
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - DZIE;
STANIS;AWA, DZIECKO
M;oda Stanis;awa k;pie dziecko w wannie, polewa jego plecy z dzbanka ciep;; wod;.
Niemowl; ;mieje si; od zadowolenia i bije r;czk; po piance mydlan;.
INT. STODO;A STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa podaje karm; dla ;wini, wyjmuje spod kurczak;w jaja.
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa gotuje ;niadanie.
INT. DOM STANIS;AWY - KORYTARZ - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa puka do drzwi pokoju Bogdana.
STANIS;AWA
Bogdan, wstawaj. Bogdan!
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - RANEK
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa i Bogdan jedz; ;niadanie.
Stanis;awa z czu;o;ci; patrzy na syna.
STANIS;AWA
Chcesz p;jdziemy na kolacje do kawiarni?
BOGDAN
Dlaczego tak chcesz?
STANIS;AWA
Dawno nie byli;my razem w kawiarni. Chyba nie chcesz? Mo;e wstydzisz si; mojej rany?
Stanis;awa z u;miechem pokazuje Bogdanowi zabanda;owan; r;k;.
BOGDAN
Dawaj p;jdziemy. Nie wstydz; si; ciebie, mamo.
STANIS;AWA
Dobra. O kt;rej?
BOGDAN
O sz;stej.
STANIS;AWA
Zgoda. Nie b;dziesz mia; op;;nie; w pracy?
BOGDAN
My;le ;e nie. Zako;czyli;my klejenie p;ytek.
STANIS;AWA
Wtedy na placu o sz;stej?
BOGDAN
Tak.
STANIS;AWA
A potem p;jdziemy do tej kawiarni przy fontannie, gdzie byli;my po raz ostatni. By;o nie;le. Pami;tasz?
BOGDAN
Oczywi;cie, mamo.
NAT. ULICA - RANEK
BOGDAN, MAS;WKA
Bogdan jedzie na rowerze.
Dzwoni telefon kom;rkowy.
Bogdan zatrzymuje si;, odbiera telefon.
G;OS LENY
Spotkamy si; dzisiaj?
BOGDAN
(rozmawiaj;c przez telefon)
Nie mog;.
G;OS LENY
Dlaczego?
BOGDAN
(rozmawiaj;c przez telefon)
Mam spraw;.
G;OS LENY
Jakie?
BOGDAN
(rozmawiaj;c przez telefon)
C;;… Jest jedno.
G;OS LENY
Od;o;. Chc; Ci; widzie;.
BOGDAN
(rozmawiaj;c przez telefon)
Nawet nie wiem.
G;OS LENY
Nic nie chc; wiedzie;, Bogdanie. Wszystko. Musz; i;; na lekcj;. Czekam na Tw;j telefon. Pa!
Bogdan wzdycha ci;;ko, chowa telefon, siada w siod;o i kontynuuje jazd;.
INT. KOLONIA - SPACEROWY DW;R - DZIE;
STANIS;AWA, BARBORA, BRUNET, BLONDYN, WI;;NIOWIE
Stanis;awa i Barbora obserwuj; spacer aresztant;w, w;r;d kt;rych s; brunet i blondyn.
Brunet mija Stanis;aw;, zatrzymuje si; i m;wi tak, aby tylko ona s;ysza;a.
BRUNET
Dzwoni;em do mojej dziewczyny, ;eby mnie st;d wyci;gn;;a.
STANIS;AWA
Dlaczego mnie o tym wiedzie;?
BRUNET
Dlatego, ;e nie zabi;em.
STANIS;AWA
(nieufnie)
No tak. Jak;e. Wszyscy tak m;wi;.
BRUNET
Zosta;em wrobiony. Sczerze m;wie.
STANIS;AWA
(gniewnie)
Przesta; gada;!
BRUNET
Jeszcze chc; prszeprosi;.
Brunet kiwa g;ow; na zabanda;owan; r;k; Stanis;awy.
BRUNET
Sam nie wiem, jak to si; sta;o.
Podchodzi Barbora.
Patrzy z;o;ciwie na bruneta.
BARBORA
Przesta; rozmawia;. B;dziesz stoja;, stracisz spacer. A mo;e paralizatorem Сi wy;adowa;?
Brunet odchodzi w stron;, a Stanis;awa patrzy mu w plecy, odprowadzaj;c wzrokiem.
BARBORA
Co on Сi powiedzia;?
STANIS;AWA
Niczego. Przeprosi; za kontuzj;.
BARBORA
I wierzysz, ;e obchodzi go twoja r;ka?
Stanis;awa wzrusza ramionami.
BARBORA
Nie rozmawiaj wi;cej z nim. Jasne?
INT. WYNAJM; MIESZKANIE - SYPIALNIA - WIECZ;R
BOGDAN, LENA
Nagie Bogdan i Lena le;; w ;;;ku.
Telefon Bogdana wibruje na stoliku nocnym.
Na ekranie pojawia si; nazwa kontaktu "Mama".
Lena patrzy na telefon Bogdana.
LENA
Znowu ona. Mo;e odpowiesz?
BOGDAN
Nie.
LENA
Wy;;cz wtedy. Mam wra;enie, ;e ona jest w pobli;u przez ca;y czas. Nawet w tym ;;;ku.
Przerwa.
Telefon zn;w zaczyna wibrowa;.
LENA
Wtedy ja odpowiem.
Lena ze ;miechem chwyta telefon.
LENA
Teraz wszystko jej powiem.
Bogdan pr;buje zabra; telefon.
BOGDAN
Lena! Oddaj!
Bogdan i Lena walcz; o telefon.
BOGDAN
(gniewnie)
Ju; do;;! Dawaj, m;wi;.
Bogdan odpycha Len; i przejmuje telefon.
Lena znajduje si; na pod;odze.
Bije si; w g;owe o k;t stolika nocnego.
LENA
(z;o;ciwie)
Co ty?! Boli!
Bogdan w samych majtkach i z telefonem w r;ku wychodzi z pokoju.
INT. MIESZKANIE DO WYNAJ;CIA - KUCHNIA - WIECZ;R
BOGDAN
Bogdan w samych majtkach i z telefonem w r;ku wchodzi do kuchni, zamyka za sob; drzwi.
Bogdan nabiera numer w telefonie.
NAT. MIASTO - WIECZ;R
STANIS;AWA, MAS;WKA
Stanis;awa w eleganckiej sukience siedzi na ;awce na placu przy fontannie.
Nadgarstek jej prawej r;ki jest przykryty plastrem.
Stanis;awa wyci;ga z torebki telefon i patrzy na czas.
Godzina. 17: 50.
Telefon dzwoni, na ekranie pojawia si; nazwa kontaktu "Bogdan".
Stanis;awa odbiera telefon.
STANIS;AWA
(rozmawiaj;c przez telefon)
Ju; jestem na mie;cie.
G;OS BOGDANA
Mamo, przepraszam bardzo. Nie zd;;yli;my sko;czy;.
Twarz Stanis;awy staje si; zaskoczon;.
STANIS;AWA
(rozmawiaj;c przez telefon)
Ale um;wili;my si; o sz;stej, prawda?
G;OS BOGDANA
Wiem. Ale tu przyszed; w;a;ciciel lokalu. Co; mu si; nie spodoba;o, zrobi; skandal… Wojtek poprosi; o przer;bk; pracy.
STANIS;AWA
(rozmawiaj;c przez telefon)
Przerobi; prac;!?
G;OS BOGDANA
Tak. Nie wiem, czy poradzimy sobie do dziewi;tej, ale musimy sko;czy; dzisiaj. W przeciwnym razie Wojtek straci zam;wienie i nie zap;ac; nam pieni;dzy.
Stanis;awa milczy obra;ono.
G;OS BOGDANA
Mamo, s;yszysz mnie?
STANIS;AWA
Ale obieca;e;, Bogdanie?!
G;OS BOGDANA
Przepraszam, mamo. P;jdziemy jutro do kawiarni. Wojtek jest z;y. Musz; i;;.
Bogdan roz;;cza si;.
Stanis;awa odk;ada telefon do torebki, podnosi si; z ;awki i powoli opuszcza plac.
NAT. DW;R STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Zrozpaczona Stanis;awa siedzi na krze;le i pali papierosa.
Bogdan przewraca na podw;rze sw;j rower.
Z u;miechem macha do matki r;k;.
Stanis;awa patrzy ponuro, jak syn stawi rower pod baldachimem i z weso;; twarz; kieruje si; w jej stron;.
BOGDAN
Przepraszam, ;e tak si; sta;o, mamo… Palisz?
Bogdan patrzy zdziwiony na matk;.
BOGDAN
Chod;my jutro do kawiarni. W pracy wszystko za;atwili;my, jutro nie b;dzie problem;w.
Stanis;awa w milczeniu zaci;ga si; dymem papierosowym.
BOGDAN
Dlaczego milczysz, mamo?
Stanis;awa gasi papierosa.
STANIS;AWA
Wiesz co powiedzia; mi Wojtek?
BOGDAN
(wystraszony)
Wojtek?
STANIS;AWA
Tak, Wojtek. Odebra;am numer do niego od s;siadki. Zmienia;y;cie jej dach, prawda?
BOGDAN
Mamo, jestem g;odny. P;jd; je;;.
Bogdan odwraca si;, by i;; do domu.
STANIS;AWA
Czekaj! Nie sko;czy;am, Bogdanie.
Bogdan zatrzymuje si;.
STANIS;AWA
Powr;; si;! Chc; widzie; twoje oczy.
Bogdan pokornie odwraca si;, chowa wzrok w ziemi;.
STANIS;AWA
Wojtek wypu;ci; Ci; o czwartej. Powiedzia;e;, ;e ja czuj; si; gorzej?
Stanis;awa pokazuje synowi r;k; z plastrem.
STANIS;AWA
(z kpin;)
Dzi;ki za opiek;, synu!
BOGDAN
Przyjaciel mia; urodziny.
STANIS;AWA
Kt;ry przyjaciel?
BOGDAN
To nie ma znaczenia.
STANIS;AWA
Ma znaczenie. Podaj jego numer. Zadzwoni; do niego.
Stanis;awa bierze do r;ki telefon.
Bogdan odwraca si; i idzie do domu.
STANIS;AWA
Bogdan, zosta; si;. Bogdan!
Bogdan dochodzi do ganku, zatrzymuje si;.
Bogdan powraca si; do matki.
BOGDAN
(krzyczy)
B;dziesz mnie pyta;, p;jd; do mieszkania! Mieszkaj tu sama, jak chcesz. Zrozumia;a; mnie, mamo?
Bogdan wchodzi do domu.
Stanis;awa zostaje na krze;le.
K;adzie telefon na stole i zn;w zapala papieros;.
Nie udaje si; jej to od razu - zapa;ki p;kaj; w jej r;kach.
NAT. PRZY KO;CIELE - RANEK
STANIS;AWA, BOGDAN, NACZELNIK KOLONII, MAS;WKA
Stanis;awa i Bogdan id; do ko;cio;a.
Do ko;cio;a kieruj; si; tak;e inne mieszczanie.
Stanis;awa widzi Naczelnika Kolonii i pozdrawia go.
Stanis;awa i Bogdan wchodz; do ko;cio;a.
INT. KO;CI;; - RANEK
STANIS;AWA, BOGDAN, LENA, OJCIEC LENY, MATKA LENY, BRAT LENY, MAS;WKA
Jest wielu ludzi, prawie wszystkie ;awki s; zaj;te.
Bogdan siedzi na ;awce przy samym przej;ciu.
Po drugiej stronie przej;cia siedz; Lena, Ojciec Leny, Matka Leny, Brat Leny.
Stanis;awa zauwa;a, ;e Bogdan i Lena niepostrze;enie patrz; na siebie.
Stanis;awa zaczyna pilnowa; m;odych ludzi.
Pod koniec nabo;e;stwa parafianie przyjmuj; go;ci.
Bogdan i Lena wstaj; z ;awki i jakby przypadkowo znale;li si; w pobli;u.
Bogdan i Lena u;miechaj; si; do siebie.
U;miechaj; si; w taki spos;b, w jaki tylko zakochani ludzie mog; si; do siebie u;miecha;.
Twarz Stanis;awy rumieni si; od przyp;ywu krwi.
NAT. PRZY KO;CIELE - RANEK
STANIS;AWA, BOGDAN, MAS;WKA
Parafianie oddalaj; si; od ko;cio;a.
Stanis;awa i Bogdan wychodz; w t;umie ludzi i kieruj; si; ulic;.
Stanis;awa i Bogdan id; obok.
Stanis;awa my;li o czym; intensywnie.
STANIS;AWA
Spotykasz si; z Len;?
BOGDAN
Bo;e, mamo… Znowu zaczynasz…
Stanis;awa zatrzymuje si; i chwyta syna za r;k;.
STANIS;AWA
Spotykasz si; z Len;?!
Bogdan wyrywa r;k;.
BOGDAN
Mamo, ludzie patrz;.
STANIS;AWA
Powiedz prawd; Bogdanie!
BOGDAN
Nie spotykam si; z nikim. Pomyli;a; si;, mamo. Chod;my!
Stanis;awa idzie obok syna kilka krok;w.
Stanis;awa zatrzymuje si;.
STANIS;AWA
Id;. Ja p;;niej. Id; sam, Bogdan.
Bogdan idzie dalej, a Stanis;awa idzie z powrotem do ko;cio;a.
INT. KO;CI;; - RANEK
STANIS;AWA, KSI;DZ, MAS;WKA
Stanis;awa modli si; i od czasu do czasu patrzy na konfesjona;, w kt;rym wyznaje pewna parafianka.
STANIS;AWA
…Wierz;, Panie, ;e jeste; Bogiem i ojcem Mi;osierdzia. Dlatego z pokorn; nadziej; przynosz; ci moje grzechy, aby; spojrza; na moje zmia;d;enie i darowa; mi przebaczenie…
Parafianka wstaje i odchodzi od konfesjona;u.
Stanis;awa zajmuje jej miejsce.
KSI;DZ
S;ucham, dziecko moje. Jakie s; twoje grzechy?
STANIS;AWA
Nie spowied; prosz;, Ojcze ;wi;ty, o rad;.
KSI;DZ
Wyja;;. Pan jest mi;osierdny.
STANIS;AWA
Mam problem z synem.
KSI;DZ
Co to za problem?
STANIS;AWA
Nie ufa mi. Oszukuje mnie.
KSI;DZ
Ile lat ma tw;j syn?
STANIS;AWA
Dwadzie;cia dwa.
KSI;DZ
Czy on u;ywa narkotyk;w?
STANIS;AWA
(wystraszono)
Nie, nie, nic takiego. To dobry ch;opiec. Pracuje. Nie pije, nie pali, pomaga w domu…
KSI;DZ
Co ci nie odpowiada?
STANIS;AWA
Syn ma dziewczyn;, ale to ukrywa. Kiedy pr;buj; zapyta;, jest z;y i k;amie. Bardzo mnie to boli.
(ДАЛЬШЕ)
STANIS;AWA (ПРОД.)
Nie rozumiem, co jest przyczyn; jego nieufno;ci. Tyle dla niego zrobi;am… wychowa;am syna sama. Moi rodzice zmarli, m;j m;; uciek;, nigdy si; nie o;eni;, nikt nie potrzebowa; mojego dziecka opr;cz mnie. Mia; rok, kiedy zachorowa; na szkarlatyn;… Nie spa;am przez wszystkie noce, wiele nocy z rz;du, a on dusi; si;, mia; gor;czk;… P;aka;am, modli;am si; i B;g mnie us;ysza;, da; dziecku wyzdrowienie… gdyby wtedy umar;, ja te; bym si; zabi;a…
KSI;DZ
To wielki grzech. Nie m;w tak.
STANIS;AWA
Tak my;la;am, Ojcze ;wi;ty. Po;wi;ci;am tyle dla mojego syna, da;am mu wiele si;y. Czy nie zas;u;y;am na jego wdzi;czno;;, jego mi;o;;? Zamiast tego zbudowa; mi;dzy nami mur i nie chce mnie zrozumie;. Jak co; zmieni;, Ojcze ;wi;ty? Jak odzyska; syna?
KSI;DZ
We; przyk;ad od Pana, moje dziecko. Kocha wszystkich bezinteresownie. Za nasze cierpienie pokut; nie wymaga od nas niczego, tylko pos;usze;stwa. B;g jest mi;o;ci;, a ten, kto jest w mi;o;ci, przebywa w Bogu, a B;g jest w nim.
Twarz Stanis;awy wypacza si; z cierpienia.
STANIS;AWA
Nie mo;esz mi da; rady, Ojcze ;wi;ty?
KSI;DZ
Da;em Ci rady. M;wi si;: kto ma uszy, niech s;yszy. M;dl si; pilnie, moje dziecko, a Pan ci; zrozumie.
Stanis;awa czeka na kontynuacj; rozmowy, ale ksi;dz wychodzi z kabiny.
Stanis;awa wstaje i powoli idzie do wyj;cia z ko;cio;a.
INT. DOM STANIS;AWA - KUCHNIA - DZIE;
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa przygotowuje obiad.
Stanis;awa podchodzi do okna i widzi, ;e Bogdan prowadzi przez dw;r rower w kierunku furtki.
NAT. DW;R STANIS;AWY - DZIE;
STANIS;AWA, BOGDAN
Bogdan prowadzi rower do furtki.
Z domu wybiega Stanis;awa.
STANIS;AWA
Daleko idziesz?
BOGDAN
Id; poje;dzi;, mamo.
STANIS;AWA
Nie czas dla tego. Nied;ugo zjemy obiad.
BOGDAN
Jad; tylko na p;; godziny, dobrze?
STANIS;AWA
Dobra. Jed;.
Bogdan wychodzi za furtk;, siada w siodle i odje;d;a.
Stanis;awa po;piesznie udaje si; do baldachimu, bierze rower i prowadzi go do furtki.
NAT. ULICA - DZIE;
STANIS;AWA, BOGDAN, MAS;WKA
Bogdan jedzie rowerem daleko przede ni;.
Stanis;awa jedzi na rowerze tak, aby nie straci; syna z oczu.
NAT. PARK - DZIE;
STANIS;AWA, BOGDAN, LENA, MAS;WKA
Na ;awce siedzi Lena, patszy w telefon.
Do sklepu podje;d;a Bogdan i wskakuje z roweru.
Lena podskakuje i rzuca si; Bogdanowi na szyj;.
Bogdan przytula dziewczyn;.
M;odzi ludzie ca;uj; si;.
Rower spada na ziemi;, ale kochankowie tego nie zauwa;aj;.
Stanis;awa obserwuje t; scen; z daleka.
Ona jest bardzo zdziwiona.
NAT. ULICA - DZIE;
STANIS;AWA, MAS;WKA
Stanis;awa jedzie na rowerze i nie widzi przed sob; drogi.
Stanis;awa omal nie potr;ci;a ma;ego dziecka.
Rodzice dziecka krzycz; z przera;eniem.
RODZICE
(krzycz;)
Gdzie patrzysz? Upi;a si; i usiad;a za kierownic;. I starsza kobieta, nie wstydzisz si;?!
Stanis;awa nic nie s;yszy i jedzie dalej.
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - DZIE;
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa siedzi i patrzy w jedyn punkt.
Zupa ucieka z garnka, zalewa palnik gazowy.
Wchodzi Bogdan.
Bogdan patrzy zdziwiony na matk;, zmniejsza ogie;.
BOGDAN
Zupa, mamo.
Stanis;awa podnosi wzr;k na syna.
STANIS;AWA
Gdzie by;e;?
Bogdan wzrusza ramionami z u;miechem.
BOGDAN
Je;dzi;em rowerem.
Stanis;awa z nienawi;ci; patrzy na Bogdana.
STANIS;AWA
K;amca. Widzia;am wszystko.
BOGDAN
Co widzia;a;?
STANIS;AWA
Wszystko! Jecha;am za tob;. W parku.
Bogdan milczy z przera;eniem.
STANIS;AWA
Spali;cie ju; razem?! Spali;cie, Bogdanie?
Bogdan wybucha i wybiega z kuchni.
Stanis;awa podskakuje i p;dzi za synem.
INT. DOM STANIS;AWY - KORYTARZ - DZIE;
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa puka do drzwi pokoju Bogdana, szarpie za r;czk;.
STANIS;AWA
Otw;rz, Bogdanie! Musimy porozmawia;. To wa;ne, Bogdan!
Bogdan otwiera drzwi, patrzy z;o;liwie na matk;.
BOGDAN
Tak, spotykam si; z Len;. Co ci; to obchodzi?
STANIS;AWA
Ostrzegam ci; przed b;;dem.
BOGDAN
Przesta;, mamo! Nie jestem ju; dzieckiem!
STANIS;AWA
Ona jest niepe;noletnia. Je;li uprawia;e; seks, mo;esz zosta; uwi;ziony.
BOGDAN
(z u;miechem)
Wtedy b;d; twoim wi;;niem.
Stanis;awa daje synowi klapsa.
STANIS;AWA
Nie wa; si; kpi;! Jestem twoj; matk;, a ty draniu, tak ;artujesz!
Bogdan spuszcza wzrok.
BOGDAN
Przepraszam, mamo. Nie pomy;la;em.
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - DZIE;
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa i Bogdan siedz; przy stole i jedz; zup;.
Stanis;awa odk;ada ;y;k;, patrzy ponuro na syna.
STANIS;AWA
Lena nie uko;czy;a szko;y. Jej rodzice wiedz;, ;e si; spotykacie?
BOGDAN
Nie.
STANIS;AWA
To ludzie innego lotu. Nie b;d; zadowoleni, gdy dowiedz; si;, z kim spotyka si; ich c;rka. My;la;e; o ich reakcji?
BOGDAN
Wszystko mi jedno.
STANIS;AWA
B;d; chcieli si; ciebie pozby;. A jak mog; si; pozby;? Zmusz; c;rke twierdzi;, ;e j; ok;ama;e;. Albo gorzej - zgwa;ci;. Wiesz, jaki jest wiek zgody seksualnej?
BOGDAN
Nie zrobi; tego.
STANIS;AWA
Nie masz poj;cia, do czego ludzie s; zdolni. Wy;l; ci; za kratki i nawet si; nie skrzywi;.
Przerwa.
STANIS;AWA
Wiesz, jak to si; robi z takimi w kolonii? Powiedzie; Ci?
BOGDAN
Za p;; roku Lenie b;dzie szesna;cie.
STANIS;AWA
Wtedy si; spotkajcie. Prosz;. A teraz si; rozejd;cie.
Przerwa.
STANIS;AWA
Je;li si; kochacie, te sze;; miesi;cy nic nie rozwi;;e, a ty przynajmniej nie b;dziesz si; opiera;. Dlaczego mia;by; ryzykowa;? Pomy;l o konsekwencjach. Prosz; ci;, Bogdanie.
Stanis;awa b;agalnie patrzy na syna.
Bogdan my;li.
STANIS;AWA
Dziewczyny s; kapry;ne. Je;li Lena nie wytrzyma sze;ciu miesi;cy, oznacza to, ;e miesi;c nie b;dzie Ci wiern;. Tak j; sprawdzisz, Bogdanie.
Przerwa.
STANIS;AWA
Pos;uchaj mnie, Bogdanie. Nie radz; Ci ;le, poniewa; jeste; moim synem i kocham ci; bardziej ni; cokolwiek innego.
BOGDAN
Dobrze, mamo.
STANIS;AWA
Co jest dobre?
BOGDAN
Zrobi; to.
STANIS;AWA
Co zrobisz?
BOGDAN
Zadzwoni; do Leny i wszystko jej wyt;umacz;.
STANIS;AWA
Co wyt;umaczysz?
BOGDAN
Wszystko.
STANIS;AWA
A kiedy my;lisz zadzwoni;?
BOGDAN
Dzi;.
Matka patrzy z nadziej; na syna.
STANIS;AWA
Wi;c zdecydowa;e;?
BOGDAN
Tak.
STANIS;AWA
Obiecujesz, ;e ju; si; z ni; nie spotkasz?
BOGDAN
Powiedzia;em, mamo.
STANIS;AWA
Powiedz, co obiecujesz.
BOGDAN
Obieciam.
Stanis;awa u;miecha si; szeroko.
STANIS;AWA
Dobra. Ciesz; si;, ;e wszystko zrozumia;e;, synu. To bardzo m;dra decyzja. Uwierz. Potem mi tylko podzi;kujesz.
BOGDAN
Ju; m;wi;. Dzi;kuj;!
NAT. PARK - DZIE;
STANIS;AWA, BOGDAN, MAS;WKA
W parku odbywa si; festywal miejski.
Nad wod; bawi; si; mieszka;cy.
Oni ;piewaj;, ta;cz;, ;artuj; ze sob;.
Ludzie siedz; przy sto;ach, pij; piwo, jedz; sma;one kie;baski.
Stanis;awa i Bogdan ta;cz; razem ze wszystkimi, prowadz; okr;g;y taniec, pij; piwo i jedz; kie;baski.
Matka i syn wygl;daj; na szcz;;liwych, szczerze si; do siebie u;miechaj;.
Bogdan fotografuje Stanis;aw; aparatem fotograficznym.
Bogdan daje aparat fotograficzny do jakiego; m;;czyzny i prosi go o przys;ug;.
M;;czyzna jest pijany.
Bierze aparat, przez d;ugi czas nie rozumie, jak go u;ywa;.
Bogdan cierpliwie t;umaczy.
M;;czyzna kiwa g;ow; i daje zrozumie;, ;e jest gotowy.
Bogdan odchodzi do Stanis;awy.
Matka i syn przytulaj; si; i patrz; w kamer;.
M;;czyzna patrzy przez wizjer i dr;y pijany.
M;;CZYZNA
(krzyczy)
U;miech!
Stanis;awa i Bogdan u;miechaj; si;.
M;;czyzna robi zdj;cie.
Zdj;cie wychodzi dobrze.
INT. DOM STANIS;AWY - POK;J BOGDANA - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Bogdan le;y na ;;;ku w s;uchawkach, s;ucha muzyki i patrzy w sufit.
Pukaj; do drzwi.
Wchodzi Stanis;awa.
Bogdan widzi matk;, zdejmuje s;uchawki i siada na ;;;ku.
STANIS;AWA
Zadzwoni;e; do niej?
BOGDAN
Tak.
STANIS;AWA
Wszystko wyt;umaczy;e;?
BOGDAN
Tak.
STANIS;AWA
Obrazi;a si;?
BOGDAN
My;l;, ;e tak.
STANIS;AWA
Oczywi;cie! Twoje problemy jej nie dotycz;. Gdyby tylko dla niej by;o dobrze. Prawda?
BOGDAN
Mamo, do;; tego.
STANIS;AWA
Dobra. Mam do ciebie pro;b;…
BOGDAN
Co, mamo?
STANIS;AWA
Naucz mnie robi; zdj;cia.
BOGDAN
Robi; zdj;cia?
STANIS;AWA
Tak. Aparatem fotograficznym. Dobrze Ci idzie.
BOGDAN
A co chcesz fotografowa;?
Stanis;awa wzrusza ramionami.
STANIS;AWA
Nie wiem. Zwierz;t. Lub natury.
NAT. DW;R STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Matka i syn stoj; przed wolierem Bruno.
Stanis;awa trzyma aparat fotograficzny, fotografuje psa.
BOGDAN
Musimy znale;; bohatera twojego kadru. Poka; go po swojemu. Poka; swoje nastawienie. Rozumiesz?
STANIS;AWA
Tak.
Stanis;awa robi kadr.
BOGDAN
Pozw;l mi zobaczy;.
Bogdan zabiera u Stanis;awy aparat fotograficzny, przegl;da zdj;cia.
BOGDAN
Musisz si; jeszcze nauczy;, mamo.
INT. DOM STANIS;AWY - POK;J STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA
Stanis;awa kl;czy przed ukrzy;owaniem i modli si;.
Dzi; robi to ze szczeg;ln; wdzi;czno;ci;.
INT. KOLONIA - GABINET NACZELNIKA - DZIE;
STANIS;AWA, BARBORA, NACZELNIK KOLONII
Stanis;awa i Barbora siedz; przed Naczelnikiem Kolonii.
NACZELNIK KOLONII
(do;;)
C;;… Wszystko posz;o z reklamacj;. Dlatego nie b;dzie dodatkowych kontroli. Kontrole b;d; przebiega; zgodnie z planem ministerialnym. Oznacza to, ;e b;dziemy ;y; spokojnie przez sze;; miesi;cy.
BARBORA
Dzi;ki Bogu.
STANIS;AWA
Dobrze, ;e wszystko posz;o dobrze.
NACZELNIK KOLONII
Zaprosi;em was nie po to, ;eby uspokoi;, ale po to, by przypomnie;, ;e sytuacja w kolonii zale;y nie tyle od wi;;ni;w, ale i od stra;nik;w. Nie dawajcie swoim podopiecznym powodu do agresji,ale i nie s;uchjcie si; ich. B;d;cie z nimi stanowczy, zdecydowanie ograniczajcie naruszenia, a jednocze;nie b;d;cie poprawny i czujny.
INT. KOLONIA - KORYTARZ - DZIE;
STANIS;AWA, BARBORA
Stanis;awa i Barbora id; korytarzem.
BARBORA
(ze z;o;ci;)
To jest obrzydliwe, jak boi si; o swoje stanowisko. I przed prze;o;onymi s;u;y. Co mu? W biurze siedzi i uczy, jak komunikowa; si; ze wi;;niami.
STANIS;AWA
Nie z;o;; si; Basiu.
BARBORA
Nienawidz; tego systemu. Kto jest wy;szy, ten rozkazuje. Wczoraj poprosi;am go o dzie; urlopu, wiesz co odpowiedzia;?
STANIS;AWA
Nie da;e;?
BARBORA
Oczywi;cie. Jeszcze si; pokpi;.
Barbora na;laduje szefa.
BARBORA
Przypomnij mi pod koniec roku. Widzisz, nie ma komu pracowa;. Do diab;a z tak; prac;. Chc; odej;;, Stasiu.
STANIS;AWA
Oszala;a;? Pomy;lie; tylko, nie da; ci urlopu.
BARBORA
Tu nie chodzi o urlopie.
STANIS;AWA
A o czym?
BARBORA
Jeste;my tu w;ciekli, Stasia. Gorsze ps;w si; sta;y. Je;eli co, odrazu wo;amy, ;apiemy pa;k;… nie Kobieca to praca, ot co.
NAT. POLE - WIECZ;R
STANIS;AWA
Stanis;awa jedzie rowerem przez pole.
Kobieta zauwa;a pi;kne kwiaty, zatrzymuje si;, z;azi z roweru.
Stanis;awa pochyla si; i rozgl;da kwiaty.
NAT. DW;R STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Bogdan stoi przed klatk; Bruno.
Pies le;y na boku i macha bezw;adnie ogonem.
Stanis;awa zaprowadza rower na dziedziniec, stawi go pod baldachimem i podchodzi do syna.
BOGDAN
Bruno zachorowa;. Le;y w warstwie i nie je.
Stanis;awa otwiera wolier;, wchodzi, siada przed psem, dotyka jego nosa.
STANIS;AWA
Nos jest suchy.
BOGDAN
Zadzwoni; do Marka.
STANIS;AWA
Dobra.
Bogdan wyci;ga telefon, nabiera numer, a Stanis;awa g;aszcze psa.
STANIS;AWA
Bruno, dlaczego nie jesz? ;le si; czujesz?
Bogdan odk;ada telefon.
BOGDAN
Nie odbiera telefonu.
STANIS;AWA
Zadzwo; p;;niej.
BOGDAN
Lepiej p;jd; do kliniki. Bruno mi si; nie podoba.
Bogdan idzie pod baldachim, wyprowadza rower i wychodzi z podw;rka.
NAT. POLE - WIECZ;R
STANIS;AWA
Stanis;awa wraca na pole z aparatem fotograficznym i fotografuje kwiaty, kt;re jej si; spodoba;y.
Kobieta przegl;da zdj;cia na ekranie i u;miecha si; od zadowolenia.
Stanis;awa przegl;da zdj;cia dalej.
Oto zdj;cia, na kt;rych ona i Bogdan sp;dzaj; czas na wakacjach.
Oto zdj;cia Bruno, a oto…
Stanis;awa dr;y z zaskoczenia.
Dalej s; zdj;cia Leny.
Pozowa;a dla Bogdana w parku.
Tutaj Lena stoi na ;awce i wyg;upia si;.
A oto zdj;cie Leny w ;;;ku. Go;e rami;, klatka piersiowa ledwo zakryta kocem.
Stanis;awa zdezorientowana opuszcza kamer;.
NAT. DW;R STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa siedzi na krze;le i pali. Na stole le;y aparat fotograficzny.
Bogdan prowadzi rower na podw;rek, stawia go na swoim miejscu, podchodzi do matki.
Stanis;awa gasi papierosa.
STANIS;AWA
Nu co tam?
BOGDAN
Mark nie mo;e dzisiaj. Ma dzie; operacyjny.
STANIS;AWA
A po pracy nie mo;e przyj;;?
BOGDAN
Ma sprawy. Trzeba szuka; innego weterynarza.
Bogdan zauwa;a aparat fotograficzny.
BOGDAN
Robi;a; zdj;cia?
Bogdan bierze aparat fotograficzny, przegl;da najnowsze zdj;cia Stanis;awy.
BOGDAN
(aprobuj;co)
Robisz post;py.
STANIS;AWA
Pozostaw. Jeszcze nie sko;czy;am.
BOGDAN
Dobra.
Bogdan k;adzie aparat fotograficzny na stole.
Stanis;awa wstaje z krzes;a.
STANIS;AWA
P;jd; do innej kliniki. Do tej przy Ratuszu.
BOGDAN
Po;piesz si;. Wiecz;r ju;.
Bogdan idzie do domu.
NAT. W DOMU RODZIC;W LENY - WIECZ;R
STANIS;AWA, MATKA LENY
Stanis;awa podje;d;a rowerem do pi;trowego domu rodzic;w Leny. Na jej boku wisi aparat fotograficzny.
Kobieta z;azi z roweru, dzwoni dzwonkiem.
Matka Leny otwiera furtk;.
STANIS;AWA
Dobry wiecz;r.
MATKA LENY
Dobry wiecz;r.
Matka Leny u;miecha si;.
STANIS;AWA
Mog; z Pani; porozmawia;?
MATKA LENY
Oczywi;cie. Porozmawiajmy tu czy wejdziemy do domu?
STANIS;AWA
Lepiej w domu. Mog; zabra; rower na podw;rko?
MATKA LENY
Tak. Postaw tutaj, przy ogrodzeniu.
Stanis;awa zaprowadza rower na podw;rko.
INT. DOM RODZIC;W LENY - SALON - WIECZ;R
STANIS;AWA, MATKA LENY
Stanis;awa i matka Leny siedz; w salonie na kanapie.
MATKA LENY
Mo;e kaw; zrobi;?
STANIS;AWA
Nie, dzi;kuj;. A tw;j m;; jest w domu?
MATKA LENY
Tak. Dlaczego pytasz?
STANIS;AWA
Chc;, ;eby by; obecny podczas rozmowy. Jego te; to dotyczy. Mo;esz go zaprosi;?
Matka Leny wzrusza ramionami i podnosi si;.
MATKA LENY
Dobra.
INT. DOM STANIS;AWA - POK;J BOGDANA - WIECZ;R
BOGDAN
Bogdan le;y na ;;;ku i rozmawia przez telefon.
BOGDAN
(rozmawiaj;c przez telefon)
Ile masz lekcji jutro?
G;OS LENY
O czwartej b;d; wolna.
BOGDAN
rozmawiaj;c przez telefon)
Rozumiem. To co si; zobaczymy?
G;OS LENY
A ty chcesz?
BOGDAN
(rozmawiaj;c przez telefon)
Mog;abym nie pyta;. Chcesz opowiedam zabawn; histori;?
INT. DOM RODZIC;W LENY - SALON - WIECZ;R
STANIS;AWA, MATKA LENY, OJCIEC LENY
Stanis;awa siedzi na kanapie.
Wchodz; rodzice Leny.
STANIS;AWA
(Ojcu Leny)
Dobry wiecz;r.
OJCIEC LENY
(Stanis;awe, wynios;e)
Witajcie. Natychmiast chc; ostrzec, je;li m;wimy o piramidzie finansowej, nie anga;ujemy si; w takie sprawy.
STANIS;AWA
Jestem w innej sprawie.
OJCIEC LENY
Zgoda.
Gospodarze siadaj; naprzeciw Stanis;awy.
OJCIEC LENY
(niecierpliwie)
S;uchamy.
STANIS;AWA
Chc; porozmawia; o twojej c;rce.
Rodzice Leny patrz; na siebie, wtedy pytaj;co patrz; na go;cia.
MATKA LENY
W jakim sensie?
STANIS;AWA
Czy wiesz, ;e Twoja Lena i m;j Bogdan si; spotykaj;?
Rodzice Leny patrz; na siebie. S; zaskoczeni tak; wiadomo;ci;.
OJCIEC LENY
To nie mo;e by;.
MATKA LENY
Te; tak my;l;.
STANIS;AWA
Przekonajcie si; sami.
Stanis;awa zdejmuje aparat fotograficzny, w;;cza go i znajduje zdj;cia Leny.
Kobieta prezentuje zdj;cia gospodarzom.
STANIS;AWA
Prosz; bardzo. To aparat fotograficzny mojego syna. Mo;esz przyjrze; si; bli;ej.
Stanis;awa przekazuje aparat fotograficzny rodzicom.
Ma;;onkowie pochylaj; si; nad aparatem, przegl;daj; zdj;cia.
STANIS;AWA
(usprawiedliwia si;)
Sama si; niedawno dowiedzia;am. I naprawd; mi si; to nie spodoba;o. Bogdan obieca; zostawi; Len; w spokoju, ale nadal si; spotykaj;.
Ojciec Leny wstaje.
OJCIEC LENY
(Matce Leny)
Zawo;am to g;wno.
Ojciec Leny wychodzi.
INT. DOM RODZIC;W LENY - POK;J LENY - WIECZ;R
OJCIEC LENY, LENA
Lena rozmawia przez telefon i ;mieje si;.
LENA
(rozmawiaj;c przez telefon)
Wystarczy Bogdan. Co teraz robisz?
Drzwi si; otwieraj;.
Na progu stoi ojciec Leny.
LENA
(rozmawiaj;c przez telefon)
Podczekaj…
Lena ko;czy rozmow;.
LENA
(krzyczy)
Ile razy mam Ci m;wi;? Puka; trzeba!
INT. DOM RODZIC;W LENY - SALON - WIECZ;R
STANIS;AWA, MATKA LENY, OJCIEC LENY, LENA
Stanis;awa i matka Leny siedz; na kanapie.
STANIS;AWA
Przepraszam za t; nieprzyjemn; wizyt;. Tylko my;la;am, ;e powiniene; wiedzie;.
MATKA LENY
Dobrze zrobi;a;. Dzi;kuj; ;e prszysz;a;.
Do pokoju wchodzi gospodarz i Lena.
OJCIEC LENY
(z ironi;)
Oto jeste;my. Kontynujemy dalej.
Ojciec siada, a Lena stoi.
MATKA LENY
(Lenie)
Jak d;ugo si; spotykacie?
LENA
Z kim?
OJCIEC LENY
Nie udawaj g;upoty!
MATKA LENY
Z Bogdanem?
Lena si; rumieni.
LENA
Nie spotykamy si;.
OJCIEC LENY
C;;, oczywi;cie!
Ojciec Leny szturcha aparat fotograficzny.
OJCIEC LENY
(krzyczy)
Tylko spicie razem i r;bicie zdj;cia w ;;;ku.
MATKA LENY
Czy uprawiali;cie ju; seks?
Lena wybucha.
LENA
(krzyczy)
Co ci; to obchodzi?! Nie masz nic wi;cej do roboty?
Lena wybiega z pokoju.
Przerwa.
OJCIEC LENY
(Stanis;awe)
Je;eli u Leny b;dzie narzeczony, to tylko nie tw;j syn. Ona jest godna lepszego wyboru.
MATKA LENY
(z wyrzutem)
Janek…
STANIS;AWA
(Matce Leny)
Nic, nic. Zgadzam si; z tym. Bogdan i Lena nie pasuj; do siebie.
MATKA LENY
(Stanis;awe)
Postaramy si; to powstrzyma;.
Stanis;awa zabiera aparat fotograficzny i podnosi si;.
STANIS;AWA
Chyba p;jd;. Dzi;kuj; ;e wys;uchali;cie.
NAT. DW;R STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN
Stanis;awa zaprowadza rower na podw;rko.
Z domu wybiega Bogdan.
BOGDAN
(krzyczy)
Dlaczego to zrobi;a;?? Kto ci; prosi;?
Stanis;awa surowo patrzy na syna.
STANIS;AWA
Sam jest winny! Obieca;e; i z;ama;e; obietnice .
BOGDAN
Nienawidz; ci;!
STANIS;AWA
Przesta; z;o;ci; si;. I usu; jej telefon. Ju; go nie potrzebujesz.
BOGDAN
Jeszcze o tym po;a;ujesz!
STANIS;AWA
Ja?
BOGDAN
Ty!
STANIS;AWA
To zamiast podzi;kowania?!
Bogdan ucieka do domu.
Stanis;awa podchodzi do woliery, w kt;rym le;y Bruno.
STANIS;AWA
Jutro p;jdziemy do weterynarza. Poczekaj, Bruno.
NAT. PARK - NOC
BOGDAN, LENA
P;;mrok, ;wieci odleg;a latarnia.
Bogdan przytula Len;.
LENA
(z;o;ciwie)
Wszyscy s; takimi dziwakami… Wspinaj; si; tam, gdzie nie s; proszeni. A twoja matka og;lnie jest m;dra.
BOGDAN
Niech id; do piek;a. Jestem z Tob;, Lenka. To jest najwa;niejsze.
Bogdan zaczyna ca;owa; Len;.
Lena odpycha Bogdana, patrzy mu w oczy.
LENA
Co zamierzasz zrobi;?
Bogdan zwleka z odpowiedzi;.
LENA
Czas najwy;szy, Bogdanie.
INT. STODO;A STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa podaje karm; dla ;wini, wyjmuje spod kurczak;w jaja.
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa przygotowuje ;niadanie, nak;ada jedzenie na dwa talerze.
INT. DOM STANIS;AWY - KORYTARZ - PORANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa puka do drzwi pokoju Bogdana.
STANIS;AWA
Bogdan! ;niadanie ju; na stole. S;yszysz?
Stanis;awa szarpie za drzwi. Oni s; zamkni;te.
STANIS;AWA
Obudzi;e; si;, Bogdanie?
Stanis;awa si; ws;uchuje.
STANIS;AWA
Bogdan!
Stanis;awa puka d;oni; do drzwi.
STANIS;AWA
Bogdan!
W pokoju jest cicho.
NAT. DW;R STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Zaniepokojona Stanis;awa wybiega z domu.
Okno do pokoju Bogdana jest otwarte.
Stanis;awa podbiega do okna, zagl;da do pokoju.
Rzeczy s; rozrzucone po pokoju.
Stanis;awa biegnie do domu.
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa bierze telefon, nabiera numer.
Stanis;awa czeka na odpowied;, ale telefon Bogdana jest wy;;czony.
Stanis;awa siada na krzes;o, nie wiedz;c, co robi;.
NAT. AUTOSTRADA - RANEK
Samoch;d jedzie autostrad;.
INT. SALON SAMOCHODOWY - RANEK
BOGDAN, LENA, KIEROWCA
KIEROWCA prowadzi samoch;d.
Na tylnym siedzeniu w obj;ciach ;pi; Bogdan i Lena.
Kierowca patrzy w lustro na par;.
Lena budzi si;, rozgl;da si; ze zdziwieniem.
Lena si; u;miecha.
Patrzy z mi;o;ci; na ;pi;cego Bogdana i ca;uje go.
Bogdan budzi si;, patrzy na Len;.
LENA
;wietnie, prawda?
Na twarzy Bogdana nie wida; rado;ci.
KIEROWCA
To dok;d jedziecie, m;odzi ludzie?
NAT. W DOMU RODZIC;W LENY - RANEK
STANIS;AWA, MATKA LENY, OJCIEC LENY
Stanis;awa schodzi z roweru i naciska przycisk dzwonka.
Z s;siedniego domu wychodzi naczelnik kolonii.
Widzi Stanis;aw;, kiwa g;ow;.
Stanis;awa kiwa g;ow; w odpowied;.
Szef kolonii wsiada do samochodu i odje;d;a.
Ojciec Leny otwiera bram; i z;o;ciwie patrzy na Stanis;awe.
OJCIEC LENY
Czego potrzebujesz?
STANIS;AWA
Witajcie. Mog; porozmawia; z Len;?
OJCIEC LENY
O czym?
Do bramy podchodzi matka Leny.
STANIS;AWA
(Matce Leny)
Dzie; dobry.
MATKA LENY
(Stanis;awe)
Przyby;a; na czas. Zadzwoni;am ju; na policj;.
Stanis;awa nie rozumie.
STANIS;AWA
Co; si; sta;o?
OJCIEC LENY
(krzyczy)
A ty co nie wiesz? Tw;j syn porwa; cz;owieka! P;jdziemy na policj;. Tam wszystko powiesz.
STANIS;AWA
(wystraszono)
Nie trzeba policji. To jakie; nieporozumienie.
INT. DOM RODZIC;W LENY - SALON - RANEK
STANIS;AWA, MATKA LENY, OJCIEC LENY
Stanis;awa i rodzice Leny siedz; na sofach.
Stanis;awa st;umiona.
STANIS;AWA
Nic nie wiedzia;am. Wieczorem powiedzia;am Bogdanowi, ;e nie b;dzie ju; spotyka; si; z wasz; c;rk;. A w nocy uciek;. Razem uciekli…
OJCIEC LENY
(krzyczy)
Zmusi; j; si;;! Tw;j syn to zb;jca!
MATKA LENY
Janek, spokojnie. Niech powie, co wie.
(Stanis;awe)
Dzwoni;a; do niego?
STANIS;AWA
Dzwoni;am wiele razy. Ale telefon jest wy;;czony.
OJCIEC LENY
Nie ma o czym rozmawia;. Idziemy na policj;!
MATKA LENY
(Stanis;awe)
Gdzie mogli pojecha;? Gdzie s; twoi krewni?
STANIS;AWA
Siostra mieszka w Krakowie.
MATKA LENY
To wszystko?
STANIS;AWA
Tak. Nie s;dz;, ;eby Bogdan tam pojecha;.
OJCIEC LENY
Nic, nic. Policja szybko ich znajdzie. Za wszystko tw;j syn odpowie. Uwi;d; ma;oletniu, a potem ukrad;. Za takie wyczyny trafi do wi;zienia. Zatrudnimy najlepszych prawnik;w, aby na d;ugo si; osiedli;. Mo;e wtedy stanie si; m;drzejszy.
NAT. DW;R STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa w;;cza rower na dziedziniec i stawia go pod baldachimem.
Kobieta jest wstrz;;ni;ta swoi; bied;
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa siedzi nieruchomo przy stole, na kt;rym stoj; dwa nietkni;te talerze ;niadaniowe.
Dzwoni telefon.
Stanis;awa z nadziej; bierze s;uchawk;.
Patrz;c na ekran, kobieta odrzuca po;;czenie i siedzi dalej, patrz;c w jeden punkt.
Raptem Stanis;awa krzyczy.
Krzyczy przera;aj;co i dziko jak zraniona bestia.
NAT. ULICA WIELKIEGO MIASTA - DZIE;
BOGDAN, LENA, KIEROWCA, MAS;WKA
Na ulicy zatrzymuje si; samoch;d.
Wychodz; z niego Lena i Bogdan, zabieraj; z salonu dwa plecaki.
Bogdan ;egna si; z kierowc; i dzi;kuje mu.
Samoch;d odje;d;a.
Bogdan i Lena stoj;, nie wiedz;c, gdzie i;;.
Lena wskazuje Bogdanowi na kawiarni;.
INT. CAFE - RANEK
BOGDAN, LENA, MAS;WKA
Bogdan i Lena jedz; ;niadanie.
Bogdan wygl;da ponuro, niepewnego siebie.
Lena rozmawia przez telefon kom;rkowy.
LENA
(rozmawiaj;c przes elefon, z;o;ciwie)
To wasza wina, mamo. Tak, Bo;e… Nikt mnie nie wykrada;… To moja decyzja, tak… I przesta; nas straszy; policj;, nic si; wam nie udast. I dzwoni;. Sama mog; o siebie zadba;. Jasne?
Lena ko;czy rozmow;, rzuca telefon na biurko.
LENA
Mam do;;… To jaki jest plan?
Bogdan wzrusza ramionami.
LENA
Nie wiesz?
BOGDAN
Nie wiem.
LENA
Jeste; m;;czyzn;, musisz wiedzie;.
Przerwa.
LENA
Trzeba kupi; gazet;.
BOGDAN
Dlaczego?
LENA
Tam powinny by; og;oszenia wynajmu.
BOGDAN
Nikt nie wynajmie nam mieszkania.
LENA
Serio? Tak my;lisz?
BOGDAN
Nie jeste;my ma;;e;stwem. Jeste; niepe;noletni;.
LENA
Co si; dzieje, Bogdanie? Nie chcesz, ;eby;my mieszkali razem?
BOGDAN
Po prostu analizuj; sytuacj;.
LENA
(z;o;ciwie)
Wtedy zadzwo; do swojej mamy i popro; j; o wybaczenie. Powiedz, ;e wr;casz. I wracaj! A ja nigdy nie wr;ci. Tu b;d; zdycha;.
Bogdan milczy ponuro.
BOGDAN
Dobra, idziemy.
Bogdan podnosi si; i bierze plecak.
NAT. W DOMU RODZIC;W LENY - DZIE;
OJCIEC LENY, NACZELNIK KOLONII
W pobli;u domu rodzic;w Leny zatrzymuje si; samoch;d szefa kolonii.
Szef Kolonii wychodzi z samochodu.
Z bramy domu rodzic;w Leny wychodzi ojciec Leny.
NACZELNIK KOLONII
Cze;;, s;siedzie!
OJCIEC LENY
O! Cze;;.
NACZELNIK KOLONII
Co my;lisz na wieczorny grill? Wszystko w mocy?
OJCIEC LENY
Przepraszam, musz; od;o;y;. ;ona czuje si; z;e.
NACZELNIK KOLONII
Co z ni; si; sta;o?
OJCIEC LENY
M;wi;, ;e ;le si; czuje.
NACZELNIK KOLONII
Bardzo szkoda. Wtedy innym razem?
OJCIEC LENY
Innym razem.
NACZELNIK KOLONII
;ycz; twojej ;onie szybkiego powrotu do zdrowia.
OJCIEC LENY
Dzi;kuj;. Przepraszam. Musimy jecha;.
NACZELNIK KOLONII
Tak, tak, oczywi;cie.
Ojciec Leny wsiada do samochodu.
NACZELNIK kolonii idzie do furtki swojego domu.
INT. DOM STANIS;AWY - POK;J STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA
Stanis;awa le;y na swoim ;;;ku.
Nie porusza si; i patrzy w jedyn punkt.
Do jej prawej r;ki przyklejony plaster.
INT. WYNAJM; MIESZKANIE - DZIE;
BOGDAN, LENA
Bogdan i Lena rozgl;daj; jednopokojowe mieszkanie.
Lena si; cieszy, a Bogdan marszczy brwi.
LENA
Na pocz;tek p;jdzie.
Lena podchodzi do okna i patrzy na ulic;.
LENA
I widok jest ;wietny.
Bogdan siada na ;;;ku.
LENA
Bez problemu znajdziesz prac;. Ja te; si; postaram. Oczywi;cie legalnie si; nie uda, ale co; znajd;. Poczt; rozno;i; lub ulotki klei;.
Lena odwraca si;, patrzy na Bogdana.
LENA
Przesta; t;skno;, Bogdanie.
BOGDAN
;le robimy.
LENA
Przesta; becze;. Chcesz ja ci; rozchmurz;?
Lena idzie do ;;;ka, zaczyna go rozbiera;.
LENA
B;dziesz w si;dmym niebie od szcz;;cia. Obiecuj; ci.
Bogdan poddaje si; mi;osnej grze i zaczyna rozbiera; Len;.
INT. DOM STANIS;AWY - POK;J STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA
Stanis;awa le;y na swoim ;;;ku i patrzy w jedyn punkt.
Nie karmiona ;winia piszczy w stodole.
Na dziedzi;cu s;ycha; zaniepokojony g;os Barbory.
G;OS BARBORY
Stasiu! Stasiu!
Stanis;awa nie reaguje.
S;ycha;, jak otwieraj; si; drzwi do domu.
G;OS BARBORY
Stasiu! Jeste; w domu, Stasiu?
S;ycha;, jak Barbora chodzi po pokojach.
Barbora zagl;da do pokoju i widzi Stanis;aw;.
BARBORA
Stasiu?
Stanis;awa patrzy na kole;ank; i milczy.
Barbora wchodzi do pokoju, podchodzi do ;;;ka.
BARBORA
Co si; z tob; dzieje? Jeste; chora?
Stanis;awa odwraca wzrok na bok.
BARBORA
Jezu… Powiedz chocia; s;owo. Co si; sta;o, Stasiu?! Ledwo znala;li zast;pstwo. Nie mog;a; zadzwoni;, ostrzec? Dlaczego nie odbiera;a; telefon;w?
Stanis;awa nie reaguje.
BARBORA
Czy to konsekwencje ugryzienia? P;jdziemy do lekarza.
STANIS;AWA
Zabieraj si;.
BARBORA
Co?
STANIS;AWA
(krzyczy)
Zabieraj si;, powiedzia;am!
SEN STANIS;AWY
NAT. DWORZEC - WIECZ;R
STANIS;AWA, BOGDAN, LENA, MAS;WKA
Stanis;awa eskortuje poci;g. W r;kach trzyma aparat fotograficzny.
W wagonie przy oknie stoj; Bogdan i Lena.
Przytulaj; si; i ca;uj;.
Stanis;awa podnosi aparat fotograficzny i zaczyna fotografowa; Bogdana i Lene.
STANIS;AWA
(krzyczy)
Bogdan! Bogdan!
Bogdan przestaje ca;owa; Len;, patrzy na matk;.
STANIS;AWA
(krzyczy)
U;miech!
Poci;g rusza i przyspiesza.
Bogdan macha do matki r;k;.
Lena przyci;ga Bogdana do siebie i zn;w zaczyna go ca;owa;.
Bogdan nie patrzy ju; na matk;.
Stanis;awa biega po peronie.
STANIS;AWA
(krzyczy)
U;miech! Bogdan, u;miechnij si;!
INT. DOM STANIS;AWY - POK;J STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa budzi si; przera;ona na swoim ;;;ku.
Sp;dzi;a noc ubrana, na kocu.
S;ycha;, jak g;odna ;winia piszczy w stodole.
Stanis;awa podnosi si; ci;;ko i idzie do toalety.
INT. STODO;A STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa podaje karm; dla ;wini. Ta z zach;annym piskiem rzuca si; na jedzenie.
Stanis;awa patrzy na ;wini; z obrzydzeniem.
NAT. DW;R STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa wychodzi ze stodo;y z pustym wiadrem.
Kobieta idzie do klatki, w kt;rej le;y martwy Bruno.
Stanis;awa rzuca wiadro, otwiera wolier; i wchodzi do niego.
Stanis;awa siada i k;adzie d;o; na g;owie martwego psa.
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa siedzi przy stole, na kt;rym wci;; stoi nietkni;te ;niadanie.
Kobieta ci;gle nabiera numer syna.
Ale telefon Bogdana jest wy;;czony.
NAT. W DOMU RODZIC;W LENY - RANEK
STANIS;AWA, MATKA LENY
Zrozpaczona Stanis;awa dzwoni do furtki domu rodzic;w Leny.
Wychodzi Matka Leny.
STANIS;AWA
Przepraszam. Wiem, ;e mnie nie znosicie… Znalez;y;cie ich? Wiecie, gdzie oni s;?
MATKA LENY
A ty nie wiesz?
STANIS;AWA
Dzwoni;, Bogdan nie odbiera.
MATKA LENY
(z szyderstwem)
Masz dobrego syna.
STANIS;AWA
Dlaczego mnie poni;asz? Ty te; jeste; matk;. Powiedz mi, je;li co; wiesz.
MATKA LENY
Lena dzwoni;a. Powiedzia;a, ;e s; w Krakowie.
STANIS;AWA
U mojej siostry?
MATKA LENY
Nie, wynaj;li mieszkanie. Bogdan dosta; prac;. Wydaje si; mi, ;e jest budowniczym?
STANIS;AWA
Tak, budowniczy.
MATKA LENY
Mz;le ;e to k;amstwo.
STANIS;AWA
Co jest k;amstwem?
MATKA LENY
Zar;wno o Krakowie, jak i o pracy.
STANIS;AWA
Dlaczego?
MATKA LENY
Nie maj; m;zg;w, dlatego. Nie chc; o niczym my;le;. Nawet o rodzicach. My;l;, ;e schowaj; ;lady. Nic, nic… policja ich znajdzie.
STANIS;AWA
Daj mi telefon Leny.
MATKA LENY
Po co to?
STANIS;AWA
Chc; porozmawia; z Bogdanem.
MATKA LENY
Nie dam Ci telefonu c;rki. Chcesz porozmawia; z synem, zadzwo; do niego.
STANIS;AWA
Ale wy;;czy; telefon.
MATKA LENY
To s; twoje problemy.
STANIS;AWA
Dobra. Wi;c powiedz Lenie, ;eby Bogdan do mnie zadzwoni;.
MATKA LENY
Kim jeste;, by dowodzi;?
STANIS;AWA
Prosz; ci;. To takie ma;e. Prosz; ci;. B;agam!
Stanis;awa kl;czy.
MATKA LENY
(wzgardliwie)
Nie r;b scen. Kogo wyobra;asz? Nieszcz;;liw; matk;? Jak my;lisz, ja kim jestem?
Matka Leny zamyka drzwi, a Stanis;awa kl;czy.
NAT. DW;R STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa kopie ;opat; d;;. W pobli;u le;y zw;oki Bruno.
Dzwoni telefon.
Stanis;awa przestaje kopa;, wyci;ga telefon, patrzy na ekran i niech;tnie odbiera telefon.
G;OS BARBORY
Chcesz zosta; zwolnion;?! Nie wiem, jak b;dziesz si; t;umaczy;, u nas co; takiego si; dzieje… S;ysza;a; ju;?
STANIS;AWA
(rozmawiaj;c przes telefon)
Co?
G;OS BARBORY
O ucieczce?
Stanis;awa milczy.
G;OS BARBORY
W nocy czw;rka uciek;a. Podkop, gnoje, zrobili. Jeden zosta; z;apany, a trzech wci;; szukaj;. Z psami, z automatami, koszmar… Przeczesuj; las ko;o kolonii, w mie;cie samochody zatrzymuj;, do dom;w chodz;…
Stanis;awa rzuca telefon na ziemi; i kontynuuje kopanie grobu dla Bruno.
INT. WYNAJM; MIESZKANIE - WIECZ;R
BOGDAN, LENA
Na wp;; naga Lena siedzi na kraju ;;;ka, patrzy w lustro i maluje usta.
Bogdan le;y w ;;;ku i patrzy w sufit.
LENA
Zam;w co; do jedzenia. Jestem g;odna.
Bogdan niby nie s;yszy.
Lena z irytacj; patrzy na Bogdana.
LENA
B;dziesz ca;y czas le;e;? Co si; dzieje, Bogdanie? Zrobi;e; krok, to id; do ko;ca. Patrzenie na Ciebie jest obrzydliwe.
BOGDAN
Dobrze. Gdzie jest gazeta?
Lena podaje Bogdanowi gazet;.
BOGDAN
Podaj telefon.
Lena podaje Bogdanowi jego telefon.
BOGDAN
Nie, daj sw;j.
LENA
Dzwo; ze swojego.
BOGDAN
M;j jest wy;;czony.
LENA
No to w;;cz.
BOGDAN
Nie chc;.
LENA
Dlaczego?
BOGDAN
To nie twoja sprawa.
(z irytacj;)
O takie b;ahostki b;dziemy si; k;;ci;? M;wi; Ci, daj mi telefon.
LENA
No prosz;. Dzwo; kiedy chcesz.
Lena podaje Bogdanowi sw;j telefon i nadal si; maluje.
Bogdan bierze telefon Leny, otwiera gazet; i nabiera numer.
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - WIECZ;R
STANIS;AWA
Stanis;awa siedzi przy stole.
Nabiera raz za razem numer Bogdana.
Na stole stoj; dwa nietkni;te talerze ze przedwczorajszym ;niadaniem.
Muchy pe;zaj; po jedzeniu.
INT. DOM STANIS;AWY - POK;J STANIS;AWY - WIECZ;R
STANIS;AWA
Stanis;awa wchodzi do pokoju, kl;ka przed ukrzy;owaniem, zaczyna si; modli;.
Ale natychmiast przerya modlitw;.
Kobieta pada w odzie;y wierzchniej na ;;;ku.
Stanis;awa wyjmuje z kieszeni telefon i k;adzie go obok siebie.
INT. MIESZKANIE DO WYNAJ;CIA - RANEK
BOGDAN, LENA
Szcz;;liwy Bogdan i Lena le;; w ;;;ku po seksie.
LENA
By;o dobrze?
BOGDAN
Tak.
LENA
Zawsze tak b;dzie.
BOGDAN
(z u;miechem)
Tak.
Przerwa.
LENA
Kocham ci; Bogdanie.
BOGDAN
I ja Ciebie, Lenko.
Przerwa.
Lena k;adzie g;ow; na ramieniu Bogdanowi.
LENA
A teraz zadzwo; do matki. I powiedz jej wszystko, co o niej my;lisz.
INT. DOM STANIS;AWY - POK;J STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa budzi si; od d;wi;ku telefona.
Stanis;awa bierze telefon i patrzy na ekran.
Widz;c nazw; kontaktu "Bogdan", Stanis;awa z rado;ci; odbiera telefon.
STANIS;AWA
(gor;cy)
Synek, drogi, kochany…
G;OS BOGDANA
(ordynarnie)
Nie szukaj mnie. Nie wr;c; do ciebie.
STANIS;AWA
Co?
G;OS BOGDANA
Nigdy. Idiotka!
Bogdan roz;;cza si;.
STANIS;AWA
(zdezorientowano)
Bogdan!
Stanis;awa po;piesznie nabiera numer Bogdana, ale telefon jest ju; wy;;czony.
STANIS;AWA
Jezu… Synu!
Stanis;awa szlocha i zakrywa g;ow; poduszk;.
INT. MIESZKANIE DO WYNAJ;CIA - RANEK
BOGDAN, LENA
Bogdan i Lena le;; w ;;;ku.
Bogdan odrzuca sw;j telefon.
BOGDAN
Jeste; teraz zadowolona?
LENA
Nie my;l o niej, ale o naszej przysz;o;ci, Bogdanie.
NAT. LAS - DZIE;
STANIS;AWA, BRUNET
Stanis;awa kroczy po lesie.
Kobieta jest zdesperowana.
Ga;;zie bij; j; po twarzy, pozostawiaj; zadrapania na sk;rze, ale Stanis;awa nie zauwa;a b;lu.
Uparcie kroczy do przodu i ;ciska lin; w d;oni.
Stanis;awa znajduje odpowiednie drzewo i przywi;zuje lin; do ga;;zi.
Kobieta szarpie lin;, aby sprawdzi;.
Sucha ga;;; odrywa si;.
Stanis;awa odwi;zuje lin; i idzie dalej.
Ona szuka odpowiedniego drzewa i mocnej ga;;zi.
W krzakach Stanis;awa zauwa;a co; czarnego.
Na ziemi le;y cz;owiek.
Le;y na brzuchu, twarz; w d;;.
Stanis;awa podchodzi do cz;owieka.
To m;;czyzna.
Ona zauwa;a, ;e ubrania na jego plecach s; przesi;kni;te wysuszon; krwi;.
Stanis;awa rzuca lin; i z trudem przewraca m;;czyzn;.
M;;czyzna j;czy, jest nieprzytomny.
Stanis;awa wpatruje si; w jego twarz.
To brunet, jej wi;zie;.
NAT. DW;R STANIS;AWY - DZIE;
STANIS;AWA, POLICJANCI
Stanis;awa siedzi na krze;le, pali i rozmy;la.
W pobli;u bramy zatrzymuje si; samoch;d policyjny.
Na podw;rze wchodz; dw;ch policjant;w.
Stanis;awa gasi papierosa, podnosi si; i idzie na spotkanie nieproszonych go;ci.
POLICJANT
Pani Stanis;awa Lastowska?
STANIS;AWA
Tak. A co si; dzieje?
INT. POSTERUNEK POLICJI - DZIE;
STANIS;AWA, POLICJANCI
Stanis;awa i policjanci siedz; przy stole.
1 POLICJANT
(Stanis;awe)
Wiesz, gdzie jest tw;j syn?
STANIS;AWA
Ju; Ci powiedzia;am. Nie wiem.
2 POLICJANT
Radzimy m;wi; prawd;.
STANIS;AWA
M;wi; prawd;. Nie widzia;am Bogdana od dw;ch dni. Nie odbiera po;;cze;, wy;;czy; telefon.
Czy wiedzia;a;, ;e tw;j syn spotyka si; z nipe;noletni;?
STANIS;AWA
Dowiedzia;am si; niedawno.
2 POLICJANT
Kiedy?
STANIS;AWA
Trzy lub cztery dni temu.
1 POLICJANT
Jak zareagowa;a;?
STANIS;AWA
Jak powinnam zareagowa;? Zakaza;a utrzymywania tego zwi;zku.
2 POLICJANT
Gdzie m;g; pojecha; tw;j syn i zak;adniczka?
STANIS;AWA
Nie jest zak;adniczk;.
1 POLICJANT
Odpowiedz na pytanie. Gdzie?
STANIS;AWA
Nie wiem. Moja siostra mieszka w Krakowie. Ale raczej tam nie pojechali.
2 POLICJANT
Gdzie oni poszli?
STANIS;AWA
Ju; powiedzia;am. Nie wiem!
1 POLICJANT
Wygl;da na to, ;e odgradzasz swojego syna.
STANIS;AWA
W;a;ciwie to mam prawo nie zeznawa; przeciwko bliskim, a tak;e ;;da; adwokata, ale jak wida;, rozmawiam z Tob;. Nie chc;, ;eby by;o gorzej.
1 POLICJANT
Gdzie jeszcze gorzej? Tw;j syn jest podejrzany o napa;; seksualn; na nipe;noletni; i jej porwanie.
STANIS;AWA
Bogdan nie jest taki. Mieli wszystko za zgod;.
1 POLICJANT
Sk;d Pani wie?
STANIS;AWA
Znam mojego syna.
2 POLICJANT
Dobra. Wtedy rodzicam poszkodowanej wyja;;, jaki jest tw;j z;oty, w przeciwnym razie pomy;l; inaczej. Nie pr;bowa;a; spokojnie z nimi rozmawia;?
STANIS;AWA
Nie chc; s;ucha;.
1 POLICJANT
To naturalne. Ojciec poszkodowanej jest g;;wny szef, jest bardzo z;y na twojego syna.
STANIS;AWA
Na Bogdana czeka aresztowanie?
1 POLICJANT
A mo;e inaczej?
2 POLICJANT
By;oby dobrze, gdyby para szybko wr;ci;a i zacz;;a wsp;;pracowa; z dochodzeniem. Wtedy mo;na by;o by liczy; na minimaln; kar;.
1 POLICJANT
A jeszcze lepiej wyja;ni; wszystko rodzicom poszkodowanej. Zgodziliby;cie si; na ;lub, to by;by koniec sprawy.
2 POLICJANT
Pr;dzej czy p;;niej tw;j syn zostanie znaleziony i zatrzymany. Czego by dziewczyna nie m;wi;a, przeprowadz; badania lekarskie, ojciec odpowiednio j; nacisnie, znajdzie spos;b na uzyskania niezb;dnych zezna;, nawet nie w;tp.
1 POLICJANT
Wi;c tw;j syn ma wszelkie szanse sp;dzi; pi;; lat za kratkami, a nawet wi;cej.
INT. DOM STANIS;AWY - KUCHNIA - DZIE;
STANIS;AWA
Stanis;awa porz;dkuje kuchni;.
Uwalnia talerze, myje naczynia.
Dzwoni telefon.
Stanis;awa bierze telefon, odbiera telefon.
G;OS BARBORY
Co mam powiedzie; prze;o;onym?
STANIS;AWA
(rozmawiaj;c przes telefon)
Niczego.
G;OS BARBORY
Nie rozumiem ci;, Stanis;awo.
STANIS;AWA
(rozmawiaj;c przes telefon)
Sama to za;atwi;.
G;OS BARBORY
Kiedy?
STANIS;AWA
(rozmawiaj;c przes telefon)
Kiedy uznam to za stosowne.
G;OS BARBORY
(z obraz;)
Jak wiesz. Twoja sprawa.
Barbora si; roz;;cza.
NAT. ULICA - DZIE;
STANIS;AWA, MAS;WKA
Stanis;awa jedzie rowerem ulic; miasta.
Ma za sob; plecak.
Przed apteka Stanis;awa zatrzymuje si;, zostawia rower i wchodzi do apteki.
NAT. LAS - DZIE;
STANIS;AWA, BRUNET
Stanis;awa z plecakiem za ramionami szuka miejsca, w kt;rym zostawi;a bruneta.
Stanis;awa denerwuje si;, chodzi po lesie w k;;ko.
Wszystkie zaro;la wydaj; si; jej takie same.
W ko;cu Stanis;awa znajduje miejsce, ale bruneta tam nie ma.
Stanis;awa idzie ;ladem przygarni;tej trawy.
Stanis;awa widzi bruneta, kt;ry le;y na ziemi.
Jest nieprzytomny.
Stanis;awa pochyla si; nad brunetem, obmacuje jego czo;o.
Stanis;awa zdejmuje plecak, wyci;ga ampu;k;, strzykawk; i wykonuje zastrzyk.
Stanis;awa wyci;ga z plecaka butelk; z wod;, pije i siada na trawie.
NAT. LAS - WIECZ;R
STANIS;AWA, BRUNET
Brunet odzyskuje przytomno;;, otwiera oczy i m;tnym spojrzeniem patrzy na Stanis;aw;.
BRUNET
(szepcze)
Pi;…
Stanis;awa daje brunetowi kilka ;yk;w, zabiera butelk;.
BRUNET
(szepcze)
Wi;cej… Pi;…
STANIS;AWA
Du;o nie mo;na.
Brunet wyci;ga r;k;.
BRUNET
Pi;!
STANIS;AWA
Powiedzia;am… Nie wolno!
Stanis;awa sprz;ta butelk;, obmacuje czo;o bruneta.
Stanis;awa wyci;ga strzykawk;, ampu;k;.
Chce da; zastrzyk, ale brunet si; opiera.
STANIS;AWA
(krzyczy)
Nie zrobie zastrzyku, zginiesz! Masz seps;.
Brunet uspokaja si;.
Stanis;awa stawi zastrzyk.
BRUNET
(s;abo)
Co zrobisz?… Wydasz mnie?
Stanis;awa patrzy na bruneta i nie odpowiada.
NAT. PRZY BRAMIE NA DW;R STANIS;AWY - NOC
STANIS;AWA, BRUNET
Stanis;awa z trudem ci;gnie bruneta na sobie.
Jako; wchodz; do furtki.
NAT. DW;R STANIS;AWY - NOC
STANIS;AWA, BRUNET
Stanis;awa ci;gnie bruneta do stodo;y.
INT. STODO;A - NOC
STANIS;AWA, BRUNET
W stodole przygotowano materac, stosy szmat.
Stanis;awa wci;ga bruneta do stodo;y i obni;a go na materac.
Brunet j;czy, traci przytomno;;.
Stanis;awa kl;ka, k;adzie bruneta wygodniej.
Stanis;awa wychodzi ze stodo;y.
INT. DOM STANIS;AWY - POK;J STANIS;AWY - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa ;pi na swoim ;;;ku w odzie;y wierzchniej.
Stanis;awa budzi si; i niespokojnie s;ucha d;wi;k;w z podw;rka.
INT. STODO;A - RANEK
STANIS;AWA, BRUNET
Brunet le;y nieprzytomny.
Otwieraj; si; drzwi i wchodzi Stanis;awa.
Stanis;awa podchodzi do brunetka, kl;ka i obmacuje mu czo;o.
Stanis;awa wyci;ga strzykawk; i ampu;k;, wykonuje zastrzyk.
Brunet odzyskuje przytomno;;, otwiera oczy i patrzy na Stanis;aw;.
STANIS;AWA
Czujesz si; lepiej?
BRUNET
(chrypie)
Zadzwo; do mojej dziewczyny…
STANIS;AWA
Dlaczego?
BRUNET
Przyjedzie po mnie…
STANIS;AWA
Dlaczego?
BRUNET
Ona mnie zabierze…
Przerwa.
BRUNET
Nie wierzysz mi?… Zosta;em wrobiony… Moja dziewczyna Ci wszystko powie…
STANIS;AWA
Co mi powie?
BRUNET
;e nie jestem winny. Ona by;a przyjaci;;k; tej, kt;ra zosta;a zamordowana przez samoch;d…
Brunet traci przytomno;;.
Stanis;awa podnosi si;, wychodzi ze stodo;y i zamyka za sob; drzwi na zamek lub rygiel.
NAT. POLE - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa jedzie rowerem po polu.
NAT. PRZY WEJ;CIU DO KOLONII - RANEK
STANIS;AWA
Stanis;awa doje;d;a do wej;cia do kolonii, z;azi z roweru i przypina go do stojaka.
INT. KOLONIA - BIURO NACZELNIKA KOLONII - RANEK
STANIS;AWA, NACZELNIK KOLONII
Stanis;awa siedzi przed naczelnikom kolonii.
NACZELNIK KOLONII
(gniewnie)
Nikt za tob; nie b;dzie biega;. Nie chcesz pracowa;-zwolniaj si;. Znajdziemy kogo;, kto ci; zast;pi.
STANIS;AWA
Wiem, ;e macie k;opoty z powodu ucieczki.
NACZELNIK KOLONII
I jeszcze awantury b;dziesz mi robi;. M;wi;, napisz o;wiadczenie!
STANIS;AWA
Nie przyjecha;am po to.
NACZELNIK KOLONII
A po co?
STANIS;AWA
Chc; ci zaproponowa; ofert;.
NACZELNIK KOLONII
Co? ;artujesz?
STANIS;AWA
Wiem, gdzie ukrywa si; jeden z uciekinier;w. Nie wszyscy zostali z;apani, prawda?
Naczelnik jest zdezorientowany.
NACZELNIK KOLONII
Troje.
STANIS;AWA
A czwarty ukrywa si; w lesie.
Naczelnik podskakuje.
NACZELNIK KOLONII
Wtedy co tu siedzisz? Poka;, gdzie on jest?
Stanis;awa nadal siedzi.
STANIS;AWA
Poka;;, je;li co; dla mnie zrobisz.
NACZELNIK KOLONII
To niewiarygodne.
Naczelnik spada na krzes;o.
NACZELNIK KOLONII
S;ucham.
STANIS;AWA
Musisz porozmawia; ze swoim s;siadem.
NACZELNIK KOLONII
Z jakim jeszcze s;siadem? O co si; chodzi?
STANIS;AWA
Z Kowalskim. Wiem, ;e jeste;cie przyjaci;;mi. Widzia;am was razem w ko;ciele.
NACZELNIK KOLONII
Zdarza si;, ;e chodzimy razem. Jeste;my s;siadami.
STANIS;AWA
Prosz; z nim porozmawia;.
NACZELNIK KOLONII
O czym?
STANIS;AWA
Niech zostawi Bogdana w spokoju.
NACZELNIK KOLONII
Co za Bogdan!?
STANIS;AWA
On wie, kt;ry. Nam;w go, ;eby poszed; na policj;, a ja prszeprowadze ci; do tego mordercy. To on uciek;, prawda?
Stanis;awa podnosi praw; r;k; z plastrem i pokazuje nadgarstek prze;o;onemu.
STANIS;AWA
Ten, kt;ry mnie ugryz;. Szukasz go, prawda?
Naczelnik patrzy na Stanis;aw; i nie wie, co jej odpowiedzie;.
INT. STODO;A - DZIE;
STANIS;AWA, BRUNET
Stanis;awa karmi okaleczonego bruneta kasz;.
Okaleczony ma niezdrowy wygl;d-ci;;ki oddech, oczy b;yszcz; gor;czkowo.
BRUNET
(z trudem, chrapie)
Zadzwo; do mojej dziewczyny…
STANIS;AWA
Jesz.
BRUNET
Potrzebuj; lekarza…
STANIS;AWA
Nie martw si;. Ja stawi; zastrzyki.
BRUNET
;le si; czuj;…
STANIS;AWA
Wiem. Trzymaj si;…
BRUNET
Pi;…
Stanis;awa chce napoi; wi;;nia.
Brunet odpycha kubek z wod;.
BRUNET
Nie trzeba wody… Zadzwo;…
STANIS;AWA
Nie rozumiesz? Jak tylko wyzdrowiejesz, od razu do niej zadzwoni;.
BRUNET
Zadzwo; teraz!
STANIS;AWA
Uspok;j si;. I nie rozkazuj mi, co mam robi;.
Na dziedzi;cu s;ycha; g;os Barbory.
G;OS BARBORY
Stasiu!
Stanis;awa dr;y z zaskoczenia.
STANIS;AWA
Cicho!
Stanis;awa stawi talerz z owsiank;, podnosi si; i wychodzi ze stodo;y.
Brunet j;czy.
STANIS;AWA
(sycze;)
Le; cicho!
Stanis;awa wychodzi ze stodo;y i zamyka za sob; drzwi.
NAT. DW;R STANIS;AWY - DZIE;
STANIS;AWA, BARBORA
Na ;rodku dziedzi;ca stoi Barbora.
Od stodo;y do niej idzie Stanis;awa.
BARBORA
Стася, как это всё понимать?
Stasiu, jak to wszystko rozumie;?
Stanis;awa podchodzi do przyjaci;;ki.
STANIS;AWA
M;wi;am ci, ;e to za;atwi;.
BARBORA
Tak, wiem… By;a; u szefa. Ale… Szanta;ujesz go, prawda?
STANIS;AWA
Nie wtr;caj si; nie w swoje sprawy Basia.
BARBORA
Nie wspinam si;. Tylko szef kaza; z tob; porozmawia;. Ostrzec ci; przed g;upo;;;. M;wi;a;, ;e wiesz, gdzie jest wi;zie;?
STANIS;AWA
Nie ma o czym rozmawia;. Wszystko wymy;li;am.
BARBORA
Wymy;li;a;?
STANIS;AWA
Tak. Wymy;li;am, wzi;;am z g;owy!
BARBORA
Nie rozumiem, Stasiu. Dlaczego?!
STANIS;AWA
Dlatego ;e wagarowa;am trzy dni. Trzeba by;o co; usprawiedliwi;. Dlatego powiedzia;am o lesie, mo;e uwierz;, ;e pomog;am szuka;.
BARBORA
C;;, nie wiem… Dziwna wym;wka. G;upie.
STANIS;AWA
Mo;e g;upie. Tylko to jest lepsze ni; nic.
INT. STODO;A - DZIE;
BRUNET
Brunet ma trudno;ci z czo;ganiem si; do desek, kt;re stoj; w k;cie.
W;r;d tych desek znajduje si; ;redniej wielko;ci kij, kt;ry mo;na wygodnie trzyma; w d;oni.
Brunet ci;gnie za kij, deski spadaj; z ha;asem.
NAT. DW;R STANIS;AWY - DZIE;
STANIS;AWA, BARBORA
Barbora s;yszy ha;as ze stodo;y, patrzy pytaj;co na Stanis;aw;, czekaj;c na jej wyja;nienia.
STANIS;AWA
;winia zosta;a wypuszczona z zagrody, trzeba j; wyczy;ci;, a ona wariuje.
Barbora patrzy z niedowierzaniem na Stanis;aw;.
BARBORA
Co si; z tob; dzieje, Stasiu?
Nagle ogarnia j; przypuszczenie.
BARBORA
Gdzie Bogdan?
STANIS;AWA
Id; Basiu. Musz; pracowa;.
Barbora kr;ci g;ow;.
BARBORA
O co Ci chodzi, kole;anko? Nie chcesz mi to wzt;umaczy;?
STANIS;AWA
Prosz; ci;, nie przeszkadzaj. Powiedzia;am, ;e mam wiele do zrobienia.
BARBORA
Dobra. Jak chcesz. Mam do;; oprawdywa; ciebie.
Barbora idzie do furtki, wychodzi na zewn;trz, zamyka furtk; i idzie wzd;u; ogrodzenia.
Stanis;awa, odprowadza Barbar; wzrokiem i idzie do stodo;y.
INT. STODO;A - DZIE;
STANIS;AWA, BRUNET, BARBORA
Stanis;awa wchodzi do stodo;y.
Brunet pr;buje j; zaatakowa; i uderzy; kijem w g;ow;, ale si;y s; nier;wne.
Stanis;awa powala bruneta na ziemi;, ten rozpaczliwie walczy.
BRUNET
(chryp;c)
Daj mi telefon, suko!
Brunet traci przytomno;;.
Stanis;awa wstaje, ci;;ko oddycha.
W otworze drzwi pojawia si; Barbora.
Barbora patrzy z przera;eniem to na bruneta, to na Stanis;awe.
W ko;cu wraca do niej zaniem;wienie.
BARBORA
Zwariowa;a;?
Barbora chce wyj;; ze stodo;y, ale Stanis;awa rzuca si; na ni; i wci;ga do stodo;y.
NAT. POLE - DZIE;
STANIS;AWA
Stanis;awa jedzie rowerem po polu.
Kobieta jest podekscytowana i bardzo si; spieszy.
Za ramionami Stanis;awy wisi plecak.
INT. KOLONIA - BIURO NACZELNIKA KOLONII - RANEK
STANIS;AWA, NACZELNIK KOLONII
Stanis;awa siedzi przed naczelnikiem kolonii i trzyma na kolanach plecak.
NACZELNIK KOLONII
Czy tw;j syn jest winny, czy nie, to nie moja sprawa. Niech policja si; rozbiera, a ja nie b;d; wtr;ca; si; w jakie; w;tpliwe przygody.
STANIS;AWA
Ale b;dziesz mia; konsekwencje z powodu ucieczki.
NACZELNIK KOLONII
Nie wprowadzaj mnie w b;;d, skarbie. Gdyby; naprawd; znalaz;a wi;;nia, nie zrobi;aby; tego spektaklu, poniewa; jeste; pracownikiem naszej instytucji, znasz wszystkie nasze zasady i instrukcje. To znaczy ;e nikogo nie znalaz;a; w lesie. Po prostu wykorzysta;a sytuacj;, by uwolni; syna od odpowiedzialno;ci za jego sprawy.
Stanis;awa wspina si; do plecaka, wyjmuje aparat fotograficzny.
STANIS;AWA
Nie wymy;li;am tego.
Stanis;awa pokazuje zdj;cie bruneta zrobione w stodole.
STANIS;AWA
Prasz;.
Naczelnik kolonii wyci;ga r;k;.
NACZELNIK KOLONII
Mog; przyjrze; si; bli;ej?
Stanis;awa chowa aparat do plecaka.
STANIS;AWA
Spe;nij moje warunki, i wszystko sko;czy si; dla ciebie bezpiecznie.
NACZELNIK KOLONII
Nie musisz myli; jednego z drugim. Z Kowalskim nie zamierzam rozmawia;.
INT. STODO;A - DZIE;
STANIS;AWA, BRUNET, BARBORA
Stanis;awa wchodzi do stodo;y, gdzie le;; jej wi;;niowie.
Brunet p;dzi w brednie nieprzytomny.
Zwi;zana Barbora co; mruczy Stanis;awie, ale ma knebel w ustach.
Stanis;awa przysiaduje, wyci;ga knebel z ust Barbory.
Barbora ci;;ko oddycha, gard;o jest suche.
BARBORA
(chrapliwie)
Wezwij karetk;. On umiera.
STANIS;AWA
Oczywi;cie Basia. Teraz.
Stanis;awa wciska knebel z powrotem, a Barbora muczy i walczy.
NAT. DW;R STANIS;AWY - DZIE;
MAS;WKA
Na dziedziniec domu Stanis;awy wchodzi oddzia; specjalny.
INT. STODO;A - DZIE;
STANIS;AWA, BRUNET, BARBORA, MAS;WKA
Stanis;awa wpycha knebel do ust Barbory, sprawdza, czy r;ce i nogi kole;anki s; bezpiecznie zwi;zane, napina w;z;y.
STANIS;AWA
Zawsze lezisz nie w swoje sprawy Basiu
Do stodo;y w;amuj; si; komandosi.
Stanis;awa rzuca si; na nich, zamykaj;c sob; bruneta.
STANIS;AWA
(rozpaczliwie krzyczy)
Nie!
NAT. DW;R STANIS;AWY - DZIE;
POLICJANCI, KOMANDOSI
Na dziedzi;cu stoj; policjanci i komandosi.
Rozmawiaj; o czym; mi;dzy sob;.
Drzwi do stodo;y s; otwarte.
Drzwi do domu s; otwarte.
Brama na dziedziniec jest otwarta.
Za p;otem stoi samoch;d policyjny.
INT. SCHODY - DZIE;
BOGDAN, LENA
Bogdan z plecakiem za plecami biegnie schodami w d;;.
Za Bogdanem biegnie Lena.
LENA
Zostawisz mnie, paskudo?
Bogdan biegnie w d;; nie odwracaj;c si;.
Lena zatrzymuje si;.
LENA
(krzyczy)
No to id; do diab;a! Bez ciebie prze;yj;, draniu!
Bogdan ukrywa si; za zakr;tem schod;w.
Lena siada na schodach i p;acze.
NAT. ULICA - DZIE;
BOGDAN, MAS;WKA
Bogdan wyskakuje z wej;cia do domu i zdecydowanie kroczy ulic;.
INT. CELA WI;ZIENNA - DZIE;
STANIS;AWA
Станислава сидит и смотрит в одну точку.
Stanis;awa siedzi i patrzy w jedyn punkt.
NAT. W DOMU RODZIC;W LENY - DZIE;
LENA, MATKA LENY
Lena z plecakiem za ramionami podchodzi do furtki.
Lena otwiera furtk;.
Na dziedzi;cu stoi Matka Leny.
MATKA LENY
Zjawi;a; si;?
LENA
(smutno)
Cze;;, mamo.
MATKA LENY
A teraz pogadamy. Ojciec czeka na Ciebie. Specjalnie do pracy nie pojecha;.
Lena przytula matk; i p;acze.
Matka Leny obejmuje Len;.
Matka Leny i Lena id; do domu.
INT. DOM RODZIC;W LENY - SALON - DZIE;
LENA, MATKA LENY, OJCIEC LENY
Wszyscy trzej siedz; na kanapie.
Ponura Lena trzyma plecak na kolanach.
OJCIEC LENY
(Lenie)
Nie zastanawiajmy si; teraz, kto ma racj;, a kto jest winny. Powiedz mi jedno. Dobrowolnie wyjecha;a;? Czy ten gnojek Ci; zmusi;?
LENA
(Ojcu)
Zmusi;.
OJCIEC LENY
(Matce)
Tak jak m;wi;em.
(Lenie)
A co z seksem?
LENA
(Ojcu)
Co?
OJCIEC LENY
(Lenie)
Dobrowolnie, czy zgwa;ci; ci;?
LENA
(Ojcu)
Zgwa;ci;.
OJCIEC LENY
(Lenie)
Potwierdzisz to policji?
LENA
(Ojcu)
Oczywi;cie.
INT. DOM LENY - POK;J LENY - DZIE;
LENA, MATKA LENY
Lena i matka Leny wchodz; do pokoju.
Lena rzuca plecak na pod;og;.
MATKA LENY
We; prysznic, przebierz si;, a ja ci; nakarmi;.
LENA
Mamo, mam op;;nienie.
MATKA LENY
(wystraszono)
Jeste; pewna?
LENA
Od dw;ch tygodni.
MATKA LENY
Zapisz; ci; do lekarza.
Przerwa.
Matka Leny patrzy c;rce w oczy.
MATKA LENY
Je;li tak… To…
Przerwa.
MATKA LENY
Mam nadziej;, ;e rozumiesz, co musimy zrobi;?
INT. POK;J RANDKOWY - DZIE;
STANIS;AWA, BOGDAN, MAS;WKA
Bogdan siedzi na krze;le.
Drzwi si; otwieraj;.
Wchodzi stra;nik i Stanis;awa w kajdankach.
Na jej prawej r;ce nie ma plastra, ale wida; ;lady ugryzienia.
Stra;nik zdejmuje kajdanki, wskazuje Stanis;awie na krzes;o.
Stanis;awa siada naprzeciw Bogdana.
Matka i syn patrz; na siebie w milczeniu.
BOGDAN
Od razu przyjecha;em, mamo. Jak tylko dowiedzia;em si;, co si; sta;o.
Stanis;awa patrzy w milczeniu na syna.
BOGDAN
To wszystko przeze mnie. Przepraszam, mamo.
STANIS;AWA
Za co prosisz o przebaczenie?
BOGDAN
Nie trzeba by;o spotyka; si; z Len;.
STANIS;AWA
Tak.
Przerwa.
STANIS;AWA
Pracujesz?
BOGDAN
Tak.
STANIS;AWA
Gdzie?
BOGDAN
U Wojtka.
STANIS;AWA
Jeszcze u Wojtka?
BOGDAN
Tak. Cieszy; si;, ;e wr;ci;em.
STANIS;AWA
Mo;e i prawde m;wi;- nie szukaj; dobra od dobra.
BOGDAN
Tak. Wi;c mam si; dobrze. Nie martw si; o mnie, mamo.
Stanis;awa i Bogdan patrz; na siebie i u;miechaj; si;.
STANIS;AWA
A co z rodzicami Leny?
BOGDAN
(k;amie)
Wszystko za;atwili;my, mamo.
STANIS;AWA
Odebrali zg;oszenie policji?
BOGDAN
(k;amie)
Tak. Odebrali.
STANIS;AWA
I nie maj; ju; ;adnych skarg?
BOGDAN
Nie.
Stanis;awa u;miecha si;.
STANIS;AWA
Staraj si; nie pope;nia; wi;cej b;;d;w, Bogdanie.
BOGDAN
B;d; czeka; na tw;j powr;t, mamo.
STANIS;AWA
Ja te;, Bogdanie.
Matka i syn patrz; na siebie z czu;o;ci;.
INT. KOLONIA - KORYTARZ - DZIE;
STANIS;AWA, BARBORA
Stanis;awa idzie korytarzem kolonii.
Jest ubrana w str;j aresztanta.
Kobieta niesie po;ciel-poduszk;, koc.
Za Stanis;aw; idzie gniewna Barbora.
BARBORA
Co ty za g;upia Stasiu?!
Stanis;awa dumnie niesie sw;j ci;;ar i nie odpowiada na pytanie Barbory.
NAT. DW;R STANIS;AWY - DZIE;
BOGDAN, POLICJANCI
Bogdan siedzi na dziedzi;cu na krze;le.
Ma aparat fotograficzny w r;kach.
Bogdan przegl;da zdj;cia.
Tutaj sp;dzaj; czas z matk; na wakacjach. Oto pierwsze ;wiczenia Stanis;awy na dworze-portret zmar;ego Bruno. A ty s; zdj;cia Leny.
Bogdan zaczyna usuwa; zdj;cia Leny.
Ulic; jedzie radiow;z i zatrzymuje si; przy furtce.
Z samochodu wychodz; policjanci i wchodz; przez furtk; na podw;rze.
Bogdan k;adzie aparat na stole.
Bogdan wstaje i idzie na spotkanie z policjantami.
Twarz Bogdana jest spokojna.
Wydaje si;, ;e jest nawet zadowolony z takiego zako;czenia.
KO;C;WKA
Свидетельство о публикации №221040600930