Sw Lukasz Wojno-Jasieniecki Duch, dusza i cialo

Swiety Biskup Lukasz (Wojno-Jasieniecki)

Duch, dusza i cialo

Ksiazka, ktora trzymacie przed soba, jest dzielem z zakresu apologetyki. Jej autor, arcybiskup Lukasz (Wojno-Jasieniecki), byl wybitnym lekarzem i moglby do konca zycia z calkowicie czystym sumieniem niesc te posluge cierpiacemu czlowieczenstwu. Jednak poczul powolanie do jeszcze wyzszej sluzby i w najstraszniejszych dla Cerkwi latach przyjal swiecenia kaplanskie, a wkrotce potem zostal biskupem. Po krotkim okresie przebywania na zmieniajacych sie z woli obcych stolicach — dlugie lata spedzil w wiezieniu.


Spis tresci

.• Przedmowa
• O zyciu arcybiskupa Lukasza
Rozdzial pierwszy
Jakie wnioski mozemy wyciagnac ze wspolczesnego stanu nauk przyrodniczych
Rozdzial drugi
Serce jako organ wyzszego poznania
Rozdzial trzeci
Mozg i duch.
Duch w przyrodzie
Rozdzial czwarty
Duch roslin i zwierzat
Rozdzial piaty
Dusza zwierzat i czlowieka
Rozdzial szosty
Duch nie jest bezwarunkowo zwiazany z dusza i cialem
Rozdzial siodmy
Transcendentalne, duchowe zdolnosci
Rozdzial osmy
O czlowieku wewnetrznym
Rozdzial dziewiaty
Niesmiertelnosc
________________________________________
Przedmowa

Przez kilka dziesiecioleci XX wieku Rosyjska Cerkiew Prawoslawna zyla pod naciskiem najciezszych przesladowan. Jednym z wielu aspektow tych represji byl terror moralno-intelektualny. Ateistyczna wladza, przejawszy wszystkie dziedziny kultury, oglosila w imie nauki, ze Boga nie ma. Ilu ludzi o slabej wierze te nachalne deklaracje uczynily jeszcze bardziej niewierzacymi! Nawet ci, ktorzy byli mocni w wierze, lecz malo obeznani z teologia (a wielka wiedza zawsze byla i bedzie udzialem mniejszosci), nie wiedzieli, co odpowiedziec, gdy wyrok na religie przynosili im ich wlasni dzieci lub wnuki, wychowani w bezboznym swiecie. To byla bez watpienia jedna z glownych przyczyn zerwania ciaglosci wiary w wiekszosci rosyjskich rodzin.
Szczegolna uwage przesladowcy skupiali na tym, by Cerkiew milczala w obliczu najbardziej wscieklych i bezwstydnych atakow. Slynna konstytucja stalinowska pod pojeciem „wolnosci sumienia” rozumiala „wolnosc sprawowania kultu religijnego oraz propagandy antyreligijnej”, odmawiajac Cerkwi – co wielokrotnie podkreslali rozni „oficjalni przedstawiciele” – prawa do „propagandy religijnej”. Warunkiem „cichego i spokojnego zycia” dla kaplana i kazdego chrzescijanina byl wiec calkowity zakaz gloszenia kazan. W wielu cerkwiach kazania w ogole przestaly byc wyglaszane, w innych ograniczano sie do „tematow ewangelicznych”, czesto przedstawianych w sposob niemalze archeologiczny. Apologetyka (obrona wiary przed bezboznoscia) byla calkowicie zakazana, i nawet gdy po cwiercwieczu przerwy wznowiono dzialalnosc seminariow i akademii duchownych, przedmiot o takiej nazwie nie istnial w programie nauczania.
Ksiazka, ktora trzymasz w reku, jest dzielem z zakresu apologetyki. Jej autor, arcybiskup Lukasz (Wojno-Jasieniecki), byl wybitnym lekarzem i moglby do konca zycia z calkowicie czystym sumieniem niesc pomoc cierpiacemu czlowiekowi. Ale poczul powolanie do jeszcze wyzszej sluzby – i w najtrudniejszych dla Cerkwi czasach przyjal swiecenia kaplanskie, a wkrotce potem zostal biskupem. Po krotkim czasie spedzonym na zmieniajacych sie (z cudzej woli) katedrach – przyszly dlugie lata wiezienia. Po;niej nadeszly czasy kruchego i dwuznacznego „konkordatu stalinowskiego”, kiedy to pod wplywem wydarzen wojennych, w dosc ograniczonym zakresie, nastapilo ozywienie zycia cerkiewnego. Wiekszosc kaplanow, ktorzy wrocili z wiezien i lagrow, odczuwala jedno: „teraz mozemy sluzyc”. Ale Wladyka Lukasz chcial nie tylko sluzyc – on chcial walczyc o dusze tych, ktorzy byli daleko od Cerkwi. Tak powstala ta ksiazka – jedno z wybitnych dziel cerkiewnego „samizdatu”, ktory, nawiasem mowiac, istnial nawet w najgro;niejszych czasach, kiedy nie bylo jeszcze mowy o literackim czy politycznym samizdacie inteligencji.
W swojej ksiazce arcybiskup Lukasz analizuje teorie wyzszej dzialalnosci nerwowej akademika Iwana Pawlowa, ktora w ZSRR ogloszono szczytowym osiagnieciem materializmu. Autor pokazuje, ze jedynym systemem filozoficznym, ktory moze te teorie prawdziwie w sobie pomiescic, jest najbardziej antymaterialistyczne z doktryn XX wieku – nauka Henriego Bergsona. Gdy z tego rodzaju apologetyka wystepuje laureat Nagrody Stalina w dziedzinie medycyny, to jego glos wazy znacznie wiecej, niz gdyby czynil to nawet wybitny teolog, ale mniej obeznany z naukami przyrodniczymi.
Ocena tej ksiazki musi uwzgledniac cel, jaki postawil sobie jej autor. To nie jest traktat z dogmatyki ani antropologii teologicznej. Na przyklad rozroznienie miedzy duchem a dusza nie ma tu charakteru metafizycznego. Sam sposob uzycia tych pojec przez autora jest w duzej mierze dynamiczny: uznajac wplyw cielesnej strony czlowieka na duchowa, autor wskazuje takze na wplyw ducha na cialo. „Duchem” nazywa sfere, w ktorej dominuje pierwiastek duchowy, zas „dusza” – te, w ktorej duchowe scisle wiaze sie z cielesnym i od niego zalezy.
Ta niezwykla ksiazka czlowieka, ktory przez cale zycie sluzyl Bogu i bronil wiary oraz Cerkwi – czynem, slowem i pismem – bedzie i nadal pomagac wielu w odnalezieniu wiary, radosci w Panu oraz w przezwyciezeniu „antyreligijnych przesadow”.
Protojerej Walentin Asmus


________________________________________
O zyciu arcybiskupa Lukasza
Arcybiskup Lukasz, w swiecie Walentyn Feliksowicz Wojno-Jasieniecki, urodzil sie w Kerczu 27 kwietnia 1877 roku w rodzinie aptekarza. Jego ojciec byl katolikiem, matka – prawoslawna. Zgodnie z prawami Imperium Rosyjskiego dzieci z takich rodzin musialy byc wychowywane w wierze prawoslawnej. Byl trzecim z pieciorga dzieci.
W Kijowie, dokad po;niej przeprowadzila sie rodzina, Walentyn ukonczyl gimnazjum i szkole rysunkowa. Zamierzal wstapic do Petersburskiej Akademii Sztuk Pieknych, lecz rozwazajac wybor zyciowej drogi, zdecydowal, ze powinien zajmowac sie tylko tym, co „przynosi pozytek cierpiacym ludziom”, i zamiast malarstwa wybral medycyne. Jednak na wydziale lekarskim Uniwersytetu Kijowskiego sw. Wlodzimierza wszystkie miejsca byly juz zajete i Walentyn zapisal sie na wydzial prawa. Na pewien czas pociag do malarstwa ponownie zwyciezyl – wyjechal do Monachium i wstapil do prywatnej szkoly profesora Knirra, lecz po trzech tygodniach, steskniwszy sie za domem, powrocil do Kijowa, gdzie kontynuowal nauke rysunku i malarstwa. W koncu Walentyn spelnil swoje gorace pragnienie „byc uzytecznym dla chlopow, tak slabo zaopatrzonych w pomoc lekarska” i wstapil na wydzial lekarski Uniwersytetu Kijowskiego sw. Wlodzimierza. Studiowal znakomicie. „Na trzecim roku – pisal w Wspomnieniach – zaszla ciekawa ewolucja moich zdolnosci: umiejetnosc bardzo subtelnego rysowania i zamilowanie do formy przeszly w milosc do anatomii...”.
W 1903 roku Walentyn Feliksowicz ukonczyl uniwersytet. Pomimo namow przyjaciol, aby zajal sie nauka, oglosil swoje pragnienie, by cale zycie byc „chlopskim”, ziemskim lekarzem, pomagajacym biednym ludziom. Wybuchla wojna rosyjsko-japonska. Walentynowi Feliksowiczowi zaproponowano sluzbe w oddziale Czerwonego Krzyza na Dalekim Wschodzie. Kierowal tam oddzialem chirurgii w szpitalu kijowskiego Czerwonego Krzyza w Czycie, gdzie poznal siostre milosierdzia Anne Lanska i zawarl z nia sakramentalny zwiazek malzenski. W Czycie mlodzi malzonkowie nie mieszkali dlugo.
Od 1905 do 1917 roku W. F. Wojno-Jasieniecki pracowal w miejskich i wiejskich szpitalach guberni symbirskiej, kurskiej i saratowskiej, a takze na Ukrainie i w Pierieslawiu Zaleskim. W 1908 roku przyjechal do Moskwy i zostal eksternem kliniki chirurgicznej profesora P. I. Diakonowa.
W 1916 roku W. F. Wojno-Jasieniecki obronil doktorat Znieczulenie regionalne, o ktorym jego oponent, znany chirurg Martynow, powiedzial:
„Przywyklismy do tego, ze rozprawy doktorskie zwykle pisze sie na zadany temat, w celu uzyskania wyzszych stanowisk w sluzbie, i ich wartosc naukowa jest niewielka. Lecz gdy czytalem panska ksiazke, mialem wrazenie spiewu ptaka, ktory nie moze nie spiewac, i wysoko ja ocenilem”. Uniwersytet Warszawski nagrodzil Walentyna Feliksowicza nagroda imienia Chojnackiego za najlepsze dzielo wytyczajace nowe drogi w medycynie.
Od 1917 do 1923 roku pracowal jako chirurg w Nowomiejskim szpitalu Taszkientu, wykladal w szkole medycznej, po;niej przeksztalconej w wydzial lekarski.
W 1919 roku na gru;lice zmarla zona Walentyna Feliksowicza, pozostawiajac czworo dzieci: Michala, Helene, Aleksego i Walentyna.
Jesienia 1920 roku W. F. Wojno-Jasieniecki zostal zaproszony do objecia katedry chirurgii operacyjnej i anatomii topograficznej w nowo otwartym Panstwowym Uniwersytecie Turkiestanskim w Taszkiencie. W tym czasie aktywnie uczestniczyl takze w zyciu cerkiewnym, uczeszczal na zebrania taszkienckiego bractwa cerkiewnego. W 1920 roku na jednym z cerkiewnych zjazdow powierzono mu wygloszenie referatu o aktualnym stanie eparchii taszkienckiej. Referat zostal wysoko oceniony przez biskupa taszkienckiego Innocentego. „Doktorze, powinien pan zostac kaplanem” – powiedzial do Wojno-Jasienieckiego. „Nie mialem zadnych mysli o kaplanstwie – wspominal po;niej Wladyka Lukasz – lecz slowa Przewielebnego Innocentego przyjalem jako Boze wezwanie przez usta arcybiskupa i ani chwili sie nie wahajac, odpowiedzialem: «Dobrze, Wladyko! Zostane kaplanem, jesli taka jest wola Boza!»”.
W 1921 roku Walentyn Feliksowicz zostal wyswiecony na diakona, a tydzien po;niej, w swieto Ofiarowania Panskiego, Przewielebny Innocenty udzielil mu swiecen prezbiteratu. Ojciec Walentyn zostal skierowany do soboru taszkienckiego z obowiazkiem gloszenia kazan. W stanie kaplanskim Wojno-Jasieniecki nie zaprzestal operacji i wykladow. W pa;dzierniku 1922 roku aktywnie uczestniczyl w pierwszym zje;dzie naukowym lekarzy Turkiestanu.
Fala odnowicielstwa z 1923 roku dotarla takze do Taszkientu. Biskup Innocenty opuscil miasto, nie przekazawszy nikomu katedry. Wtedy ojciec Walentyn wraz z protojerejem Michalem Andriejewem przejeli kierowanie eparchia, zjednoczyli wszystkich wiernych kaplanow i starostow cerkiewnych i zorganizowali za zgoda GPU zjazd.
W 1923 roku ojciec Walentyn przyjal postrzyzyny mnisze. Przewielebny Andrzej, biskup Uchtomski, zamierzal nadac mu przy postrzyzynach imie uzdrowiciela Pantelejmona, lecz po uczestnictwie w liturgii sprawowanej przez kandydata i po wysluchaniu jego kazania zatrzymal sie na imieniu apostola, Ewangelisty, lekarza i malarza sw. Lukasza. 30 maja tego samego roku hieromnich Lukasz zostal potajemnie wyswiecony na biskupa w cerkwi sw. Mikolaja Cudotworcy w Pendzikencie przez biskupa Wolchowskiego Daniela i biskupa Suzdal¬skiego Bazylego. Na chirotonii obecny byl zeslany kaplan Walentyn Swiencicki. Przewielebny Lukasz zostal mianowany biskupem Turkiestanskim.
10 czerwca 1923 roku biskup Lukasz zostal aresztowany jako zwolennik patriarchy Tichona. Postawiono mu niedorzeczny zarzut: kontakty z orenburskimi kontrrewolucyjnymi kozakami i powiazania z Anglikami. W wiezieniu taszkienckiego GPU Wladyka Lukasz ukonczyl swoje po;niej slynne dzielo Szkice chirurgii ropnej. W sierpniu zostal przewieziony do moskiewskiego GPU.
W Moskwie Wladyka otrzymal zezwolenie na zamieszkanie w prywatnym mieszkaniu. Sluzyl wraz z patriarcha Tichonem Liturgie w cerkwi Zmartwychwstania Panskiego w Kadaszach. Swiatobliwy potwierdzil prawo biskupa Turkiestanskiego Lukasza do dalszej pracy chirurgicznej. W Moskwie Wladyke ponownie aresztowano i osadzono w Butyrkach, a nastepnie w wiezieniu Taganka, gdzie ciezko przeszedl grype. Do grudnia sformowano etap wschodniosyberyjski i biskup Lukasz wraz z protojerejem Michalem Andriejewem zostali wyslani na zeslanie nad Jenisej. Droga wiodla przez Tiumen, Omsk, Nowonikolajewsk (dzisiejszy Nowosybirsk), Krasnojarsk. Wie;niow wieziono w „stolypinowskich” wagonach, a ostatni odcinek drogi do Jenisejska – 400 kilometrow – musieli pokonac saniami w siarczysty styczniowy mroz. W Jenisejsku wszystkie czynne jeszcze cerkwie nalezaly do „odnowicieli”, wiec biskup sluzyl w prywatnym mieszkaniu. Pozwolono mu tez operowac. Na poczatku 1924 roku, wedlug swiadectwa mieszkanki Jenisejska, Wladyka Lukasz przeszczepil nerki cielecia umierajacemu mezczy;nie, po czym pacjentowi ulzylo. Jednak oficjalnie pierwsza taka operacja uwaza sie przeprowadzony w 1934 roku przez doktora I. I. Worona przeszczep nerki swini kobiecie chorej na mocznice.
W marcu 1924 roku biskup Lukasz zostal aresztowany i pod konwojem wyslany do obwodu jenisejskiego, do wioski Chaja nad rzeka Cziuna. W czerwcu powrocil znowu do Jenisejska, lecz wkrotce nastapilo zeslanie do Turuchanska, gdzie Wladyka sluzyl, glosil kazania i przeprowadzal operacje. W styczniu 1925 roku zeslano go do Plachina – odleglej miejscowosci nad Jenisejem, poza Kolem Polarnym, a w kwietniu ponownie przeniesiono go do Turuchanska.
Po zakonczeniu zeslania Wladyka wrocil do Taszkientu, zamieszkal w domku przy ulicy Nauczycielskiej i sluzyl w cerkwi sw. Sergiusza z Radoneza.
6 maja 1930 roku Wladyka zostal aresztowany w zwiazku ze sprawa smierci profesora wydzialu medycznego katedry fizjologii Iwana Pietrowicza Michajlowskiego, ktory popelnil samobojstwo w stanie niepoczytalnosci. 15 maja 1931 roku, po roku wiezienia, wydano wyrok (bez procesu): zeslanie na trzy lata do Archangielska.
W latach 1931–1933 Wladyka Lukasz mieszkal w Archangielsku, gdzie prowadzil przyjecia chorych w ambulatorium. Wiera Michajlowna Walniewa, u ktorej mieszkal, leczyla chorych domowymi masciami z gleby – kataplazmami. Wladyke zainteresowala ta metoda i zastosowal ja w warunkach szpitalnych, zatrudniajac tam rowniez Wiere Michajlowna. W nastepnych latach prowadzil liczne badania w tej dziedzinie.
W listopadzie 1933 roku metropolita Sergiusz zaproponowal Wladyce Lukaszowi objecie wolnej katedry biskupiej. Wladyka jednak propozycji nie przyjal.
Po krotkim pobycie na Krymie Wladyka powrocil do Archangielska, gdzie przyjmowal chorych, ale nie operowal.
Wiosna 1934 roku Wladyka odwiedzil Taszkient, a nastepnie przeniosl sie do Andizanu, gdzie operowal i wykladal. Tam zachorowal na goraczke papataci, grozaca utrata wzroku, i po nieudanej operacji oslepl na jedno oko. W tym samym roku udalo sie wreszcie wydac Szkice chirurgii ropnej. Wladyka odprawial nabozenstwa i kierowal oddzialem taszkienckiego Instytutu Pomocy Dora;nej.
13 grudnia 1937 roku nastapil nowy areszt. W wiezieniu przesluchiwano Wladyke „konwejerem” (13 dob bez snu), domagajac sie podpisania protokolow. Oglosil glodowke (18 dni), lecz protokolow nie podpisal. Skutkiem bylo nowe zeslanie na Syberie. W latach 1937–1941 Wladyka mieszkal we wsi Bolszaja Murta w obwodzie krasnojarskim.
Rozpoczela sie Wielka Wojna Ojczy;niana. We wrzesniu 1941 roku Wladyke przewieziono do Krasnojarska, aby pracowal w miejscowym punkcie ewakuacyjnym – kompleksie dziesiatkow szpitali przeznaczonych dla leczenia rannych.
W 1943 roku Wladyka Lukasz zostal arcybiskupem krasnojarskim. Rok po;niej przeniesiono go do Tambowa jako arcybiskupa tambowskiego i miczurinskiego. Tam kontynuowal prace lekarska – pod jego opieka znajdowalo sie 150 szpitali.
W 1945 roku doceniono dzialalnosc pasterska i lekarska Wladyki: otrzymal prawo noszenia brylantowego krzyza na klobuku i zostal odznaczony medalem „Za ofiarna prace w Wielkiej Wojnie Ojczy;nianej 1941–1945”.
W lutym 1946 roku arcybiskup tambowski i miczurinski Lukasz zostal laureatem Nagrody Stalina I stopnia za opracowanie naukowe nowych metod chirurgicznego leczenia chorob ropnych i ran, przedstawionych w pracach Szkice chirurgii ropnej oraz Po;ne resekcje przy zakazonych ranach postrzalowych stawow.
W latach 1945–1947 ukonczyl prace nad esejem Duch, dusza i cialo, rozpoczeta na poczatku lat 20.
26 maja 1946 roku Wladyka Lukasz, pomimo protestow tambowskiej wspolnoty, zostal przeniesiony do Symferopola i mianowany arcybiskupem krymskim i symferopolskim.
Lata 1946–1961 byly calkowicie poswiecone posludze arcypasterskiej. Choroba oczu postepowala i w 1958 roku nastapila calkowita slepota.
Jednak – jak wspominal protojerej Jewgienij Worszewski – nawet ten niedostatek nie przeszkadzal Wladyce w odprawianiu Boskiej Liturgii. Arcybiskup Lukasz wchodzil bez pomocy do swiatyni, calowal ikony, recytowal z pamieci modlitwy liturgiczne i Ewangelie, namaszczal olejem, glosil przejmujace kazania. Niewidomy arcypasterz nadal kierowal eparchia symferopolska przez trzy lata i czasami przyjmowal chorych, zadziwiajac miejscowych lekarzy trafnymi diagnozami.
Prawoslawny Wladyka Lukasz zmarl 11 czerwca 1961 roku, w Dzien Wszystkich Swietych, ktorzy rozblysneli na ziemi rosyjskiej. Pochowany zostal na cmentarzu miejskim w Symferopolu.
W 1996 roku Swiety Synod Ukrainskiej Cerkwi Prawoslawnej Patriarchatu Moskiewskiego podjal decyzje o zaliczeniu arcybiskupa Lukasza w poczet lokalnie czczonych swietych, jako Swietego Hierarchy i Wyznawcy Wiary. 18 marca 1996 roku odbylo sie odnalezienie swietych relikwii arcybiskupa Lukasza, ktore 20 marca zostaly przeniesione do soboru katedralnego Swietej Trojcy w Symferopolu. Tam 25 maja mial miejsce uroczysty akt zaliczenia Wladyki Lukasza do grona lokalnie czczonych swietych. Od tego czasu codziennie rano, o godzinie 7, w katedralnym soborze Swietej Trojcy w Symferopolu odprawia sie akatyst ku czci Swietego przy jego relikwiach.
Arcybiskup Wladyka Lazarz poswiecil miejsce w osadzie Kjacziwieli pod budowe swiatyni ku czci Swietego Lukasza. Po;niej zostal poswiecony kamien wegielny pod te swiatynie.


Duch, dusza i cialo
Arcybiskup Lukasz (Wojno-Jasieniecki)
Albowiem Slowo Boze jest zywe i skuteczne, ostrzejsze niz kazdy miecz obosieczny; przenika az po rozdzielenie duszy od ducha, stawow od szpiku, i przenika mysli oraz zamiary serca.
(Hbr 4,12)
A wasz duch, dusza i cialo w calej pelni niech beda zachowane nieskalana i nienaganna w dniu przyjscia Pana naszego Jezusa Chrystusa.
(1 Tes 5,23)
________________________________________

Rozdzial pierwszy. Jakie wnioski mozemy wyciagnac ze wspolczesnego stanu nauk przyrodniczych
Nasze rozwazania na temat zwiazkow miedzy cialem, dusza i duchem rozpoczniemy z daleka.
Do konca XIX wieku system nauk scislych zadziwial jasnoscia i precyzja wszystkiego, czym sie zajmowal. Jeszcze niedawno panowala bezwarunkowa wiara w podstawowe dogmaty nauki, a jedynie nieliczne wybitne umysly dostrzegaly pekniecia w majestatycznym budynku klasycznego przyrodnictwa.
Az tu nagle, na przelomie XIX i XX wieku, wielkie odkrycia naukowe zachwialy fundamentami tego budynku i zmusily do przewartosciowania podstawowych idei fizyki i mechaniki. Zasady, ktore wydawaly sie posiadac najbardziej pewna podstawe matematyczna, sa dzis kwestionowane przez uczonych. Ksiazki takie jak gleboka praca Henri Poincar; „Nauka i hipoteza” dowodza tego na kazdej stronie. Slynny matematyk pokazal, ze nawet matematyka zyje wieloscia hipotez i konwencji.
Jeden z jego wybitnych kolegow z Instytutu Matematycznego, ;mile Picard, w jednej ze swoich prac wykazuje, jak niespojne sa zasady klasycznej mechaniki – tej fundamentalnej nauki, ktora pretendowala do formulowania ogolnych praw Wszechswiata.
Ernst Mach w swojej „Historii mechaniki” wyraza podobna opinie:
„Podstawy mechaniki, ktore wydaja sie najprostsze, w rzeczywistosci sa niezwykle zlozone; opieraja sie na doswiadczeniach niemozliwych do przeprowadzenia i w zadnym wypadku nie moga byc traktowane jako prawdy matematyczne.”
Fizyk Lucien Poincar; pisze:
„Nie pozostaly juz wielkie teorie uznawane powszechnie, co do ktorych istnialby jednoglosny konsensus badaczy; w dziedzinie nauk przyrodniczych panuje znana anarchia, zadne prawo nie wydaje sie rzeczywiscie konieczne. Obecnie uczestniczymy w rozbiciu starych pojec, a nie w zakonczeniu pracy naukowej. Idee, ktore wydawaly sie poprzednikom najlepiej ugruntowane, podlegaja rewizji. Teraz odchodzi sie od mysli, ze wszystkie zjawiska mozna wyjasnic mechanicznie. Podstawy mechaniki sa kwestionowane; nowe fakty chwiejaja wiare w absolutna wartosc praw, ktore uwazano za fundamentalne.”
Jesli jednak 30–40 lat temu mozna bylo mowic, ze fizyka (i mechanika) pograzyly sie w stanie anarchii, dzis juz nie odpowiada to rzeczywistosci. Rewolucyjny przewrot w podstawowych zasadach i pojeciach fizyki doprowadzil do powstania nowych koncepcji, glebszych i dokladniejszych niz poprzednie.
Te koncepcje nie tylko odrzucaja stara klasyczna mechanike, ale traktuja ja jako teorie przyblizona, posiadajaca wyra;nie okreslone granice stosowalnosci. Okazalo sie na przyklad, ze w swiecie najmniejszych znanych nam obiektow – czasteczek, atomow, elektronow itd. – klasyczna mechanika przestaje obowiazywac i ustepuje miejsca bardziej precyzyjnej, choc jednoczesnie bardziej zlozonej i abstrakcyjnej teorii – mechanice kwantowej.
Jednoczesnie mechanika kwantowa nie jest calkowicie sprzeczna z klasyczna mechanika: obejmuje ja jako przyblizenie, odpowiednie przy rozwazaniu obiektow o wystarczajaco duzej masie. Z kolei dla procesow charakteryzujacych sie duzymi predkosciami, zblizajacymi sie do predkosci swiatla, klasyczna mechanika takze przestaje byc prawdziwa i musi zostac zastapiona przez rygorystyczniejsza teorie – mechanike relatywistyczna, oparta na teorii wzglednosci Einsteina.
________________________________________
Prawo niezmiennosci pierwiastkow juz nie istnieje, poniewaz zostalo bezsprzecznie udowodnione, ze jedne pierwiastki moga przemieniac sie w inne.
Ustalono, ze istnieja pierwiastki o tej samej masie atomowej, lecz rozniace sie wlasciwosciami chemicznymi. Zjawisko to jeszcze kilkanascie lat temu wzbudziloby u chemikow jedynie usmiech (T. Svedberg).
Pojawiaja sie nadzieje na dowody zlozonej natury atomow; dlatego nie trzeba juz watpic, ze ciezkie atomy zbudowane sa z atomow lzejszych. Mozliwe nawet, ze wszystkie pierwiastki ostatecznie zbudowane sa z wodoru. Zgodnie z ta hipoteza atom helu sklada sie z czterech scisle polozonych atomow wodoru. Z kolei atom wodoru sklada sie z dwoch czastek – elektronu i protonu.
Atom przestal byc pierwotna jednostka materii, gdyz ustalono, ze jego budowa jest bardzo zlozona. Najmniejszymi obecnie znanymi czastkami materii sa elektrony i pozytony. Obie te czastki maja dokladnie te sama mase, lecz roznia sie ladunkiem elektrycznym: elektron jest naladowany ujemnie, pozyton – dodatnio.
Poza tymi czastkami istnieja ciezsze – protony i neutrony, wchodzace w sklad jader atomowych. Ich masa jest rowniez zblizona (ok. 1840 razy wieksza od masy elektronu), lecz proton ma ladunek dodatni, podczas gdy neutron nie niesie zadnego ladunku.
Ostatnio w skladzie promieni kosmicznych, docierajacych do naszej atmosfery z przestrzeni miedzygwiezdnej, odkryto cala serie nowych czastek, ktorych masa waha sie w bardzo szerokich granicach (od 100 do 30;000 mas elektronowych). Czastki te nosza rozne nazwy: mezony (lub mezotrony), waritrony itd. Ustalono rowniez, ze wszystkie te czastki nie sa absolutnie niezmienne. Protony moga przemieniac sie w neutrony i odwrotnie; elektrony, laczac sie z pozytonami, moga przestac istniec w postaci czastek, zamieniajac sie w promieniowanie elektromagnetyczne. Z drugiej strony, w odpowiednich warunkach pole elektromagnetyczne moze „wywolac” powstanie pary elektron-pozyton. Odkryte w promieniach kosmicznych czastki, w procesie oddzialywania z atomami atmosfery, moga znacznie zmieniac swoja mase.
We wspolczesnej literaturze fizycznej przemiane pary elektron-pozyton w promieniowanie czesto nazywa sie „anihilacja” (unicestwieniem) materii, natomiast proces odwrotny – „materializacja”.
Kolejni materialisci uwazaja taka terminologie za jedynie warunkowo dopuszczalna, lecz idealistycznie znieksztalcajaca rzeczywisty stan rzeczy. Twierdza oni, ze nie ma zadnej przemiany energii w mase i odwrotnie, gdyz masa i energia naleza do pewnej rzeczywistosci – materii, a pojawiajace sie czastki posiadaja energie, a energia – mase.
Dla nas, wychowanych na dawnych pojeciach fizycznych, jest to calkowicie nowa koncepcja. Nie jestesmy jednak wcale bliscy triumfalizmu nad materializmem.
Nie mamy ani prawa, ani powodu, by kwestionowac bardzo wazne osiagniecia wspolczesnej fizyki. Z faktu, ze czastki moga zmieniac swoja mase, jak wykazano ostatnio w odniesieniu do nowych, dla nauki nieznanych czastek odkrytych w promieniach kosmicznych, czy tez moga po prostu przestac istniec w postaci czastek, zamieniajac sie w promieniowanie elektromagnetyczne („anihilacja” elektronow i protonow), nie mozna wyciagac wniosku o zaniku materii. Inna forma materii nalezy uznac pole elektromagnetyczne.
Obie te formy moga przechodzic jedna w druga, podobnie jak cialo ciekle moze przechodzic w cialo stale lub gazowe. Takie przemiany moga jednak zachodzic wylacznie przy zachowaniu prawa zachowania energii. Energia nie moze zniknac ani powstac z niczego; moze jedynie zmienic swoja materialna „powloke”, ilosciowo pozostajac ta sama.
Wspolczesni fizycy odrzucili hipoteze o istnieniu pewnej bezmasowej, a zarazem absolutnie sprezystej substancji – eteru, zastepujac ja pojeciem pola elektromagnetycznego. Pole elektromagnetyczne nie jest substancja w zwyklym mechanicznym rozumieniu tego slowa. Nie posiada masy, twardosci ani sprezystosci, nie sklada sie z czastek itd. Jednakze posiada energie, i w tym sensie nalezy je traktowac jako jedna z form istnienia materii. Tworzy sie wskutek ruchu i oddzialywania czastek elementarnych – elektronow i innych. Z drugiej strony samo oddzialuje na te czastki i w okreslonych warunkach moze je nawet wytwarzac.
Zamiast masy, twardosci czy sprezystosci, pole elektromagnetyczne posiada inne cechy, ktore okreslaja jego wlasciwosci. Sa to wartosc i kierunek sil elektrycznych i magnetycznych w roznych punktach przestrzeni. Prawami rzadzacymi polem elektromagnetycznym i jego oddzialywaniem z ladunkami elektrycznymi zajmuje sie szczegolna dziedzina fizyki – elektrodynamika, natomiast prawa ruchu i oddzialywania czastek materialnych stanowia przedmiot mechaniki.
Do pola elektromagnetycznego „przechodza” ostatecznie wszystkie produkty dysocjacji materii. Niezaleznie od dysocjujacych cial i sposobu dysocjacji, produkty tej przemiany sa zawsze takie same. Niezaleznie, czy chodzi o rozpad jader radioaktywnych, wydzielanie sie czastek z metali pod wplywem swiatla, reakcje chemiczne czy spalanie – produkty tych przemian sa zawsze jednakowe, choc moga roznic sie jakoscia, iloscia i szybkoscia. Materia rozpada sie na czastki elementarne – neutrony, protony, mezony, elektrony, pozytony i inne. Ruch i oddzialywanie tych czastek wywoluje pole elektromagnetyczne, drgania magnetyczne i elektryczne o roznej czestotliwosci, fale radiowe, promieniowanie podczerwone, swiatlo widzialne, ultrafiolet i promieniowanie gamma. Zjawiska elektryczne leza u podstaw wszystkich reakcji chemicznych i do nich probuje sie sprowadzac wszystkie pozostale sily.
Ustalono, ze swiatlo jest jedna z form energii elektromagnetycznej, a elektrycznosc posiada budowe korpuskularna – lub, jak niektorzy blednie mowia, atomowa (oczywiscie nie mozna nazywac atomami tych czastek – elektronow, z ktorych sklada sie elektrycznosc). Ostroznie i w pelni akceptowalnie definiuje elektrycznosc Millikan, ktory pisal:
„Nie probowalem odpowiedziec na pytanie ‘Czym jest elektrycznosc?’ i ograniczylem sie do stwierdzenia, ze czymkolwiek by ona w istocie nie byla, zawsze jest wielokrotnoscia pewnej okreslonej jednostki elektrycznej.”
Elektrycznosc jest czyms bardziej fundamentalnym niz atomy materialne, gdyz stanowi istotna czesc skladowa sposrod setek roznych atomow. Podobnie jak materia, sklada sie z odrebnych jednostek, lecz rozni sie od niej tym, ze wszystkie jej elementy sa – na ile obecnie mozna okreslic – identyczne.
To jest wielkie osiagniecie fizyki teoretycznej – korpuskularna teoria elektrycznosci. Nie mozna jednak twierdzic, ze w wyniku swojej budowy korpuskularnej elektrycznosc przestala byc energia i stala sie materia. Fizycy tego nie mowia; jedynie stwierdzaja, ze energia posiada mase, a masa nalezy do pewnej rzeczywistosci – materii. Nie jest to jednak utozsamienie energii z materia; elektrycznosc, choc w swojej istocie bliska materii, pozostaje dla nas energia i jednoczesnie najwazniejsza czescia energii atomowej.
Tymczasem fundament fizycznego zycia swiata stal sie nam znany dopiero okolo 300 lat temu, od czasow Volty. Przez tysiace lat elektrycznosc pozostawala dla ludzi nieznana.
Dopiero 50 lat temu nauka wzbogacila sie o poznanie nowych, niezwykle istotnych form energii – fal radiowych, promieni podczerwonych, promieni katodowych, promieniotworczosci i energii wewnatrzatomowej. Ta ostatnia, niewyobrazalnie ogromna i potezna, lezaca u podstaw calej dynamiki swiata i rodzaca niewyczerpalna, niegasnaca energie cieplna Slonca, stala sie znana dopiero o 300 lat po;niej niz elektrycznosc.
Czy daje nam to prawo przypuszczac, a nawet twierdzic, ze w swiecie istnieja inne, nieznane nam formy energii, moze jeszcze wazniejsze od energii wewnatrzatomowej?
Niewidzialna dla oka czesc widma slonecznego stanowi 34%. Z tych 34% tylko bardzo mala czesc – promieniowanie podczerwone, ultrafioletowe – zostala poznana, a zrozumiane sa tylko te formy, ktore leza u ich podstaw. Czy mozna sprzeciwic sie przypuszczeniu, a nawet pewnosci, ze za licznymi liniami Fraunhofera kryje sie wiele tajemnic, nieznanych nam form energii, moze jeszcze subtelniejszych niz energia elektryczna?
Z punktu widzenia materialnego, te wciaz nieznane formy energii rowniez musza byc specyficznymi formami istnienia materii.
Mozemy sie na to zgodzic, bo wierzymy w moc nauki. Ale jesli elektrycznosc nie moze byc nazwana materia, a niewatpliwie jest energia, w ktorej moga powstawac czastki materii o okreslonej masie i wlasciwosciach fizycznych, to czy mamy prawo przypuszczac, ze w przyszlosci zostana odkryte takie formy istnienia materii (a raczej energii), ktore z jeszcze wiekszym uzasadnieniem niz elektrycznosc moglyby byc nazwane polmaterialnymi?
Samo pojecie „polmaterialnego” zawiera w sobie uznanie istnienia rowniez „niematerialnego”.
Na jakiej podstawie mielibysmy odmawiac prawa do wiary i pewnosci w istnienie czysto duchowej energii, ktora uznajemy za pierwotna i stwarzajaca wszystkie fizyczne formy energii, a przez nie – sama materie?
Jak wyobrazamy sobie te duchowa energie?
Dla nas jest to wszechmocna milosc Boza. Milosc nie moze ograniczac sie do samej siebie, gdyz jej podstawowa cecha jest potrzeba wylania sie na kogos lub na cos – i ta potrzeba doprowadzila Boga do stworzenia swiata.
„Slowem Panskim utwierdzono niebiosa, a Duchem ust Jego cala ich moc” (Ps 32,6).
Energia milosci, wylanej wedlug wszechdobrego zamiaru Bozego – Slowem Bozym – dala poczatek wszystkim innym formom energii, ktore z kolei wytworzyly najpierw czastki materii, a potem przez nie caly swiat materialny.
W innym kierunku wylana milosc Boza stworzyla rowniez caly swiat duchowy – swiat rozumnych istot anielskich, ludzki rozum oraz caly swiat zjawisk duchowych i psychicznych (Ps 103,4; 32,6).
Jesli nie znamy wielu, niewatpliwie dzialajacych form energii, wynika to z oczywistej niedoskonalosci naszych ubogich pieciu zmyslow oraz z faktu, ze nie odkryto jeszcze metod naukowych ani odczynnikow pozwalajacych wykryc to, co jest niedostepne naszym zmyslom.
Czy jednak prawda jest, ze mamy tylko piec organow zmyslow i nie istnieja inne sposoby bezposredniego odbioru bod;cow?
Czy nie jest mozliwe tymczasowe wzmocnienie zdolnosci tych organow do odbioru adekwatnych im form energii?
Ostrosc wzroku orla czy wech psa znacznie przewyzszaja mozliwosci tych zmyslow u czlowieka. Golebie posiadaja nieznany nam zmysl kierunku, ktory prowadzi je bezblednie podczas lotu. Powszechnie znane jest wyostrzenie sluchu i dotyku u osob niewidomych.
Uwazam, ze niepodwazalne fakty o charakterze psychicznym, o ktorych dalej bedzie mowa, zobowiazuja nas nie tylko do dopuszczenia mozliwosci wzmocnienia naszych pieciu zmyslow, lecz takze do uznania serca jako szczegolnego organu zmyslow – osrodka emocji i organu naszego poznania.


Rozdzial drugi. Serce jako organ najwyzszego poznania
Juz w czasach starozytnych Grekow slowa „ôðèí”, „êàðäèà” oznaczaly nie tylko serce w doslownym znaczeniu, lecz takze dusze, nastroj, spojrzenie, mysl, a nawet roztropnosc, rozum, przekonanie itd.
„Ludowe wyczucie” od dawna trafnie ocenialo wazna role serca w zyciu czlowieka. Gdy serce przestaje bic – zycie dobiega konca, dlatego niektorzy nazywaja je „motorem zycia”. Dobrze dzis wiemy, jak bardzo zarowno fizyczne, jak i duchowe dobro czlowieka zalezy od prawidlowej pracy serca.
W codziennym zyciu czesto slyszymy, ze serce „cierpi”, „boli” i tym podobne. W literaturze pieknej mozna znale;c wyrazenia: „serce teskni”, „cieszy sie”, „odczuwa” itd. W ten sposob serce stalo sie jakby organem uczuc – przy tym niezwykle subtelnym i uniwersalnym.

Dzisiejszy czlowiek cywilizowany, pracujac nad soba, uczy sie ukrywac swoje odruchy miesniowe, i tylko zmiany w pracy serca wciaz moga wskazywac nam na jego przezycia. W ten sposob serce pozostalo dla nas organem uczuc, subtelnie odslaniajacym nasz stan wewnetrzny i zawsze go ujawniajacym. Lekarz powinien zwrocic uwage na to, ze o ile regulacja pracy serca wynikajaca z aktywnosci miesniowej – oczywiscie nie nadmiernej – przebiega dobrze, o tyle regulacja pracy serca w przypadku roznorodnych wzruszen, ktore nie prowadza do pracy miesni, przebiega ;le. Dlatego tak latwo serce ulega oslabieniu u osob wykonujacych wolne zawody, ktore podejmuja lekki wysilek fizyczny, ale sa nadmiernie narazone na zyciowe niepokoje”.
Tak sadzi o sercu patolog-anatom (w dziele „O smierci czlowieka”) oraz wielki fizjolog, akademik I. P. Pawlow (w „Kursie fizjologii” pod redakcja prof. Sawicza, 1924).
Dodajmy do tego jeszcze kilka uwag.
Unerwienie serca jest zadziwiajaco bogate i zlozone. Serce oplata gesta siec wlokien ukladu wspolczulnego, przez ktory pozostaje ono w najscislejszym zwiazku z mozgiem i rdzeniem kregowym. Caly system wlokien mozgowych otrzymuje ono od nerwu blednego, ktorym przekazywane sa mu wielorakie oddzialywania centralnego ukladu nerwowego, a bardzo prawdopodobne, ze ta droga wysylane sa tez do mozgu czuciowe impulsy dosrodkowe serca. Funkcje ukladu wspolczulnego i wegetatywnego sa jeszcze malo poznane i pelne zagadek, ale juz dzis jest jasne, ze maja one ogromne znaczenie i niezwykle szeroki zakres dzialania. Co szczegolnie wazne dla nas – tym zwojom i wloknom nerwowym niewatpliwie przysluguje bardzo istotna rola w fizjologii wrazliwosci.
Tak wiec nasze anatomiczno-fizjologiczne wiadomosci o sercu nie tylko nie przeszkadzaja, ale wrecz sklaniaja nas, by uwazac serce za najwazniejszy organ uczuc, a nie jedynie za centralny motor krazenia krwi.
Ale Pismo Swiete mowi nam o sercu znacznie wiecej. O sercu wspomina sie niemal na kazdej stronie Biblii i ten, kto czyta ja po raz pierwszy, nie moze nie zauwazyc, ze przypisuje sie mu znaczenie nie tylko centralnego organu uczuc, ale takze najwazniejszego organu poznania – organu mysli i odbioru duchowych wplywow. A nawet wiecej: serce wedlug Pisma Swietego jest organem kontaktu czlowieka z Bogiem, a zatem organem najwyzszego poznania.
Rola serca w dziedzinie uczuc jest – wedlug Pisma – prawdziwie wszechobejmujaca. Ono sie weseli (Jr 15,16; Est 1,10; Ps 104,15; Prz 15,13; 15,15; 17,22; Sdz 16,25), raduje sie (Lm 5,15; Prz 27,9; 15,30; Iz 66,14; Ps 13,6; 16,9; Prz 23,15; Koh 2,10), smuci sie (Ps 12,3; Jr 4,19; Ps 25,17), bywa tak udreczone, ze psalmista wola (Jr 4,19; 2 Krl 6,11; Ps 73,21), wybucha gniewem (Dz 7,54), drzy z przeczucia u Kleofasa (Lk 24,32). Oburza sie na Pana (Prz 19,3), gnie;dzi sie w nim gniew (Koh 9,3), cudzolozna namietnosc (Mt 5,28), zazdrosc (Jk 3,14), pycha (Prz 16,5), odwaga i lek (Ps 27,3; Kpl 26,36), nieczystosc pozadliwosci (Rz 1,24), a takze doznaje cierpienia od zniewag (Ps 69,21). Ale zarazem przyjmuje pocieche (Flm 1,7), zdolne jest do wielkiego uczucia ufnosci w Bogu (Ps 28,7; Prz 3,5) i skruchy za wlasne grzechy (Ps 34,19), moze stac sie mieszkaniem lagodnosci i pokory (Mt 11,29).
Poza ta pelnia uczuc serce posiada najwyzsza zdolnosc odczuwania Boga, o czym mowi apostol Pawel na Areopagu w Atenach: „aby Go szukali, czy Go moze nie wyczuja i nie znajda” (Dz 17,27).
O doswiadczeniu Boga, a dokladniej – o laskawych dzialaniach Ducha Bozego w sercu – mowia liczni asceci i swieci ojcowie. Wszyscy oni mniej lub bardziej wyra;nie doswiadczali tego samego, co prorok Jeremiasz: „bylo w sercu moim jakby ogien gorejacy” (Jr 20,9).
Skad ten ogien? Odpowiada sw. Efrem Syryjczyk, wielki mistyk Bozej laski:
„Niedostepny dla wszelkiego rozumu wchodzi do serca i w nim zamieszkuje. Ukryty przed ognistym spojrzeniem aniolow objawia sie w sercu. Ziemia nosi Jego stopy, a czyste serce nosi Go w sobie i – dodajmy – oglada Go bez oczu, wedlug slowa Chrystusa: Blogoslawieni czystego serca, albowiem oni Boga ogladac beda”.
Podobnie czytamy u Jana Klimaka: „Ogien duchowy, ktory wchodzi do serca, ozywia modlitwe; a gdy ona wstanie i wzniesie sie ku niebu, wtedy nastepuje zstapienie ognia niebieskiego do komnaty duszy”.
A oto slowa Makarego Wielkiego:
„Serce rzadzi wszystkimi organami, i gdy laska obejmie wszystkie komnaty serca, panuje nad wszystkimi myslami i czlonkami, bo tam jest umysl i wszystkie mysli duszy... Tam wlasnie trzeba patrzec, czy wypisana jest laska prawa Ducha”.
Gdzie? W glownym organie, gdzie znajduje sie tron laski, gdzie jest umysl i wszystkie mysli duszy, to znaczy – w sercu.
Nie bedziemy tu mnozyc podobnych swiadectw ludzi, ktorzy prowadzili najglebsze zycie duchowe. Niemalo ich mozna znale;c w Dobrotolubiju. Wszyscy oni na podstawie wlasnego doswiadczenia mowia, ze przy dobrym i laska uksztaltowanym stanie duszy w sercu odczuwa sie cicha radosc, gleboki pokoj i cieplo, ktore stale wzrastaja przy wytrwalej i goracej modlitwie oraz po spelnianiu dobrych uczynkow. Przeciwnie – dzialanie ducha szatana i jego slug w sercu rodzi niejasny niepokoj, jakies palenie i chlod oraz bezpodstawne rozdraznienie.
Wlasnie na podstawie tych odczuc serca swieci asceci radza oceniac swoje duchowe polozenie i rozrozniac Ducha swiatlosci od ducha ciemnosci.
Ale nie tylko na takich mniej lub bardziej niejasnych odczuciach konczy sie zdolnosc serca do obcowania z Bogiem.
Jak bardzo watpliwe wydaje sie to dla niewierzacych, my twierdzimy, ze sercem mozna przyjmowac calkowicie okreslone natchnienia – wprost jak slowa Boze. I to nie jest udzial jedynie swietych. Ja sam, podobnie jak wielu innych, niejednokrotnie doswiadczalem tego z ogromna sila i glebokim wzruszeniem duszy.
Czytajac lub sluchajac slow Pisma Swietego, nagle otrzymywalem wstrzasajace przeswiadczenie, ze sa to slowa Boze, skierowane bezposrednio do mnie. Brzmialy one dla mnie jak grzmot, blyskawica przeszywala moj umysl i serce. Poszczegolne zdania zupelnie niespodziewanie wyrywaly sie dla mnie z kontekstu Pisma, rozswietlaly sie olsniewajacym blaskiem i niezatartym sladem zapisywaly sie w mojej swiadomosci. I zawsze te blyskawiczne zdania, te slowa Boze, byly najwazniejszymi i najniezbedniejszymi w danej chwili pouczeniami, napomnieniami, a nawet proroctwami, ktore po;niej niezmiennie sie spelnialy. Ich sila bywala czasem kolosalna, wstrzasajaca, nieporownywalna z zadnym zwyczajnym oddzialywaniem psychicznym.
Po tym, jak – czesciowo z powodu niezaleznych ode mnie okolicznosci – na kilka lat zostawilem swoje biskupie poslugiwanie, pewnego razu podczas calonocnego czuwania, kiedy mialo rozpoczac sie czytanie Ewangelii, niespodziewanie ogarnelo mnie dziwne przeczucie, ze wlasnie teraz stanie sie cos strasznego. I zabrzmialy slowa, ktore sam nieraz spokojnie czytalem: „Szymonie, synu Jonasza, milujesz Mnie wiecej anizeli ci?.. Pas baranki Moje” (J 21,15). Ten Bozy wyrzut, wezwanie do podjecia na nowo porzuconej poslugi, wstrzasnelo mna tak poteznie, ze az do konca nabozenstwa drzalem calym cialem, potem przez cala noc nie zmruzylem oka, a przez poltora miesiaca po tym niezwyklym wydarzeniu kazde wspomnienie o nim wywolywalo u mnie lzy i szloch.
Niech nie mysla sceptycy, ze przygotowalem sie do tego przezycia bolesnymi wspomnieniami o porzuconej sluzbie kaplanskiej czy wyrzutami sumienia. Wrecz przeciwnie – bylem wowczas skupiony na swojej chorobie i zblizajacej sie operacji, a moje usposobienie bylo calkowicie spokojne, bardzo dalekie od wszelkiej egzaltacji.
Dla swietych prorokow mozliwe bylo takze bezposrednie slyszenie slow Bozych i przyjmowanie ich sercem:
„I rzekl do mnie: Synu czlowieczy! Wszystkie slowa moje, ktore bede mowil do ciebie, przyjmij do swego serca i uslysz uszami swymi” (Ez 3,10).
„Serce moje mowi od Ciebie: «Szukajcie oblicza Mego»; bede wiec szukal oblicza Twego, Panie” (Ps 27,8).
Prorok Jeremiasz opowiada o swoim powolaniu jako o bezposredniej rozmowie z Bogiem. Prorok Ezechiel, opisujac swoje niezwykle widzenie chwaly Bozej, dodaje:
„A gdy to ujrzalem, padlem na twarz moja i uslyszalem glos mowiacego. I rzekl do mnie: Synu czlowieczy, stan na nogi swoje, a bede mowil z toba. I gdy On do mnie mowil, duch wszedl we mnie i postawil mnie na nogi, i slyszalem mowiacego do mnie” (Ez 2,1–2).
Wszyscy prorocy przemawiaja w imie Boga: „I rzekl Pan do mnie”, „Tak mowi Pan”, „I bylo slowo Panskie do mnie”. Otrzymywali objawienia od Boga jawnie i we snie poprzez widzenia (Ezechiela 40–48; sen Daniela 7 i jego widzenia 8–10; widzenia Amosa 8–9; widzenia Zachariasza 1–6).
Swieci Ojcowie tak tlumacza te rozne sposoby otrzymywania objawien od Boga:

W tym fragmencie pism Kallistosa i Ignacego mowa jest o przyjmowaniu objawien Bozych przez prorokow umyslem, a nie sercem. Jednak w dalszym ciagu wskazemy, ze Pismo Swiete przypisuje sercu te funkcje, ktore psychologia zwykla odnosic do umyslu, i wlasnie serce nazywa organem najwyzszego poznania.
Pismo Swiete mowi nie tylko o zdolnosci serca do przyjmowania dzialania Ducha Bozego, lecz takze ukazuje je jako organ, ktory Bog sam doskonali i przemienia, jako centrum naszego zycia duchowego i poznania Boga.
Oto szereg tekstow, ktore jasno o tym swiadcza:
• „I dam im jedno serce, i nowego ducha wloze w nich; i usune z ich ciala serce kamienne, a dam im serce cielesne” (Ez 11,19).
• „Ty dlatego napelniles serce nasze boja;nia Twoja, abysmy wzywali imienia Twego, a my bedziemy Cie chwalic na wygnaniu naszym; odrzucilismy bowiem z serca naszego wszelka niesprawiedliwosc ojcow naszych, ktorzy zgrzeszyli przed Toba” (Ba 3,7).
• „Dzielo zakonu wypisane jest w ich sercach” (Rz 2,15).
• „Odrzuccie od siebie wszystkie wasze grzechy, ktorymi grzeszyliscie, i uczyncie sobie nowe serce i nowego ducha” (Ez 18,31).
• „Dal wam ducha madrosci i objawienia ku poznaniu Jego, oswiecil oczy serca waszego, abyscie poznali, czym jest nadzieja Jego powolania” (Ef 1,17–18).
• „Zgrubialo serce tego ludu, uszami z trudem slysza i oczy swe zamkneli, aby oczyma nie widzieli, uszami nie slyszeli i sercem nie rozumieli, i nie nawrocili sie, zebym ich uzdrowil” (Iz 6,10).
• „Bog poslal do serc waszych Ducha” (Ga 4,6).
• „Niech Chrystus zamieszka w sercach waszych” (Ef 3,17).
• „Pokoj Bozy... bedzie strzegl serc waszych” (Flp 4,7).
• „Boja;n moja wloze w serca ich” (Jr 32,40).
• „Prawa moje wloze w serca ich” (Hbr 10,16).
• „Milosc Boza rozlana jest w sercach naszych” (Rz 5,5).
• „Bog... rozswietlil serca nasze” (2 Kor 4,6).
W przypowiesci o siewcy sam Pan mowi, ze ziarno Slowa Bozego sieje sie w serce czlowieka i tam jest przechowywane, jesli ono jest czyste, albo bywa wydzierane przez diabla, jesli nie umie i nie jest godne go zachowac.
Serce dokonuje najwyzszych czynnosci ducha ludzkiego – wiary w Boga i milosci do Niego:
„Sercem bowiem wierzy sie ku sprawiedliwosci, a ustami wyznaje sie ku zbawieniu” (Rz 10,10).
„Jesli... bedziesz... sercem swoim wierzyl” (Rz 10,9).
„Bedziesz milowal Pana Boga swego z calego serca swego” (Mt 22,37; Pwt 6,5; 13,3).
„Pana Boga czcijcie w sercach waszych” (1 P 3,15).
Serce jest miejscem modlitwy, a jedna z wielkich jej form jest bezslowny krzyk ku Bogu. Tak modlila sie Anna – matka proroka Samuela – o dar tego wielkiego syna. Na gorze Synaj Bog rzekl do Mojzesza: „Czemu wolasz do Mnie?” – a on modlil sie bez slow, nie poruszajac wargami.
„Serce ich wola do Boga” – mowi prorok Jeremiasz (Lm 2,18).
Pieknie wyrazil to Landrieu w swojej ksiazce „Modlitwa”:
„Pewnego razu aniol powiedzial jednej z plomiennych dusz: «Co ty czynisz? Wstrzasasz palacem niebieskim, i tam nic nie slychac oprocz twoich krzykow». A przeciez ta dusza nie wymowila ani slowa – tylko jej serce drzalo, a ten niewidzialny ruch wystarczyl, by poruszyc wysokosci niebieskie”.
Serce jest skarbnica dobra i zla – jak powiedzial nam Pan Jezus Chrystus:
„Plemie zmijowe! Jak mozecie mowic dobre rzeczy, bedac zlymi? Albowiem z obfitosci serca mowia usta. Dobry czlowiek z dobrego skarbca wydobywa dobro, a zly czlowiek ze zlego skarbca wydobywa zlo” (Mt 12,34–35).
I jeszcze:
„To, co wychodzi z ust, pochodzi z serca i to kala czlowieka. Z serca bowiem pochodza zle mysli, zabojstwa, cudzolostwa, nierzady, kradzieze, falszywe swiadectwa, blu;nierstwa” (Mt 15,18–19).
W sercu znajduje sie siedlisko naszego sumienia, tego aniola-stroza: „Jesli serce nasze oskarza nas...” (1 J 3,20).
O niezwyklej zdolnosci serca powiedzial prorok Elizeusz swemu sludze Gieziemu: „Czyz serce moje nie bylo z toba, gdy tamten czlowiek zwrocil sie do ciebie ze swym rydwanem?” (2 Krl 5,26). Tak tez serce kochajacych matek towarzyszy dzieciom we wszystkim, choc oczywiscie nie z tak proroczym jasnowidzeniem, jak serce Elizeusza towarzyszylo Gieziemu.
Serce przeznaczone jest nie tylko do odczuwania i do kontaktu z Bogiem. Pismo Swiete swiadczy, ze jest ono takze organem pragnienia, ;rodlem woli, dobrych i zlych zamierzen.
„Przyjdzie Pan... i ujawni zamiary serc” (1 Kor 4,5).
„Z serca mego trysnelo slowo dobre” (Ps 44,2).
„Pragnienie serca mego... dotyczy Izraela” (Rz 10,1).
„Czynil to z calego swego serca” (2 Krn 31,21).
„Poszedl za pozadaniem swego serca” (Iz 57,17).
„Zyja wedlug uporu swego serca” (Jr 13,10).
„Az wypelni zamysly serca swego” (Jr 23,20).
„On spelni pragnienia serca twego” (Ps 36,4).
„Serce, ktore knuje zle zamysly” (Prz 6,18).
„Serce bezboznych okrutne” (Prz 12,10).
„Lud ten ma serce buntownicze” (Jr 5,23).
„...czego pragnelo serce jego” (Ps 20,3).
„Lud bladzacy sercem” (Ps 95,10).
„W sercu ich jest zlo” (Ps 27,3).
„Wiele zamyslow w sercu czlowieka” (Prz 19,21).
Z tych tekstow jasno wynika, ze to wlasnie pragnienia i dazenia serca okreslaja cale zachowanie czlowieka, wybor jego zyciowej drogi. Jak zobaczymy dalej – uczucia i pragnienia wyznaczaja takze kierunek myslenia. Ale serce nie tylko okresla nasze myslenie; co moze sie wydac dziwne tym, ktorzy za niewzruszona prawde uwazaja nauke psychologii o umysle jako organie myslenia i poznania – to wlasnie serce, wedlug Pisma Swietego, mysli, rozwaza, poznaje. Niech czytelnik nie spieszy sie zamykac ksiazki, natrafiwszy na to dla wielu nie do przyjecia twierdzenie. Filozof Bergson, ktorego slusznie mozna uznac za jednego z najwiekszych myslicieli, takze przyznaje sercu bardzo wazne miejsce w procesie poznania. Zacznijmy jednak znow od tekstow biblijnych:
„Ale nie dal wam Pan serca, aby rozumiec” (Pwt 29,4).
„Mysli serca ich byly zle” (Rdz 6,5).
„Rozproszyl pyszniacych sie myslami serca swego” (Lk 1,51).
„Widzac mysli serca ich” (Lk 9,47).
„Abys poznal mysli serca twego” (Dn 2,30).
„Z serca mojego wypowie rozmyslanie wiedze” (Ps 48,4).
„Czlowiekowi naleza zamysly serca” (Prz 16,1).
„Slowo Boze... osadza mysli i zamiary serca” (Hbr 4,12).
„Rozwazcie w sercach waszych” (Ps 4,5).
„Czemu zle mysli nurtuja w sercach waszych?” (Mt 9,4).
„Co rozwazacie w sercach waszych?” (Lk 5,22).
„Mysleli w sercach swoich” (Mk 2,6; Lk 3,15).
„Daj Twemu sludze serce rozumne” (1 Krl 3,9).
„Madrosc wejdzie do serca twego” (Prz 2,10).
„Nie zrozumieli tego sercem” (Iz 42,25).
„Wiecie calym sercem waszym” (Joz 23,14).
„Bladza mysli w sercu” (Ps 72,7).
„Madrosc spocznie w sercu rozumnego” (Prz 14,33).
„Szalenstwo w sercu ich” (Koh 9,3).
„Serce nierozwaznych bedzie umialo rozumiec” (Iz 32,4).
„Serce glupiego jak naczynie potluczone, nie zatrzyma w sobie zadnej wiedzy... Slow medrca szukac beda w zgromadzeniu i nad jego slowami rozmyslac w sercu” (Syr 21,17–20).
„Dal im rozum, jezyk i oczy, i uszy, i serce do rozwazania” (Syr 17,5).
„Niech sie ujawnia mysli wielu serc” (Lk 2,35).
„Czemu takie mysli wchodza do serc waszych?” (Lk 24,38).
Zatrzymajmy sie nad ostatnim tekstem. Jak te mysli wchodza do serc waszych? Skad sie biora? Jesli wchodza do serca, to znaczy, ze nie rodza sie w nim samym. Oczywiscie Pismo Swiete nie sprzeciwia sie niewatpliwym faktom fizjologicznym i nie neguje roli mozgu w mysleniu i we wszystkich procesach psychicznych. W przytoczonych wczesniej slowach mnichow Kallistosa i Ignacego oraz swietych Bazylego Wielkiego i Grzegorza Teologa, proroctwa i widzenia tlumaczone sa laskawym dzialaniem Ducha Swietego na umysl prorokow, a procesy umyslowe maja miejsce w mozgu. Tak, oczywiscie, ale samo myslenie nie ogranicza sie do dzialalnosci kory mozgowej i nie w niej sie konczy.
W mozgu znamy osrodki ruchowe i czuciowe, naczynioruchowe i oddechowe, cieplne i inne, ale nie ma w nim osrodkow uczuc. Nikt nie zna osrodkow radosci i smutku, gniewu i strachu, uczuc estetycznych i religijnych. Choc ze wszystkich zmyslow i organow ciala kierowane sa do mozgu i koncza sie w jego komorkach czuciowych roznorodne wlokna, to niosa one jedynie wrazenia wzrokowe i sluchowe, wechowe i smakowe, dotykowe i cieplne, ruchowe i wiele innych. Ale to sa tylko wrazenia. Nie odrozniac wrazen od uczuc – to popasc w najglebszy blad psychologiczny.
Gdybysmy mogli – co oczywiscie jest niemozliwe – zatrzymac gwaltowna i zlozona dynamike procesow psychicznych i obejrzec je statycznie, zobaczylibysmy, ze wrazenia sa tylko impulsami do powstawania mysli, uczuc, pragnien i aktow woli. A same mysli, wyrwane z mozgu, bylyby jedynie niedokonczonym, surowym materialem, ktory musi byc gleboko i ostatecznie przetworzony w sercu – ku;ni uczuc i woli.
W jaki sposob mysli powstajace w mozgu przekazywane sa do serca – tego nie wiemy. Ale mysl jako akt czysto psychologiczny, w odroznieniu od wrazen, ktore sa aktami fizjologicznymi, nie potrzebuje anatomicznych drog przewodzenia. Takze uczucia, rodzace sie w sercu zaleznie od roznych mysli i ksztaltujace je w znacznym stopniu, nie potrzebuja tych drog.
Co wiecej – serce nie tylko otrzymuje z mozgu przetworzone mysli i wrazenia zmyslowe, lecz samo posiada zadziwiajaca zdolnosc odbierania ze swiata duchowego doznan egzogennych, zupelnie nieadekwatnych do zmyslow cielesnych, a nalezacych do najwyzszego rzedu.
I te doznania z serca przekazywane sa umyslowi, do mozgu, i w ogromnej mierze okreslaja, ukierunkowuja i przeksztalcaja wszystkie procesy psychiczne zachodzace w umysle i duchu.
Powrocmy do cytowanych tekstow:
„Niech sie ujawnia mysli wielu serc.”
„Madrosc spocznie w sercu rozumnego.”
„Szalenstwo w sercu ich.”
Skoro mozna mowic o myslach serca, skoro serce jest miejscem madrosci, to znaczy, ze nie tylko uzupelnia ono mysli rodzace sie w mozgu przez uczucia i wole, i nie tylko odbiera duchowe wplywy, ktore potem przekazuje do mozgu – lecz ze w sercu te doznania same rodza mysli i refleksje, tak jak wrazenia zmyslowe daja impuls do pracy umyslowej mozgu. Serce jest wiec drugim organem odbioru, poznania i mysli. W nim rodzi sie poznanie i w nim spoczywa madrosc. A jesli serce pozbawione jest laski Bozej i nie przyjmuje ze swiata transcendentnego natchnien Ducha prawdy i dobra, lecz jest otwarte na przyjecie ducha zla, klamstwa i pychy – wowczas w nim rodzi sie i mieszka szalenstwo.
Intelektualisci uwazaja za pewnik, ze poznajemy rzeczywistosc umyslem, ktorego organem jest – ich zdaniem – mozg. Lecz juz w XVII wieku, w samym rozkwicie kartezjanizmu i wszechwladnego intelektualizmu, genialny matematyk i mysliciel Blaise Pascal potrafil wskazac granice i bezsilnosc rozumu oraz zaproponowal inna zdolnosc poznawcza, odznaczajaca sie bezposrednioscia i zdolnoscia do uchwycenia prawdy.
To, co po;niej Bergson ostatecznie nazwal intuicja, Pascal nazywal „czuciem subtelnosci”, „wyczuciem sadu”, „uczuciem”, „natchnieniem”, „sercem”, „instynktem”. Wszystkie te slowa w jego Myslach oznaczaja bezposrednie poznanie rzeczywistosci, swiadomosc zywej realnosci, przeciwne rozumowemu poznaniu i racjonalnym wywodom. Juz w swoich pierwszych dzielach Pascal ustalil to nowe rozroznienie miedzy „umyslem geometrycznym” a „wyczuciem subtelnosci”. Umysl geometryczny – to wlasnie ten sposob myslenia, ktory nazywamy racjonalistycznym lub logicznym; wyczucie subtelnosci – to myslenie intuicyjne.
„Rozum – mowi Pascal – dziala powoli, uwzgledniajac tyle zasad, ktore zawsze musza byc obecne, ze szybko sie meczy i gubi, nie majac mozliwosci ogarnac ich jednoczesnie. Uczucie dziala inaczej: dziala w jednej chwili i zawsze jest gotowe dzialac”.
Jego wniosek brzmi: „Trzeba wiec oprzec nasza ufnosc na uczuciu, inaczej ufnosc nasza zawsze bedzie chwiejna”.
I dalej nastepuje slynne zdanie: „Serce ma swoje racje, ktorych rozum nie zna” – a Pascal dodaje: „Serce, a nie rozum czuje Boga”.
________________________________________
Przedstawienie poznania i calej wielomownosci naszego zycia duchowego, jakie daje nam Pismo Swiete, w ogole nie da sie pogodzic z intelektualizmem – filozoficzna doktryna twierdzaca, ze wszelka rzeczywistosc jest poznawalna i ze dostepna jest jedynie zdolnosci poznawczej rozumu.
Intelektualizm widzi w swobodnym, spekulatywnym poznaniu doskonala dzialalnosc czlowieka, a nawet jedyna dzialalnosc godna go. Ale, co jeszcze wazniejsze, uznaje on realnosc przedmiotow jedynie o tyle, o ile moga byc przyjete przez rozum.
Z czym mozna porownac pretensjonalnosc tej dumnej doktryny, odmawiajacej rzeczywistosci wszystkiemu, co nie miesci sie w naszym biednym i bardzo ograniczonym rozumie? Wszystko to, co tak wyra;nie i niewatpliwie odbiera serce ze swiata transcendentalnego, wszystko to, co poznawane jest pascalowskim „czuciem subtelnosci”, intelektualisci ignoruja. A przeciez juz starozytny filozof Epikur powiedzial, ze wszystkie obiekty postrzegania sa prawdziwe i realne, bo to samo znaczy powiedziec, ze rzecz jest prawdziwa i ze istnieje. Dlaczego wiec nie mialyby byc prawdziwe wyzsze postrzezenia serca?
Za organ rozumu i woli uwaza sie tylko mozg, a rdzen kregowy – jedynie za uklad drog przewodzacych oraz organ czynnosci odruchowej i troficznej. Jednak jesli pozbawionej glowy zabie podrazniac skore, to przejawia ona celowe dzialania skierowane ku usunieciu podraznienia, a przy ich kontynuacji ucieka i chowa sie dokladnie tak samo, jak zaba niepozbawiona glowy. W wojnach mrowek, ktore nie maja mozgu, widac wyra;nie zamiar, a wiec i rozumnosc, niczym nie rozniaca sie od ludzkiej. Calkiem oczywiste jest wiec, ze nie tylko mozg, ale i zwoje owadow, rdzen kregowy i uklad wspolczulny kregowcow sluza jako organ woli.
W krotkim traktacie teologicznym niemozliwe jest chocby w przyblizeniu jasno przedstawic same tylko podstawowe idee zdumiewajacej i gleboko zyciowej filozofii Henriego Bergsona. Powiem tylko, ze wytyczyl on zupelnie nowa droge do poznania zycia i z ogromna glebia mysli odslonil calkowita niezdolnosc filozofii intelektualizmu do tego zadania.
Nie tylko Pascal byl wielkim poprzednikiem Bergsona na tej rewolucyjnej drodze filozofii. Bliski metodzie poznania Bergsona jest sposob introspekcji Maine de Birana – badania rzeczywistosci w swiadomosci czlowieka. Uwaza on, ze nie mozna uchwycic realnosci inaczej, jak tylko w zywym doswiadczeniu samego siebie. Ani subtelne obserwacje, ani racjonalne rozwazania nie sa w stanie tego osiagnac.
Schopenhauer jako pierwszy dowiodl, ze koncepcje wymyslone przez rozum, pracujacy na prozno i w pustce, nie moga byc niczym innym jak pustymi chimerycznymi tworami, nadajacymi sie jedynie do zadowalania profesorow filozofii; ze rozum posiada tylko formy, a sam jest pusta zdolnoscia. Przeciwstawia on rozumowi intuicje.
Zdumiewajace i zupelnie nowe sady o mozgu – bozku intelektualistow – wypowiedzial Bergson. Uwaza on, ze roznica miedzy rdzeniem kregowym, reagujacym odruchowo na otrzymywane impulsy, a mozgiem – tkwi jedynie w zlozonosci, a nie w charakterze funkcji. W mozgu tylko rejestruje sie postrzezenie przychodzace z zewnatrz i wybiera odpowiedni sposob reakcji.
„Mozg – mowi Bergson – to nic innego jak cos w rodzaju centralnej stacji telefonicznej: jego rola sprowadza sie do przekazywania wiadomosci albo do jej sprawdzenia. Nie dodaje on niczego do tego, co otrzymuje. Wszystkie organy postrzegania przesylaja do niego wlokna nerwowe; w nim znajduje sie system ruchowy i stanowi on centrum, w ktorym bodziec z obwodu wchodzi w lacznosc z tym czy innym mechanizmem ruchowym”.
Juz sama swoja budowa mozg dowodzi, ze jego funkcja jest przeksztalcanie obcego bod;ca w dobrze dobrana reakcje. Aferentne wlokna nerwowe, niosace bod;ce czuciowe, koncza sie w komorkach strefy sensorycznej kory mozgu, a te poprzez inne wlokna lacza sie z komorkami strefy motorycznej, ktorym przekazywane jest pobudzenie. Przy niezliczonej mnogosci takich polaczen mozg ma mozliwosc nieskonczenie modyfikowac reakcje odpowiadajace na bod;ce zewnetrzne i dziala jak swego rodzaju przelacznik.
Uklad nerwowy, a w szczegolnosci mozg, nie jest aparatem czystego przedstawiania i poznania, lecz jedynie narzedziem przeznaczonym do dzialania.
„Mozg nie jest organem mysli, uczuc, swiadomosci, ale jest tym, co przykuwa swiadomosc, uczucia, mysli do zycia rzeczywistego, zmusza je wsluchiwac sie w rzeczywiste potrzeby i czyni zdolnymi do dzialania pozytecznego. Mozg jest wlasciwie organem uwagi ku zyciu, przystosowania do rzeczywistosci” (Dusza i cialo. Ty i zycie. 20 XII 1921).
Jakze zdumiewajace, ze te olsniewajace mysli wielkiego metafizyka niemal calkowicie pokrywaja sie z nowa nauka o wyzszej dzialalnosci nerwowej, stworzona przez naszego genialnego fizjologa Iwana Pietrowicza Pawlowa. Nawet wiecej: mamy prawo powiedziec, ze niedlugo przed Pawlowem Henri Bergson samym filozoficznym rozumowaniem przewidzial istote fizjologicznej nauki Pawlowa, zbudowanej droga eksperymentalna metoda badania odruchow warunkowych mozgu.
Dla uzasadnienia tego twierdzenia musze przytoczyc kilka fragmentow z ksiazki Pawlowa Dwudziestoletnie doswiadczenie obiektywnego badania wyzszej dzialalnosci nerwowej zwierzat, ale wczesniej trzeba wyjasnic, czym sa odruchy warunkowe i co Pawlow nazywa analizatorami.
Kazde zwierze ma wiele wrodzonych, stalych odruchow, ktore Pawlow nazywa bezwarunkowymi. Na przyklad zwierze natychmiast rzuca sie na pokarm, ktory zobaczy, cofa noge przy jej podraznieniu, slimak chowa sie do muszli przy dotknieciu, noworodek wykonuje ruch ssania przy zetknieciu z piersia matki. Ale obok tych odruchow bezwarunkowych u wyzszych zwierzat, zwlaszcza u psow, na ktorych eksperymentowal Pawlow, mozna sztucznie wyksztalcic nowe odruchy, ktore on nazywa warunkowymi (mozna je tez nazwac czasowymi lub nabytymi). Na przyklad, jesli na krotko przed podaniem pokarmu pies bedzie wielokrotnie otrzymywal ten sam bodziec warunkowy w postaci d;wieku okreslonej wysokosci, sygnalu swietlnego lub podrapania skory, to wkrotce ten bodziec warunkowy zacznie dzialac tak samo, jak widok i zapach miesa (bodziec bezwarunkowy): przy sygnale warunkowym u psa natychmiast zaczyna sie wydzielanie sliny i zwykle przy widoku pokarmu pobudzenie ruchowe. Bodziec warunkowy doprowadzil do wytworzenia nowego, czasowego, odruchu warunkowego.
Jak powstaja te odruchy? Przy podraznieniu bod;cem warunkowym komorek odbierajacych swiatlo w siatkowce oka, komorek narzadu Cortiego odbierajacych d;wiek, cialek Vatera i zakonczen nerwow czuciowych skory odbierajacych dotyk i bol – wszystkie te wrazenia sa przekazywane wloknami nerwow czuciowych do tych obszarow kory mozgu, ktorych komorki nerwowe sa przeznaczone do odbioru tylko tych bod;cow (jadra nerwu wzrokowego znajduja sie w placie potylicznym polkul, sluchowe – w skroniowym itd.). Komorki nerwowe kory, odbierajac bodziec, analizuja go i – zgodnie z wynikiem analizy – przekazuja impuls do nizej polozonych osrodkow mozgu i rdzenia kregowego dla odpowiedniej reakcji wykonawczej (efektorow): ruchowej, wydzielniczej, naczynioruchowej itd. Te nizsze osrodki wykonawcze nazywane sa efektorowymi.
Analizatorem Pawlow nazywa caly system skladajacy sie ze swoistych komorek odbierajacych w narzadzie zmyslu, odchodzacych od nich wlokien nerwu czuciowego, ich przedluzen – wlokien istoty bialej mozgu – i ich zakonczen – komorek nerwowych strefy sensorycznej kory polkul. Takich analizatorow w mozgu jest niezliczona ilosc. Wsrod nich, oprocz tych, ktore rozpoczynaja sie w pieciu zmyslach, jest bardzo wiele innych, niosacych bod;ce ze wszystkich organow naszego ciala i sygnalizujacych korze polkul wszystko, co dzieje sie wewnatrz organizmu. Na mozg spada wiec ogromne zadanie analizowania wszystkich tych bod;cow i odpowiadania na nie reakcjami osrodkow efektorowych.
Teraz beda zrozumiale nastepujace cytaty z ksiazki Pawlowa:
„Z punktu widzenia odruchow warunkowych polkule mozgowe przedstawiaja sie jako kompleks analizatorow, ktorych zadaniem jest rozkladanie zlozonosci swiata zewnetrznego i wewnetrznego na poszczegolne elementy i momenty, a nastepnie laczenie tego wszystkiego z roznorodna dzialalnoscia organizmu.
Pozostajac na gruncie scislych faktow, mozemy powiedziec, ze polkule mozgowe sa zbiorem analizatorow, ktore rozkladaja zlozonosc swiata zewnetrznego i wewnetrznego na poszczegolne elementy i momenty, a nastepnie w ten sposob analizowane zjawiska wiaza z ta czy inna dzialalnoscia organizmu.
Polkule mozgowe sa organem organizmu zwierzecego, wyspecjalizowanym w tym, by nieustannie urzeczywistniac coraz doskonalsze rownowazenie organizmu ze srodowiskiem zewnetrznym – organem do odpowiedniego i bezposredniego reagowania na rozmaite kombinacje i wahania zjawisk swiata zewnetrznego, i w pewnym stopniu szczegolnym organem dla nieustannego dalszego rozwoju organizmu zwierzecego.”
________________________________________
Obszar motoryczny polkul jest obszarem receptorowym, czyli glowna sfera, a efekt ruchowy przy podraznieniu kory ma w istocie charakter odruchowy. Tym samym ustala sie jednosc calej kory polkul mozgowych. Kora, w ten sposob, jest jedynie aparatem receptorowym, ktory na rozmaite sposoby analizuje i syntetyzuje docierajace bod;ce, a dopiero przez wlokna laczace, biegnace ku dolowi, osiagaja one aparaty efektorowe.
W przednich platach nie ma zadnych mechanizmow, ktore bylyby nadrzedne wobec calych polkul. O zadnych ogolnych mechanizmach znajdujacych sie w platach czolowych nie moze byc mowy. Nie ma tam, jak sie okazuje, zadnych szczegolnie waznych „przyrzadow”, ktore zapewnialyby najwyzsza doskonalosc dzialalnosci nerwowej.
I. Pawlow, podobnie jak Bergson, uwaza, ze roznica miedzy mozgiem a rdzeniem kregowym polega jedynie na stopniu zlozonosci, a nie na charakterze funkcji. On sam i jego szkola przyjmuja za mozliwe zastosowanie tej interpretacji wyzszej dzialalnosci nerwowej psa, jaka daly eksperymenty z odruchami warunkowymi, takze do fizjologii mozgu czlowieka.
Jesli u psa mozna uzyskac jedynie wtorne odruchy warunkowe, powstajace z pierwotnych, to u malpy ich liczba jest juz wyzsza, a u czlowieka, bez watpienia, mozliwe jest ogromne nawarstwianie sie jednych nabytych odruchow na drugie, wczesniejsze. Dzieki temu nieustannie powstaja i komplikuja sie w ciagu zycia czlowieka nowe polaczenia mozgowe, co umozliwia doskonalenie dzialalnosci umyslowej i poszerzanie zakresu swiadomosci. Jednak nawet ta najbardziej zlozona dzialalnosc mozgowa pozostaje jedynie odruchami mozgu, a ta nowa fizjologia mozgu – jak sie nam wydaje – powinna zajac miejsce psychologicznej teorii asocjacji.
Ale czy to nie jest dokladnie to, co mowil Bergson: „Mozg nie jest niczym innym, jak czyms w rodzaju centralnej stacji telefonicznej: jego rola sprowadza sie do przekazania wiadomosci lub jej wyjasnienia. Niczego nie dodaje do tego, co otrzymal”.
Ogromne znaczenie maja badania Pawlowa i jego wspolpracownikow nad fizjologicznym znaczeniem platow czolowych polkul mozgu. Platy te byly dotad przez wszystkich uwazane za najwazniejsza czesc mozgu, za centra wyzszej dzialalnosci psychicznej, organ myslenia par excellence, a nawet siedlisko duszy. Jednak Pawlow nie znalazl w nich zadnych szczegolnie waznych „przyrzadow”, ktore zapewnialyby najwyzsze doskonalosci dzialalnosci nerwowej, i kora tych przednich platow, podobnie jak cala reszta kory, przedstawia soba obszar sensoryczny. Cala kora polkul, ta najdoskonalsza czesc mozgu, sklada sie jedynie z niezliczonej ilosci analizatorow – analizatorow i jeszcze raz analizatorow. I jesli w korze nie znalazlo sie miejsca na jakis osrodek uczuc, to tym bardziej nie mozna go szukac w szarych zwojach pnia mozgu, ktore – jak to czesciowo wiadomo – pelnia czysto fizjologiczne funkcje. Kora mozgowa analizuje nie uczucia, lecz doznania.
A jesli mozgu nie mozna uwazac za organ uczuc, to w ogromnej mierze potwierdza to nauke Pisma Swietego o sercu jako organie uczuc w ogole, a zwlaszcza uczuc wyzszych.
Badania Pawlowa odpowiadaja takze obserwacjom chirurgow nad wieloma rannymi z ropniami platow czolowych mozgu. Zazwyczaj nie towarzysza im zadne zauwazalne zmiany w psychice ani zaklocenia wyzszych funkcji myslowych. Z mojej wlasnej praktyki przytocze tylko dwa wyraziste przypadki.
U mlodego rannego otworzylem ogromny ropien (okolo 50 cm; ropy), ktory niewatpliwie zniszczyl cala lewa plat czolowy, a jednak po tej operacji nie zauwazylem u chorego absolutnie zadnych defektow psychicznych.
To samo moge powiedziec o innym pacjencie, operowanym z powodu olbrzymiej torbieli opon mozgowych. Przy szerokim otwarciu czaszki ze zdziwieniem zobaczylem, ze niemal cala prawa polowa byla pusta, a cale prawe polkule tak zgniecione, iz trudno je bylo w ogole rozroznic.
Jesli zatem mozgu nie mozna uwazac za organ uczuc i wylaczny organ wyzszego poznania, to w ogromnej mierze potwierdza to nauke Pisma Swietego o sercu jako organie uczuc w ogole, a szczegolnie uczuc wyzszych.


Rozdzial trzeci. Mozg i duch. Duch w przyrodzie
A jednak wciaz pozostajemy przekonani, ze umysl nalezy do mozgu, a zwiazek umyslu z mozgiem wydaje nam sie tak oczywisty, ze nie potrafimy myslec o jednym bez drugiego. Stad, na skutek niewlasciwego uogolnienia, dochodzimy do wniosku, ze cialo i duch wzajemnie sie podporzadkowuja. Dzieje sie tak dlatego, ze zwyklismy mylic pojecia umyslu i ducha. Umysl oczywiscie nie jest duchem, lecz jedynie jego wyrazem, przejawem. Umysl odnosi sie do ducha jak czesc do calosci. Duch jest znacznie szerszy niz umysl, ale ze wzgledu na nasza niezmienna intelektualistyczna koncepcje widzimy w umysle caly duch (Frank Granman).
Duch wykracza poza mozg ze wszystkich stron. Dzialalnosc mozgu ogranicza sie do przekladania w ruch niewielkiej czesci tego, co dzieje sie w swiadomosci (Bergson, Tworcza ewolucja).
Co wiec wiemy o duchu? Dosc wiele z Pisma Swietego i niemalo z przejawow ducha w przyrodzie i czlowieku.
1. Czcigodny Sergiusz spozywal posilek z bracmi w klasztorze. Nagle wstal od stolu, uklonil sie w kierunku zachodnim i rzekl: „Raduj sie i ty, pasterzu trzody Chrystusowej, a blogoslawienstwo Panskie niech bedzie z toba”.
Bracia ze zdziwieniem zapytali: „Do kogo mowisz, ojcze swiety?” Czcigodny odpowiedzial: „Wlasnie przeciwko naszemu klasztorowi, w odleglosci osmiu wiorst, zatrzymal sie biskup permski Stefan, jadacy do Moskwy. Zlozyl poklon Swietej Trojcy i powiedzial: ‘Pokoj tobie, duchowy bracie’. Odpowiedzialem mu wiec”. Niektorzy mnisi pospieszyli na miejsce i dogonili swietego Stefana. On potwierdzil slowa Sergiusza.
2. Inzynier K. Perl, przekonany materialista, rozstal sie ze swoim przyjacielem K., ktory wyjechal do Moskwy, i mieszkal w Taszkencie z innym inzynierem. Pewnej nocy, o trzeciej rano, obudzil go glosny glos: „Karl Ivanovich!” Karl Ivanovich zapalil swiece, obudzil wspollokatora, wspolnie obejrzeli cale mieszkanie, ale nikogo nie znale;li. W skrajnym zdumieniu zapisal date tego dziwnego wydarzenia, a tydzien po;niej otrzymal wiadomosc o samobojstwie swojego przyjaciela K. w te sama noc i godzine, kiedy uslyszal tajemniczy glos. Przedsmiertny wolanie samobojcy, pelne tesknoty i milosci, natychmiast pokonalo odleglosc 3300 km i zostalo odebrane przez mozg spiacego K. I. Perla.
3. Pani Green, siedzac na werandzie po obiedzie w jednym z angielskich miast, nagle na jawie ujrzala obraz: do brzegu duzego jeziora zbliza sie kabriolet, w ktorym jada dwie mlode dziewczyny. Na urwistym brzegu kolo kabrioletu nagle sie urywa i pojazd wraz z konmi i pasazerkami wpada do jeziora. Tona, w tym momencie pani Green slyszy pelne rozpaczy wolanie swojego imienia. Miesiac po;niej otrzymuje list od swojego brata, ktory opisuje smierc swojej corki i jej przyjaciolki dokladnie tak, jak ona to widziala.
Ten ostatni przyklad zaczerpnalem z niezwykle interesujacej ksiazki akademika Charlesa Richeta (Trait; de m;tapsychique), wybitnego fizjologa i fizyka, jednego z czolowych badaczy w dziedzinie metapsychologii, nowej nauki, ktora pojawila sie pod koniec XIX wieku i jest rozwijana obecnie przez znanych uczonych w roznych krajach.
Metapsychologia ma na celu badanie wszelkimi metodami naukowymi obszaru niezrozumialych i tajemniczych zjawisk psychicznych, odrzucanych przez oficjalna psychologie jako przesady i bajki.
Jednak uprzedzeni moga je odrzucac tylko ci, ktorzy nie znaja ich i nie badali ich z tak gleboka naukowa obiektywnoscia, jak C. Richet, Oliver Lodge i inni wybitni naukowcy, ktorzy stworzyli juz bogata literature metapsychologiczna.
W ksiazce Richeta znajduje sie wiele podobnych faktow, kazdy bardziej zdumiewajacy od poprzedniego. Z wielka naukowa rygorystycznoscia omawia je i dochodzi do wniosku:
„We wszechswiecie istnieja wibracje (sily), ktore pobudzaja nasza wrazliwosc i umozliwiaja prawdziwe poznanie rzeczywistosci, ktorego nasze normalne zmysly nie moga dac. Te sily sa nowe i dziwne, musza wywolac rewolucje w psychologii, zmienic ja u podstaw”.
Dr Kotik, autor waznej ksiazki o bezsprzecznie stwierdzonych przez siebie faktach przekazywania mysli (;manation d’;nergie psychophysique, Wiesbaden, 1908), tlumaczy je w ten sposob: „Mysl jest energia emitowana na zewnatrz. Ma wlasciwosci fizyczne i psychiczne i mozna ja nazwac energia psychofizyczna. Ta energia, powstala w mozgu, rozprzestrzenia sie do konczyn ciala. Z trudem przekazuje sie przez powietrze, rozchodzi sie przez przewody metalowe. Najwyra;niej nie jest ona specyficzna tylko dla ludzkiej mysli; mozliwe, ze wszystkie rzeczy emituja jakas wibrujaca energie, poniewaz osoby wrazliwe nie tylko odbieraja to, co mysli eksperymentator, ale poznaja tez rzeczy, ktore nie sa myslane”.
Co daje dr Kotik podstawe do uznania niewidzialnego promieniowania energii myslacego mozgu za nie tylko psychiczna, lecz rowniez psychofizyczna? Tylko fakt, ze przy polaczeniu eksperymentatora z osoba wrazliwa za pomoca przewodu metalowego mysli sa odczytywane nieco skuteczniej. Ale ogromna liczba innych faktow, przytoczonych przez Richeta, swiadczy, ze nawet bez jakiegokolwiek kontaktu dochodzi do przekazu nieznanej energii, ktora – ze wzgledu na nasz nieusuwalny nawyk tlumaczenia nieznanego znanym – uznajemy za wibracje materialne pochodzace z nieznanych oscylacji molekularnych mozgu.
. Zadowoleni z prymitywnych wyjasnien ludzie calkowicie sie uspokajaja, jesli powie im sie, ze z mozgu wychodza jakies drgania elektryczne. Dlaczego jednak nie uznac razem z Richetem, ze u podstaw zjawisk telepatii (przesylania mysli i uczuc na odleglosc) oraz jasnowidzenia leza sily calkowicie nam nieznane w obecnym stanie nauki, calkowicie niewytlumaczalne, a nawet dziwne, jak on sam podkresla? Strach, bez watpienia, ogarnia kazdego, kto przeczyta jego wielka ksiazke.
Uwazam, ze na razie mozemy wyciagnac tylko jedno, ale niezwykle wazne wnioski: poza zwyklymi bod;cami, adekwatnymi naszym zmyslom, nasz mozg i serce moga odbierac znacznie wazniejsze bod;ce, pochodzace z mozgu i serca innych ludzi, zwierzat oraz calej otaczajacej nas przyrody, a co najwazniejsze — ze swiata transcendentnego, nam nieznanego.
Czym, jesli nie silami o porzadku transcendentnym, mozna wyjasnic takie fakty przytaczane przez Richeta?
1. M. Hialon potwierdzil autentycznosc dziwnej historii, jaka przydarzyla sie M. M. Gridiemu, dyrektorowi „Daily Telegraph”. Kiedy pewnej niedzieli stal w kosciele sw. Jana, nagle poczul sugestie ogromnej sily… Byl to dokladnie glos, ktory mowil do niego: „Wroc do swojej redakcji”. Rozkaz byl tak rozkazujacy, ze M. M. Gridie, niczym szaleniec, rzucil sie biegiem przez caly kosciol, ulicami wbiegl do redakcji ku zdumieniu swoich pracownikow i wdarl sie do drzwi swojego gabinetu. Lampa naftowa palila sie wielkim plomieniem na biurku, a caly pokoj wypelnily kleby dymu.
2. Pani Tomeli w San Martin pewnego wieczoru, probujac zasnac, nagle zobaczyla swojego syna potraconego przez powoz i umierajacego. W nocy, podczas burzy, przebiegla 5 km droga Costa de Borge i znalazla swojego syna w rowie przy krawedzi drogi.
3. Slynny William James przytacza taki przypadek. Mloda dziewczyna, Berta, zaginela 31 pa;dziernika 1898 roku w Enfield. Ponad 100 osob zostalo wyslanych, aby przeszukac las i brzegi jeziora. Wiadomo bylo, ze zmierzala w strone mostu, ale wiecej jej nie widziano. Nurek przeszukal jezioro, lecz nic nie znalazl. W nocy z 2 na 3 stycznia kobieta, znajdujaca sie 8 km od Enfield, we snie widzi cialo Berty w okreslonym miejscu. Rano idzie na most i dokladnie wskazuje nurkowi miejsce, gdzie powinien znale;c cialo Berty, lezace glowa w dol i tak ukryte, ze widac jedynie galoszke na jednej nodze. Nurek zgodnie z tymi wskazowkami znalazl zwloki na glebokosci 6 metrow wsrod korzeni.
„Bylem wstrzasniety – powiedzial nurek – nie boje sie cial w wodzie, ale ogarnal mnie strach przed kobieta stojaca na moscie. Jak mogla przybyc z odleglosci 8 km, zeby wskazac miejsce ciala? Lezalo w glebokiej dziurze, glowa w dol. Woda byla tak ciemna, ze nic nie widzialem”.
Ostatnie dwa przyklady odnosza sie do dziedziny jasnowidzenia, ktora Riche okresla nowym terminem – kryptostezja. Nazwa ta dobrze pasuje do ponizszych niezwyklych faktow.
1. W wiezieniu w Bluz pewien wiezien powiesil sie na wlasnym krawacie. Dr Dufali odcial kawalek tego krawata, zawinal go w wiele warstw papieru i podal sennowidce (nieprofesjonalnej) Marii. Maria powiedziala, ze w papierze zawiniete jest cos, co zabilo czlowieka, sznur… nie, krawat; powiesil sie wiezien, ktory zabil czlowieka. Wskazala rowniez miejsce, gdzie porzucono siekierke. I rzeczywiscie, w miejscu wskazanym przez Marie znaleziono siekierke.
2. Charles Riche spotkal swoja znajoma, mloda dziewczyne Stelle, 2 grudnia i powiedzial jej: „Ide wyglosic wyklad o jadzie wezy”. Stella, wczesniej wykazujaca niezwykle zdolnosci jasnowidzenia, natychmiast powiedziala: „Widzialam dzisiejszej nocy weze, a raczej wegorze”. Poprosilem ja, bez ujawniania powodu, aby opowiedziala mi sen. Oto jej dokladne slowa: „Byly to raczej dwa wegorze niz weze, bo widzialam, ze maja biale lsniace brzuchy i sliska skore. Powiedzialam sobie: bardzo nie lubie tych zwierzat, ale nie podoba mi sie, ze sa meczone”.
Ten sen zadziwiajaco dokladnie odpowiadal temu, co robilem poprzedniego dnia, 1 grudnia. Tego dnia eksperymentowalem z wegorzami. Chcac pobrac im krew, polozylem dwoch wegorzy na stole. Zapamietalem ich biale lsniace brzuchy i sliska skore. Byly unieruchomione na stole, aby pobrac im serce. Oczywiscie nie mowilem Stellie, ktora dawno nie widzialem, i nie miala zadnego kontaktu z osobami odwiedzajacymi moje laboratorium.
Omowiajac wiele faktow podobnych do tych, Riche dochodzi do wniosku, ze wszyscy ludzie, nawet ci pozornie najmniej wrazliwi, posiadaja inne zdolnosci poznawcze, poza zwyklymi. Ale u niewrazliwych te zdolnosci sa niezwykle slabe, prawie niezauwazalne.
Tajemniczo mysl jednej osoby przekazuje sie myslom innych ludzi. Nie jestesmy izolowani, jestesmy w nieznanej wiezi ze wszystkimi lud;mi. I niewatpliwie jest prawda w tym, co nazywa sie „duchem tlumu”. Potezny strumien sympatii, gniewu, oburzenia czy entuzjazmu powoduje w zgromadzeniu, zjednoczonym w teatrze, na forum lub w parlamencie, niemal jednomyslne zjednoczenie. To strumien, burzacy wszelkie zapory. Czy nie mozna porownac tej emocji tlumu do przekazywania mysli w eksperymencie? (Riche).
Bezgraniczny impuls jednego odwaznego czlowieka moze porwac cale wojsko. Ten potezny strumien ducha odwagi, wyplywajacy z jednego plomiennego serca, zapala setki innych serc, ktore go odbieraja niczym antena fale radiowe. Czym, jesli nie potezna energia duchowa, nazwac te wszechogarniajaca sile, ktora w sredniowieczu rodzila cale epidemie psychiczne, nieprzemyslanie i niepowstrzymanie porywajac setki tysiecy ludzi na krucjaty?
Czyz nie jest jasne, ze strumien zlej energii, zlego ducha, wlewa sie w nasze serce i mozg, kiedy widzimy znieksztalcona nienawiscia twarz wroga, iskrzace oczy i sciskajace serce ze strachu?
Cichym, slodkim strumieniem wyplywa milosc matki na dziecko przylegajace do jej piersi, namietne uczucie malzonka – na goraco ukochana zone. Cichym i radosnym swiatlem oswietlana jest dusza czlowieka, zawsze czyniacego dziela milosci i milosierdzia, gdy dotyka ja laska Boza. Czym wiec jest to, jesli nie duchowa energia milosci?
„Wyleje ducha mego na wszelka cialo” (Jol. 2, 28).
Bog jest Duchem. Bog jest miloscia, a wylanie Jego Ducha jest wylaniem milosci na cale stworzenie. Milosc tworzy. Wszechtworczym i wszechogarniajacym, nieskonczonym strumieniem duchowej energii Boskiej milosci stworzony jest wszechswiat. Zostal stworzony z niczego, w tym sensie, ze nie bylo pierwotnej… (moze w oryginale chodzilo o „materie” – przyp. red.).
Wiecznej materii nie ma, tak jak w ogole nie ma materii, jest tylko energia w roznych formach, ktorych kondensacja przejawia sie w formie materii.
Materia jest trwala forma energii wewnatrzatowej, natomiast cieplo, swiatlo, elektrycznosc sa niestabilnymi formami tej samej energii. Proces rozpadu atomow, czyli rozkladu materii, sprowadza sie do przemiany energii wewnatrzatowej ze stanu trwalej rownowagi w niestabilny, nazywany elektrycznoscia, swiatlem, cieplem itp. Materia w ten sposob stopniowo zamienia sie w energie.
W pierwszym rozdziale mowilismy, ze przy rozpadzie atomu uwalniaja sie coraz bardziej subtelne formy energii, zblizajace sie do czegos niematerialnego.
Co wiec przeszkadza nam wykonac ostatni krok i uznac istnienie calkowicie niematerialnej, duchowej energii oraz uwazac ja za pierwotna forme, praprzyczyne i ;rodlo wszelkich form energii fizycznej?
Tylko aprioryczne odrzucenie Ducha i swiata duchowego, uporne i niezrozumiale, poniewaz ogromna liczba faktow nakazuje nam brac je pod uwage i uznac, obok przyrody materialnej, bezgraniczny, znacznie wazniejszy swiat duchowy.
„Niesmiertelny Twoj Duch przebywa we wszystkim” (Mdr. 12, 1).
„Czyz nie wypelniam nieba i ziemi? – mowi Pan” (Jr. 23, 24).
„Gdyby zwrocil serce swe ku sobie i wzial do siebie duch jej (ziemi, calego wszechswiata) i oddech jej – nagle zginelaby wszelka istota, a czlowiek powrocilby w proch” (Hi. 34, 14–15).
„Odbierzesz ich ducha – umieraja i wracaja do prochu; poslesz duch Twoj – powstaja, a Ty odnawiasz oblicze ziemi” (Ps. 103, 29–30).
„Duch ozywia” (J 6, 63).
„W Jego reku dusza wszelkiego zyjacego” (Hi. 12, 10).
„I gwiazdy rozblysly na swoich strazach i rozweselily sie. On je przywolal i one powiedzialy: «oto my», i rozblysly radoscia przed swoim Stworca” (Bar. 3, 34–35).
„Pagorki przepasuja sie radoscia; laki przyodziewaja sie stadami, a doliny okrywaja sie zbozem, wolaja i spiewaja” (Ps. 64, 13–14).
Wiele psalmow oraz piesn Ananiasza, Azariasza i Miszaela pelne sa ducha gilozoizmu.
We wszystkich tych tekstach Pisma Swietego widac jasno mysl o powszechnym ozywieniu przez Ducha Bozego. Nie mozna mowic o „martwej naturze”. Nie ma wyra;nych granic miedzy przyroda nieorganiczna a organiczna. Takie jest rowniez stanowisko wspolczesnej nauki.
Wyra;nie swiadcza o tym takze filozofie Fichtego i Lotzego oraz glebokie przemyslenia Leibniza. Oto slowa tego ostatniego, zbiezne z tekstami Pisma Swietego:
„Bylaby luka w stworzeniu, gdyby natura materialna byla przeciwienstwem ducha. Kto zaprzecza duszy u zwierzat, a u innych cial przedstawieniu i zyciu w ogole, nie uznaje Bozego wszechmocnego dzialania, wprowadzajac cos niezgodnego z Bogiem i natura, mianowicie absolutny brak sil, tak zwana metafizyczna pustke, ktora jest rownie absurdalna jak pusta przestrzen czy fizyczna proznia.”
Nieustannie pedza w kosmicznej przestrzeni niezliczone gwiazdy i planety, nigdy nie zwalniajac swego ruchu. Tylko sila tego ruchu, sila bezwladnosci, utrzymuja sie w przestrzeni niepojecie ciezkie ciala, jak w powietrzu utrzymuje sie ciezki pocisk 40-calowy.
Pedza miriady gwiazd, planet, asteroidow, meteorow i komet. Ruchy wiatrow, strumienie wody, tarcie zsuwajacych sie lodowcow, wahania temperatury, przyplywy fal zmieniaja oblicze ziemi. Poteznym ruchem podziemnych sil wulkanicznych tworza sie nowe grzbiety gor i przepasci ziemskie.
W wirach wielowiekowych ruchow niszcza sie i ponownie powstaja niezliczone swiaty gwiezdne, dokonuje sie wielki proces ewolucji, najwyzszy ruch we wszechswiecie. Prawie z predkoscia swiatla poruszaja sie nieskonczonosci atomow i elektronow, promienie X, jony i wszystkie produkty dysocjacji materii, zawsze powstajacej. Ciagly ruch czasteczek w komorkach organow podtrzymuje zycie organizmow. Molekularny ruch w komorkach nerwowych towarzyszy mysli czlowieka. Nie ma spokoju nawet w smierci, ktora jest niczym innym jak zmiana okreslonych chwilowych stanow rownowagi, takze o krotkim czasie trwania.
Jesli tak oczywiste jest, ze ruch stanowi istote i podstawowe prawo natury materialnej, to trudno przypuszczac, aby ten powszechny, swiatowy porzadek nie panowal takze w zyciu ducha.
Podstawowe prawo ruchu, obejmujace cala przyrode, zaciera granice miedzy zywym a martwym. Ruch stanowi istote materii. Jesli trzeba przyjac, ze w organizmach zywych ruch, bedacy podstawa ich zjawisk psychicznych, jest wytwarzany i okreslany przez ducha zycia, energie ducha, to rowniez ruch w przyrodzie nieorganicznej nalezy uznac za pochodna tej samej energii duchowej.
Energia duchowa, wyplywajaca od Ducha Bozego, energia milosci porusza cala przyrode i wszystko ozywia. Jest ;rodlem zycia i nie ma nic martwego. Ruch w przyrodzie nieorganicznej, jak i w zywej, jest przejawem zycia, chocby w minimalnej, malo poznanej formie. Genetyczne powiazanie miedzy przyroda nieorganiczna a organiczna potwierdza to. Z ziemi bierze poczatek zycie roslin, a od nich pokarm – caly swiat zwierzecy.
Z tych samych pierwiastkow chemicznych i wedlug tych samych praw fizyki zbudowana jest przyroda nieorganiczna i organiczna. Jeden wielki, powszechny praw rozwoju rzadzi calym stworzeniem i nie moze byc przerwy w rozwoju, nie moze byc ostrej granicy miedzy nia a przyroda nieorganiczna. Cala przyroda nieorganiczna przeniknieta jest energia duchowa, cale stworzenie. Ale dopiero w wyzszych formach rozwoju (tworzenia) energia ta osiaga znaczenie wolnego, samoswiadomego ducha.
Wszystkie istoty zywe maja zdolnosc odczuwania. Jednak metody dokladnych badan pokazuja, ze materia jest nie tylko niezwykle ruchliwa (rtec w termometrze podnosi sie na dotyk reki), ale posiada tez nieswiadoma wrazliwosc przewyzszajaca swiadoma wrazliwosc istot zywych.
Bolometr, skladajacy sie w istotnej czesci z drutu platynowego, jest tak czuly, ze reaguje na dzialanie bardzo slabej wiazki swiatla, zdolnej podniesc temperature jedynie o setna milionowa stopnia. Stella pokazal, ze wystarczy dotkniecie palcem drutu zelaznego, aby pojawil sie w nim prad elektryczny. Wiadomo, ze fale Hertza w odleglosci setek kilometrow silnie wplywaja na metale, wywolujac w nich wahania elektryczne. Na tym zjawisku opiera sie telegraf bezprzewodowy. Stella w dowcipnych eksperymentach pokazal, ze metale posiadaja „zmeczenie”, ktore po „odpoczynku” ustepuje, ze dzialaja na nie drazniaco, tlumiaco, toksycznie.
Zywe istoty roznia sie od „martwej” przyrody tym, ze odzywiaja sie i rozmnazaja. Nauka jeszcze nie stwierdzila dokladnie, aby te funkcje byly wlasciwe mineralom… Jednak istnieja podstawy przypuszczac, ze nauka przyszlosci znajdzie w przyrodzie wskazowki rowniez w tym kierunku. Juz teraz wykryto w niektorych mineralach enzym, ktory swoim dzialaniem przypomina hormony plciowe przyspieszajace wzrost i dojrzewanie plciowe nowo narodzonych zwierzat. Wiadomo, ze w organizmach zywych enzymy sluza glownie do celow odzywczych. Coz wiec dziwnego w przypuszczeniu, ze rowniez enzymy mineralne sa niezbedne do odzywiania mineralow, oczywiscie nie tak jak w organizmie, lecz w dotad niepoznanej formie?
Czy stale zachodzaca w przyrodzie nieorganicznej wymiana chemiczna nie moze miec znaczenia odzywczego? Czy gleba nie pragnie, nie potrzebuje wody, jak wszystko zywe?
Substancja mineralna charakteryzuje sie swoja forma krystaliczna, tak jak istota zywa – budowa anatomiczna. Zanim osiagnie okreslona forme, krysztal, podobnie jak zywe stworzenie i roslina, przechodzi kolejna ewolucje: zaczyna sie w stanie ziarnistym, przechodzi w wloknisty, a wreszcie w jednorodny. Podobnie jak u zwierzat i roslin, zdeformowany krysztal koryguje swoje znieksztalcenie. Krysztal jest organizmem. Krysztalom wlasciwe sa dwie formy rozmnazania. W okreslonych warunkach, np. przy pewnym cisnieniu, stezeniu roztworu itp., ciecz moze krystalizowac tylko wtedy, gdy wprowadzony jest zarodek krystaliczny. Powstale po;niej krysztaly mozna uwazac za potomkow tego krysztalu, tak jak bakterie rozwijajace sie w roztworze sa potomkami bakterii wprowadzonych do roztworu. Jednak istnieja takie warunki srodowiska, w ktorych krystalizacja zachodzi bez wprowadzenia zarodkow.
Warto zastanowic sie nad glebia slow wielce cierpiacego Hioba: „Od ducha Jego – wspanialosc nieba”.
Wielkie i glebokie znaczenie ma zwiazek miedzy duchem a forma. W formach materialnych jasno odbija sie duch wlasciwy materii. Co wiecej, duch tworzy formy.
Jest to wyra;nie widoczne w formach cial ludzkich. One, prawda jest, nie zawsze odpowiadaja duchowej istocie czlowieka. Nie tylko oczy – zwierciadlo duszy – lecz wszystkie formy ciala i jego ruchy odpowiadaja duszy, jego duchowi, jak w obrazie czlowieka przewrotnego u Salomona (Przyp. 6, 12–14). W calym wygladzie czlowieka jasno odbija sie jego duchowa istota. Duch surowy i okrutny juz w procesie embriogenezy kieruje rozwojem elementow somatycznych i tworzy odbijajace jego surowe i odpychajace formy. Duch czysty i pokorny tworzy sobie pelne piekna i delikatnosci mieszkanie. Przypomnijmy sobie Madonny Rafaela, Gioconde Leonarda da Vinci.
Czym, jesli nie formujacym wplywem ducha, mozna wyjasnic zdumiewajaca, najsubtelniejsza roznice miedzy dwoma bardzo podobnymi fizjonomiami, szczegolnie kobiecymi: te same niezwykle podobne kontury oczu, nosa, ust, niemal rowne rozmiary i proporcje czesci twarzy i glowy, a jednak jedno oblicze jest wulgarne, a drugie subtelne i piekne.
Uwazna analiza pokazuje, ze ta roznica duchowego oblicza przy niemal identycznych formach somatycznych zalezy od bardzo drobnych i subtelnych roznic: nieco inny zarys brwi, nieuchwytna cienka linia ust, wielkosc i ksztalt szpary ocznej – i powstaje zupelnie inny duchowy wizerunek. Zdumiewajacy obraz Mona Lisy zostal stworzony przez te najsubtelniejsze cechy, ktorym Leonardo da Vinci poswiecal wiele lat, ksztaltujac te kobieca twarz.
Podobnie jak geniusz Leonarda da Vinci, dziala w rozwoju embrionalnym energia duchowa, wlasciwa chromosomom komorek plciowych, tworzac zywe obrazy piekna i brzydoty, delikatnosci, czystosci, milosci oraz brutalnej odpychajacej zwierzecosci i zlosci. Te wrodzone formy zewnetrzne staja sie coraz bardziej wyraziste w zyciu pozembrionalnym wraz z rozwojem ducha w okreslonym kierunku.
Znaczenie piekna w przyrodzie jest wielostronne i oczywiscie nie ogranicza sie wylacznie do celow doboru plciowego. Nie tylko dla przyciagniecia samic samce ptakow sa ubrane w barwne i piekne upierzenie i pieknie spiewaja. Nie tylko dla przyciagniecia owadow przenoszacych zapylajaca pylek, kwiaty lsnia pieknem i wydzielaja zapach. Wielkie piekno przyrody ma oczywiscie cele wykraczajace poza uzytkowosc.
Zespoly i elementy piekna i brzydoty w przyrodzie, odbierane przez ducha czlowieka, transformuja sie w nim w dziela sztuki i nauki, te wielkie napedy rozwoju duchowego ludzkosci. Od najprostszych form piekna, od lagodnych dla oka kraglosci i plynnosci linii, proporcji i symetrii form, uroku i sily swiatlocienia, harmonijnych polaczen barw i d;wiekow, natura wznosi sie ku wspanialym zespolom piekna, pelnym duchowej sily i wielkosci.
Duchem ogromnej sily i mocy przenikniete sa spowite mrocznymi chmurami masy gor i skal, gnane przez huragan fal oceanu, szturmujace przybrzezne skaly. Duch wiecznosci i nieskonczonosci wylewa sie w nasze dusze z miriad gwiazd nocnego nieba. Taka radosc i spokoj niosa delikatne kolory switu i oswietlone swiatlem ksiezyca pola i jeziora. Najwyzsza wartosc piekna moralnego i ohyde brzydoty ukazuje natura w lagodnych i czystych oczach ludzi dobrych, w odpychajacym wygladzie zloczyncow i nieuczciwych.
Jezeli tak oczywiste jest, ze w tych formach moralnego piekna i brzydoty rzeczywiscie odbieramy promieniowanie ducha piekna i ducha zlosci, poruszajace nasze serca, czyz nie mozemy powiedziec, ze u podstaw tych glebokich duchowych doznan, ktore odbieramy od piekna i brzydoty form przyrody nieorganicznej, leza podobne oddzialywania energii duchowej, wlasciwe calej przyrodzie?
Nieistotne jest, ze materia amorficzna („bezksztaltna” – „forma” po grecku) wcale nie wywoluje w nas wrazenia duchowego porzadku, wazne jest, ze DUCH jest zwiazany z forma.
Mowimy, ze Duch kieruje rozwojem cial ludzkich w odpowiadajacych im formach. Teraz dodajmy, ze nie bez tworczego dzialania ducha tworzone sa takze formy przyrody nieorganicznej, wszystkie formy wszechswiata. W tym glebokim duchowym, a nawet moralnym wplywie, jaki wywieraja na nas ozywione duchowa energia piekno przyrody, nalezy dostrzegac cel i znaczenie piekna. Gdyby wszechswiat byl tym, czym przedstawiaja go materialisci, nie byloby w nim piekna form, tworzonych przez ducha.
Przyniesiono mi bukiet kwiatow. O, ile subtelnego, czarujacego piekna w tych cudownych, malych dzielach Bozych! I jednoczesnie, jak urocze sa swoja maloscia, pelna pokory, prostota. Najdelikatniejsza koronka bialych kwiatow, niebieskie i rozowe, fioletowe i niebieskie drobinki patrza na nas czystymi oczkami swoich platkow i kielichow, wydzielajac na nas swoj cudowny zapach.
Czyz nie jest oczywiste, ze to niema gloszenie czystosci duszy?
Trzeba miec bardzo gruba dusze, by nie slyszec tego glosu Bozego, tak wyra;nie brzmiacego w pieknie materialnych form przyrody. Naturalne jest, ze kobiety szczegolnie kochaja kwiaty, co swiadczy o szlachetnosci ich serc.


Rozdzial czwarty. Duch roslin i zwierzat
Oduchowienie zwierzat jest calkowicie jasno potwierdzone w Pismach Swietych. Oto teksty to potwierdzajace:
• „Kto wie: czy duch synow ludzkich wznosi sie w gore, a duch zwierzat schodzi w dol, w ziemie?” (Koh 3,21).
• „Boze, Boze duchow i wszelkiego ciala!” (Liczb 16,22).
• „Pan Bog utworzyl z ziemi wszystkie zwierzeta polne i wszystkie ptaki niebieskie, i przyprowadzil je do czlowieka, aby zobaczyc, jak je nazwie; a jak czlowiek nazwie kazda zywa istote, taka bedzie jej nazwa” (Rdz 2,19).
• „Dusza ciala (zwierzat) w krwi… dlatego powiedzialem synom Izraela: Nie jedzcie krwi zadnego ciala” (Kpl 17,11–14). Krew zwierzat ofiarnych jest swieta i uswieca, poniewaz zawiera dusze zwierzecia, tchnienie Ducha Swietego. Dlatego jest zakaz spozywania jej jako pokarmu.
• „Duch ozywia” (J 6,63).
• „Wszedl w nich duch zycia od Boga” (Ap 11,11).
W modlitwie do Ducha Swietego nazywamy Go dawca zycia. A jesli nawet w przyrodzie nieozywionej tak wyra;nie obecny jest Duch, to oczywiscie i rosliny oraz zwierzeta nalezy uznac za ozywione. Najogolniejszy i najpowszechniejszy w przyrodzie ze wszystkich darow Ducha Swietego jest duch zycia, ktory nalezy nie tylko do zwierzat, lecz takze do roslin.
Hindusi i inne ludy Azji nie patrza na rosliny tak jak Europejczycy. Gleboko uznaja oduchowienie roslin. Rosliny calym swoim istnieniem pozadliwie przyjmuja swiatlo, powietrze, wilgoc, w od ktorych zalezy cale ich zycie. Wyra;nie ciesza sie swiatlem, wiatrem, rosa, deszczem. Dlaczego wiec nie dopuscic, ze intensywnie odbieraja i odczuwaja te ;rodla zycia i radosci – moze w zupelnie inny sposob niz czlowiek czy zwierze, ktore nie potrzebuja swiatla tak bezwarunkowo jak rosliny? Roslina, byc moze, znacznie glebiej niz zwierze czuje wszystkie najsubtelniejsze wlasciwosci gleby, w ktorej z takim bogactwem rozgaleziaja sie jej korzenie i od ktorej, jak od swiatla i powietrza, zalezy cale jej zycie. Wiemy, jak subtelnie rozne rosliny wybieraja z gleby skladniki odzywcze niezbedne tylko im, a nie innym roslinom. Czyz nie jest oczywiste, ze w tym celu rosliny musza posiadac zupelnie szczegolna wrazliwosc, ktorej nie maja ani zwierzeta, ani ludzie (Fechner)?
Nie mozna uwazac nerwow za niezbedny substrat zycia duchowego. Struny – nerwy skrzypiec czy fortepianu. Ale nawet bez strun instrumenty dete wydaja cudowne melodie. W roslinach nie ma wegetatywnego ukladu nerwowego, bez ktorego u ludzi i wyzszych zwierzat niemozliwe bylyby procesy odzywiania, oddychania i metabolizmu, a mimo to wszystkie te procesy zachodza w roslinach (Fechner).
Jesli odwrocic lisc winorosli spodem ku swiatlu, to lisc uporczywie wygina sie i obraca, aby zwrocic ku swiatlu swoja gorna powierzchnie.
Dziwne sa instynktowne ruchy roslin pnacych. Roslina najpierw wyciaga sie ku gorze, potem pochyla lodyge poziomo, opisuje krag, szuka podpory. Im dluzej rosnie lodyga, tym wiekszy staje sie krag, czyli roslina, nie znajdujac podpory, poszukuje jej dalej. Wreszcie lodyga nie wytrzymuje wlasnego ciezaru, opada na ziemie i pelznie po niej, szukajac nowej podpory, ale nawet w tym przypadku kieruje sie wyborem: powoj nie owija sie wokol nieozywionych lub martwych organow, lecz tylko wokol zywych roslin, do ktorych przylgnie chciwie, gdyz jej korzenie w ziemi szybko obumieraja i traci pozywienie, ktore potem wysysa za pomoca przyssawek z rosliny, ktora oplata.
Znane sa zjawiska snu u roslin, kiedy liscie lub pochylaja sie, lub skladaja, kwiaty opuszczaja glowki i zamykaja sie.
Dziwnie celowe sa ruchy slupkow niektorych roslin dla zapylenia znamienia pylkiem.
Wieczorem na kwitnacej lace wszystkie kwiaty odwracaja sie ku sloncu, jakby wysylajac mu wieczorna modlitwe, a po jego zachodzie cicho zasypiaja, by rano, zwracajac sie na wschod, powitac je radosna modlitwa.
Zapach kwiatow – to kadzidlo dla Boga. Kwiaty – kadzielnice. Nenufary szeroko otwieraja sie pod blekitnym niebem, ciesza swiatlem i powietrzem, skladaja platki i opadaja do wody, gdy zapada zmrok.
Nie mozna znale;c wyra;nej granicy miedzy swiatem roslin a swiatem zwierzat, poniewaz w obszarze najprostszych jednokomorkowych istnieje wiele form niemal identycznych, z ktorych jedne stanowia poczatek swiata roslinnego, a inne – zwierzecego, i trudno je rozroznic. Takie proste formy zwierzece jak hydra rzeczna, Volvox sa calkowicie podobne do roslin i pod wzgledem funkcji zyciowych prawie nie roznia sie od nich. Od klasy organizmow prostych zaczynaja sie dwa wspaniale swiaty istot zywych – roslin i zwierzat.
Stopniowy rozwoj swiata roslin osiagnal formy wspaniale i majestatyczne, jak cudownie pachnace kwiaty, smukle palmy i cyprysy, potezne cedry libanskie, potezne deby i gigantyczne sekwoje zyjace nawet trzy tysiace lat. W porownaniu z nimi formy pierwotne swiata zwierzecego, jak polipy, golaturi, rozgwiazdy czy robaki, sa zupelnie nieznaczace, i dziwne byloby uznawac oduchowienie tych nizszych form zwierzecych, a nie uznawac oduchowienie wysokich i nawet wspanialych form roslinnych.
Jest zupelnie pewne, ze caly swiat roslinny i zwierzecy posiada przynajmniej najnizszy z darow Ducha Swietego – duch zycia.
Dla wielu przyrodnikow kontrowersyjne i absurdalne jest nauczanie witalistow i nowowitalistow o sile zyciowej. Ale przyjrzyjmy sie nastepujacym faktom:
Wedlug Spallanzaniego w wodach bagiennych i piasku rynien zyja wrotki, ktore mozna wysuszyc razem z piaskiem i przechowywac w szklanych naczyniach. Po 3–4 latach, zwilzajac piasek woda, wrotki w postaci galaretowatej, wysuszone tak, ze przy dotknieciu igla rozpadaja sie jak ziarenko soli, ozywaja ponownie. Moga wytrzymac wysuszenie w 54°C, podczas gdy w stanie zywym gina przy wodzie o temperaturze 25°C.
John Franklin podczas swojej pierwszej podrozy na polnocnoamerykanskie wybrzeze Oceanu Arktycznego zauwazyl, ze ryby, zamrozone bezposrednio po wyjeciu z wody, zamienialy sie w taka mase lodu, ze mozna bylo je kroic siekiera, a ich zamrozone wnetrznosci byly twardymi brylami lodu. Niemniej jednak, gdy rozmrazano te ryby przy ogniu, nie uszkadzajac ich uprzednio, niektore z nich ozywaly. Przyklady te wskazuja, ze choc w organizmie zanika wszelki slad zycia, to jednak zdolnosc do rozpoczecia nowej dzialalnosci zyciowej w sprzyjajacych warunkach moze w nim pozostac, pod warunkiem, ze nie zaszly w nim zmiany anatomiczne lub fizjologiczne, ktore uniemozliwialyby przywrocenie funkcji zyciowych.
Znane jest, ze pszenica, jeczmien i gorczyca, odnalezione w egipskich mumiach i przelezale 3000 lat, jesli nie byly poddane szkodliwym czynnikom, ktore moglyby zniszczyc je enzymatycznie, kielkuja doskonale po umieszczeniu w sprzyjajacych warunkach wilgoci i ciepla.
Kolejny eksperyment przeprowadzil J. Becquerel w Paryzu w 1909 r. Nasiona pszenicy, lucerny i bialej gorczycy zostaly wysuszone w prozni przez 6 miesiecy w temperaturze 40°C, a nastepnie zapieczetowane w odessanych szklanych rurkach. Rurki wyslano do Londynu, gdzie przechowywano je przez trzy tygodnie w cieklym powietrzu w temperaturze okolo –190°C, a nastepnie przez 77 godzin w cieklym wodorze przy –250°C. W Paryzu rurki ponownie otwarto, a nasiona umieszczono w wilgotnej kapieli o temperaturze 28°C. Okazalo sie, ze kielkowanie przebieglo calkowicie normalnie. Nie stwierdzono zadnej roznicy w porownaniu z probami nasion przechowywanych w zwykly sposob. Przy tak niskiej temperaturze jak –250°C wszelkie oznaki zycia sa wykluczone. Nawet najbardziej intensywne reakcje chemiczne przy tak niskiej temperaturze nie zachodza.
Z tych doswiadczen wynika, ze mozliwa jest smierc tymczasowa, jesli dzialanie opo;niajace zywotnosc nie doprowadzi do zniszczenia organizmu (Svedberg, „Rozpad energii”).
Jesli tak oczywiste jest, ze tymczasowa smierc nasion i zwierzat nie przeszkadza w ponownym pojawieniu sie w nich zycia, czy nie mamy prawa twierdzic, ze mozliwe jest to dzieki jakiejs nieznanej nam sile – energii zyciowej, calkowicie odpornej na dzialanie szkodliwych czynnikow niszczacych zycie nasion i roslin? Taka energia moze byc przeciez tylko energia duchowa, zyciodajna moca Ducha Swietego.
Powyzsze zadziwiajace fakty o zywotnosci i oduchowieniu roslin daja prawo zgodzic sie z Edwardem Hartmanem, gdy twierdzi, ze rosliny posiadaja nieswiadome przedstawienie i nieswiadoma wole. Niejasne wyobrazenie i dazenie przypisuje monadom Leibniz. A roslina jest monada.
Nasze przekonanie o oduchowieniu roslin oczywiscie wcale nie stoi w sprzecznosci z pogladem sw. Antoniego Wielkiego o niedopuszczalnosci przyznawania roslinom duszy. Oto jego slowa:
„Przeciw tym, ktorzy osmielaja sie twierdzic, ze rosliny i ziola maja dusze, napisalem ten rozdzial dla prostych. Rosliny maja zycie fizyczne, ale duszy nie maja. Czlowiek nazywany jest zwierzeciem rozumnym, poniewaz posiada umysl i zdolnosc poznawania. Pozostale zwierzeta ziemskie i powietrzne, ktore maja glos, posiadaja oddech i dusze. Wszystko, co rosnie i umniejsza sie, mozna nazwac zywym, poniewaz zyje i rosnie, ale nie mozna powiedziec, ze wszystko to posiada dusze. Istnieja cztery rozne rodzaje istot zywych: niektore sa niesmiertelne i ozywione jak anioly; inne posiadaja umysl, dusze i oddech, jak ludzie; jeszcze inne posiadaja oddech i dusze jak zwierzeta; a inne posiadaja tylko zycie jak rosliny. Zycie w roslinach trwa i bez duszy, i bez oddechu, i bez umyslu oraz niesmiertelnosci; ale wszystko inne nie moze istniec bez zycia. Kazda dusza ludzka jest wiecznie ruchoma.” (Dobrotolubie, t. 1, s. 93)
Sprzecznosci oczywiscie nie ma. Nie przypisujemy roslinom duszy w tym sensie, w jakim rozumie sie ja u czlowieka i zwierzat, lecz jedynie nieswiadome przedstawienie i nieswiadoma wole.
Swiety Antoni Wielki, mowiac o duszy zwierzat, mial oczywiscie na mysli zwierzeta wyzsze, a nie takie jak parzydelkowce, mieczaki, gabki, a nawet orzeski, o istnieniu ktorych ani o ich przynaleznosci do swiata zwierzecego nie mogl miec pojecia.
Oczywiscie te nizsze formy zwierzat w odniesieniu do ich duchowosci stoja nie wyzej niz rosliny, a nawet nizej, i przysluguje im jedynie duch zycia, tak jak kazdemu zwierzeciu.
Zaglebmy sie zatem w to, co dostepne jest naszej wiedzy o duchu wyzszych zwierzat i czlowieka.


Rozdzial piaty. Dusza zwierzat i czlowieka
Wedlug wyobrazen fizjologow, dzialalnosc swiadomosci, czyli dzialalnosc psychiczna, powinna byc przedstawiana jako kolosalnie zlozony system odruchow bezwarunkowych i warunkowych, wczesniej powstalych i stale na nowo tworzonych, jako ogromny lancuch wrazen dostarczanych przez receptory do mozgu, poddawanych w nim analizie w celu wytworzenia odpowiedniej reakcji ruchowej.
Nasz genialny badacz wyzszej czynnosci nerwowej, I. P. Pawlow, tak definiuje swiadomosc: „Swiadomosc jawi mi sie jako aktywnosc nerwowa okreslonego obszaru wielkich polkul mozgowych, posiadajacego w danym momencie przy danych warunkach okreslona optymalna (prawdopodobnie srednia) pobudliwosc. W tym samym czasie cala pozostala masa polkul znajduje sie w stanie mniej lub bardziej obnizonej pobudliwosci.
W obszarze polkul o optymalnej pobudliwosci latwo tworza sie nowe odruchy warunkowe i skutecznie ksztaltuja sie roznicowania. Jest to w danym momencie, tak powiedziec, tworczy dzial polkul. Inne ich obszary, o obnizonej pobudliwosci, nie sa do tego zdolne, a ich funkcje stanowia – co najwyzej – wczesniej wypracowane odruchy, stereotypowo pojawiajace sie przy obecnosci odpowiednich bod;cow.
Dzialalnosc tych obszarow to to, co subiektywnie nazywamy dzialalnoscia nieswiadoma, automatyczna. Obszar o optymalnej pobudliwosci nie jest oczywiscie stalym miejscem; przeciwnie, stale przesuwa sie po calej przestrzeni polkul w zaleznosci od istniejacych polaczen miedzy osrodkami i pod wplywem bod;cow – w zwiazku z tym zmienia sie rowniez terytorium o obnizonej pobudliwosci.
Gdyby mozna bylo patrzec przez czaszke i gdyby miejsce polkul o podwyzszonej pobudliwosci swiecilo, zobaczylibysmy na swiadomie myslacym czlowieku, jak po jego polkulach przesuwa sie stale zmieniajace sie w ksztalcie i wielkosci, dziwacznie nieregularne jasne plamki, otoczone na reszcie polkul mniej lub bardziej znaczna ciemnoscia.”
Calkowicie akceptujemy to gleboko naukowe ujecie dzialalnosci swiadomosci, lecz nie uwazamy go za wyczerpujace. Rowniez gotowi jestesmy zgodzic sie z podstawowa teza materializmu: Byt okresla swiadomosc, ale tylko przy warunku, ze byt rozumie sie nie w wasko materialistycznym sensie.
Aby przedstawic nasze rozumienie swiadomosci, musimy podzielic ja na akty, stany i objetosc swiadomosci.
Mysl plynie jak strumien. Mysl blyska jasnym swiatlem. Mysl penetruje glebie bytu.
Spokojne i przemyslane akcje woli. Nagle wybuchy woli – cios nozem w serce zniewagi. Ciagle napiecie woli w nurcie zycia, zmierzajace do realizacji podstawowych planow i celow.
Cicha, pozbawiona namietnosci milosc. Glebokie, spokojne przezycia estetyczne. Burzliwe namietnosci, gniew, strach. Gleboka, stala wiernosc Bogu, kierujaca calym zyciem.
To sa akty swiadomosci.
Wywoluja je: 1) percepcje zmyslow, 2) organiczne odczucia naszego ciala, 3) percepcje z naszej istoty transcendentnej, 4) percepcje z wyzszego swiata duchowego, 5) oddzialywania naszego ducha.
Akty swiadomosci nigdy nie wystepuja izolowanie – mysl zawsze towarzyszy uczuciu, uczucie i wola mysli, a uczucie – ruchom woli; akty woli zawsze sa zwiazane z uczuciami i myslami; kompleks tych jednoczesnie przebiegajacych aktow swiadomosci okresla stan swiadomosci. Stany swiadomosci zmieniaja sie nieustannie, poniewaz akty swiadomosci znajduja sie w ciaglym ruchu.
Bogactwo, roznorodnosc i glebia aktow i stanow swiadomosci okresla objetosc swiadomosci, rowniez stale zmieniajaca sie, zwykle w kierunku wzrostu. W aktach i stanach swiadomosci zawsze uczestniczy nasz duch, okreslajac i kierujac je. Z kolei duch rosnie i zmienia sie dzieki dzialalnosci swiadomosci, jej poszczegolnych aktow i stanow.
Takie jest nasze rozumienie pelni dzialalnosci psychicznej czlowieka. Ale nie tylko ludzie, lecz takze zwierzeta maja dusze. Dusza zwierzecia tkwi w jego krwi. I zwierze, podobnie jak czlowiek, sklada sie z ducha, duszy i ciala.
Czym zatem jest dusza? W najprostszej postaci, u zwierzat – jest to zespol wrazen organicznych i zmyslowych, mysli i uczuc, sladow wspomnien lub tylko (u nizszych) zespol odczuc organicznych, scalany przez samoswiadomosc (u wyzszych zwierzat – przez umysl). Pierwotny duch zwierzat to jedynie tchnienie zycia (u nizszych). W miare wznoszenia sie po drabinie istot rosnie ich duchowosc, a do tchnienia zycia dolaczaja zalazki rozumu, woli i uczucia.
U czlowieka dusza jest znacznie wyzsza w swojej istocie, poniewaz duch uczestniczacy w jej dzialalnosci nie ma porownania z duchem zwierzat. Moze on posiadac wyzsze dary Ducha Swietego, ktore prorok Izajasz (Iz. 2, 1–3) nazywa duchem boja;ni Bozej, duchem poznania, duchem mocy i sily, duchem swiatla, duchem roztropnosci, duchem madrosci, Duchem Panskim lub darem poboznosci i najwyzszego natchnienia.
Duch i dusza czlowieka sa nierozdzielnie polaczone w jedno przy zyciu; mozna jednak obserwowac rozne stopnie duchowosci ludzi. Sa ludzie duchowi, jak mowi apostol Pawel (1 Kor. 2, 14). Sa, jak mowilismy, ludzie – bydlo, ludzie – rosliny, sa tez ludzie – anioly. Pierwsi niewiele roznia sie od zwierzat, poniewaz ich duchowosc jest bardzo niska, a ostatni zblizaja sie do duchow bezcielesnych, ktore nie maja ani ciala, ani duszy.
Dusze mozna wiec rozumiec jako zespol wrazen organicznych i zmyslowych, sladow wspomnien, mysli, uczuc i aktow woli, lecz bez koniecznego udzialu w tym kompleksie wyzszych przejawow ducha, nieprzyslugujacych zwierzetom i niektorym ludziom. O nich mowi apostol Juda: „Ci ludzie… duchowi, nie majacy ducha” (Jud. 1, 19).
W samoswiadomosci za zycia zycie ducha scisle splata sie z tymi aktami psychicznymi, ktore sa wspolne czlowiekowi i zwierzetom, tzn. z organicznymi odczuciami i zmyslowymi postrzezeniami. Te ostatnie z kolei nierozerwalnie zwiazane sa z zyciem ciala, zwlaszcza mozgu, i zanikaja wraz ze smiercia ciala. Dlatego prymitywna dusza zwierzat jest smiertelna, tak samo jak smiertelne sa te elementy samoswiadomosci czlowieka, ktore pochodza z umarlego ciala (organiczne i zmyslowe postrzezenia).
Ale niesmiertelne sa te elementy samoswiadomosci, ktore zwiazane sa z zyciem ducha. Niesmiertelny jest duch, ktory – jak pokazemy nizej – moze istniec bez zwiazku z cialem i dusza. Materialisci zaprzeczaja niesmiertelnosci duszy wlasnie dlatego, ze nic nie chca wiedziec o duchu. A o niesmiertelnosci samoswiadomosci rozumianej czysto fizjologicznie w ogole nie mowimy.
Zobaczmy teraz, czy Pismo Swiete daje nam prawo rozumiec ducha i dusze w taki sposob, jak wlasnie przedstawilismy. Uwazamy, ze nasze rozumienie duszy i ducha jest calkowicie zgodne z Objawieniem.
W Pismie Swietym slowo „dusza” uzywane jest w roznych znaczeniach. Czasami, jak w mowie potocznej, oznacza po prostu calego czlowieka: „Zadna dusza”, „zadna osoba”. „Zadna dusza z was nie zginie” – mowi sw. apostol Pawel swoim towarzyszom podrozy morskiej (Dz 27,22).
„Osiem dusz ocalil wraz z rodzina Noego” (2 P 2,5).
„Dusza, ktora grzeszy, ta umrze” (Ez 18,20).
Czasami dusza jest synonimem zycia:
„Dusza jego bedzie mu zamiast lupu” (Jr 21,9).
„Pomarli ci, ktorzy czyhali na dusze Dzieciecia” (Mt 2,20).
„Chleb ich – dla duszy ich” (Oz 9,4).
„Nie troszczcie sie o dusze wasza, co macie jesc i co pic” (Mt 6,25).
A oto szereg tekstow, w ktorych wyra;nie mowa o tym, co mozna by nazwac „dusza zwierzeca”:
„Dusza ich omdlewala w nich... Nasycil dusze spragniona i dusze glodna napelnil dobrami... Od wszelkiego pokarmu odwracala sie dusza ich... Dusza ich ginie w nieszczesciu” (Ps 106,5–26).
„Bedzie sie pasl... i dusza jego nasyci sie na gorze Efraima” (Jr 50,19).
„Dusza moja nasyci sie nimi (lupem)” (Wj 15,9).
„Glodnemu sni sie, ze je... a dusza jego pusta... sni sie, ze pije... a dusza jego pragnie” (Iz 29,8).
„Dusza dobroczynna bedzie nasycona” (Prz 11,25).
„Dusza leniwego pragnie, lecz nadaremno; a dusza pracowitych nasyci sie” (Prz 13,4).
„Dusza niedbala bedzie cierpiec glod” (Prz 19,15).
„Dusza syta depcze i plaster miodu” (Prz 27,7). „Dusza wasza niech sie rozkoszuje tlustoscia” (Iz 55,2).
„Dusza ich bedzie jak ogrod nawodniony” (Jr 31,12).
(Tu chodzi o dobra ziemskie).
„Przylgnela dusza jego do Diny” (Rdz 34,3).
„Oczekuje jej (zaplaty) dusza jego” (Pwt 24,15).
„Odwraca sie... dusza jego od ulubionego pokarmu” (Hi 33,20).
„Slyszysz, duszo moja, glos traby” (Jr 4,19).
„Nasyce dusze kaplanow tlustoscia” (Jr 31,14).
„Czego pragnie dusza twoja” (1 Sm 20,4).
Niech nie gorsza tych, ktorzy przywykli do mysli o niesmiertelnosci duszy, nasze slowa o niesmiertelnosci ducha. To nie jest nowosc, bowiem w wiekszosci miejsc Pisma Swietego, gdzie mowa o smierci, mowi sie wlasnie o opuszczeniu ciala przez ducha, a nie przez dusze.
„Jak cialo bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynkow martwa jest” (Jk 2,26).
„Ktoz wie, czy duch synow ludzkich wstepuje w gore, a duch zwierzat schodzi w dol, do ziemi?” (Koh 3,21).
„Poszedl i oglosil nauke duchom (a nie duszom!) bedacym w wiezieniu” (1 P 3,19).
„Do duchow (nie dusz) sprawiedliwych, ktorzy doszli do doskonalosci” (Hbr 12,23).
„I wrocil duch jej (corki Jaira)” (Lk 8,55).
„W rece Twoje powierzam ducha mego” (Ps 30,6; Lk 23,46).
„Panie Jezu! przyjmij ducha mego” (Dz 7,59).
„Wychodzi duch jego i wraca do swojej ziemi: w tym dniu gina wszystkie jego zamysly” (Ps 145,4).
 „I wroci sie proch do ziemi, czym byl, a duch wroci do Boga, ktory go dal” (Koh. 12, 7).
Te dwa ostatnie teksty sa szczegolnie wazne dla uzasadnienia naszego zdania, ze smiertelne sa te elementy dzialalnosci duszy, ktore sa zwiazane z zyciem ciala: uczucia i procesy myslowe, nierozerwalnie powiazane z czynnoscia mozgu.
„W ow dzien zgina wszystkie zamysly jego”, tzn. ustanie dzialalnosc swiadomosci, dla ktorej konieczne sa wszelkie postrzezenia zywego mozgu.
Wychodzi nie dusza, lecz duch, i wraca do swojej ziemi, to znaczy do wiecznosci.
„Wroci sie proch do ziemi, czym byl, a duch wroci do Boga, ktory go dal”.
I duch zwierzecy, oczywiscie, rowniez musi byc niesmiertelny, bo i on ma poczatek w Duchu Bozym, Duchu niesmiertelnym.
Mysl o niesmiertelnosci ducha zwierzat wyra;nie zawarta jest w znanych slowach Pawlowych o nadziei wszelkiego stworzenia (Rz 8, 20–21): „…w nadziei, ze i samo stworzenie zostanie wyzwolone z niewoli skazenia ku wolnosci chwaly dzieci Bozych”.
W nielicznych miejscach Pisma Swietego smierc okreslana jest jako odejscie duszy (a nie ducha) z ciala (Rdz 35, 18; Dz 20, 10; Ps 15, 10). Latwo to wytlumaczyc tym, ze w ogole w Biblii, zwlaszcza zas w Psalmach, slowo „dusza” czesto uzywane jest w znaczeniu powszechnym, tzn. jako calosc dzialalnosci psychicznej i duchowej. Ale i my mowimy, ze za zycia duch i dusza czlowieka sa zlaczone w jedna istote, ktora mozna po prostu nazwac dusza.
W tym sensie nalezy rozumiec takze te teksty, ktore mowia o duszy Pana Jezusa Chrystusa:
„Jesli Jego dusza zlozy ofiare przeblagalna…” (Iz 53, 10).
„Nie zostala Jego dusza pozostawiona w Otchlani” (Dz 2, 31).
„Smutna jest dusza moja az do smierci” (Mt 26, 38).
„Teraz dusza moja doznala trwogi” (J 12, 27).
„Na owoc meki swej duszy patrzec bedzie” (Iz 53, 11).
Pan cierpial i umarl wedlug swojej ludzkiej natury, i dlatego te teksty sa zrozumiale.
Ale i o duszy samego Boga mowi sie w nastepujacych miejscach:
„I odwroci sie dusza moja od nich, jak i ich dusza odwraca sie ode mnie” (Za 11, 8).
„Dusza Jego nie zniosla cierpienia Izraela” (Sdz 10, 16).
„Kto miluje przemoc, dusza Jego nienawidzi” (Ps 10, 5).
Ale, oczywiscie, nie jest to tylko metafora. Nie mozna mowic o duszy Ducha absolutnego tak, jak o duszy czlowieka – ducha ograniczonego i wcielonego. Tu mozna mowic jedynie o analogii z duchem ludzkim, wedlug ktorej przypisujemy Bogu umysl, mysl, wole i uczucia. Tak rozumiemy i obraz Bozy w czlowieku.
Wyzej mowilismy o samoswiadomosci. Jak ja rozumiec? Swiadomosc swojej osobowosci ksztaltuje sie u czlowieka z doznan organicznych, odbieranych od wlasnego ciala, ze spostrzezen, ktore dostarczaja zmysly, z calej sumy wspomnien, z rozumienia wlasnego ducha, charakteru, nastrojow.
Gdzie z tych elementow powstaje samoswiadomosc, kto jest jej podmiotem? Nie rozum, jak sie zwykle mniema, lecz duch. Bo rozum jest tylko czescia ducha, a nie calym duchem. A czesc nie moze ogarnac calosci. To wazny wniosek, na ktory powolamy sie po;niej, gdy bedziemy mowic o niesmiertelnosci. I nie jest on dowolny, lecz oparty na slowach apostola Pawla: „Ktoz z ludzi wie, co jest w czlowieku, oprocz ducha ludzkiego, ktory w nim jest? Tak i tego, co Boze, nikt nie poznal, tylko Duch Bozy” (1 Kor 2, 11–12).
Najglebsza istote naszego bytu poznajemy nie rozumem, ale duchem. Samoswiadomosc jest funkcja ducha, a nie rozumu. Darowane nam przez Boga dzialanie laski Bozej poznajemy nie duchem tego swiata, lecz naszym duchem, danym nam od Boga.
Te sama mysl znajdujemy w slowach madrego Salomona: „Lampa Panska jest duch czlowieka, ktory bada wszystkie glebiny serca” (Prz 20, 27).
O duchu jako najwyzszej sile naszej dzialalnosci duchowej wiele mozna znale;c w Pismie Swietym. Oto przyklady:
„Kto sieje w cialo swoje, z ciala zac bedzie skazenie; a kto sieje w ducha, z ducha zac bedzie zycie wieczne” (Ga 6, 8).
„Ale nie duchowe najpierw, lecz zmyslowe, potem duchowe” (1 Kor 15, 46).
To znaczy, ze duchowosc jest najwyzszym osiagnieciem duszy ludzkiej.
„Owocem zas ducha jest: milosc, radosc, pokoj, cierpliwosc, dobroc, milosierdzie, wiara, lagodnosc, wstrzemie;liwosc” (Ga 5, 22–23).
„Duchem palajcie” (Rz 12, 11). „On tajemnice mowi duchem” (1 Kor 14, 2).
„Lecz duch w czlowieku i tchnienie Wszechmocnego daje mu rozumienie” (Hi 32, 8).
„Duch wprawdzie ochoczy, ale cialo slabe” (Mt 26, 41).
„A mowa moja i gloszenie moje nie w przekonujacych slowach ludzkiej madrosci, lecz w ukazywaniu ducha i mocy” (1 Kor 2, 4).
„Odrzuccie od siebie wszystkie grzechy wasze, ktorymi grzeszyliscie, i uczyncie sobie nowe serce i nowego ducha” (Ez 18, 31).
Tutaj zawarta jest mysl o scislym zwiazku miedzy sercem i duchem, potwierdzajaca to, co mowilismy o pierwszenstwie serca w swiadomosci.
„I rozradowal sie duch moj w Bogu, Zbawicielu moim” (Lk 1, 47).
Bogu raduje sie. Bogu oddaje czesc, do Boga dazy i zbliza sie duch czlowieczy. I to jest, oczywiscie, najdoskonalsza zdolnosc naszej duszy.
Oczywiscie, takie najdoskonalsze przejawienie duchowosci duszy ludzkiej moze byc tylko darem Ducha Swietego. O tym calkiem jasno swiadczy Objawienie:
„Wloze we wnetrze was ducha mego” (Ez 36, 27).
„A poniewaz jestescie synami, zeslal Bog Ducha Syna swego w serca wasze, wolajacego: «Abba, Ojcze!»” (Ga 4, 6).
„Nie dal nam Bog ducha boja;ni, ale mocy i milosci” (2 Tm 1, 7).
„Nam Bog objawil (to) przez Ducha swego” (1 Kor 2, 10).
„Jednemu przez Ducha dane jest slowo madrosci… innemu wiara, w tymze Duchu” (1 Kor 12, 8–9).
„Budujecie sie na mieszkanie Boze w Duchu” (Ef 2, 22).
„I dam wam serce nowe, i ducha nowego dam wam; i usune z waszego ciala serce kamienne, a dam wam serce z ciala. Wloze we wnetrze was ducha mojego i sprawie, ze bedziecie chodzic wedlug przykazan moich” (Ez 36, 26–27).
„Pan… ktory uksztaltowal ducha czlowieka w jego wnetrzu” (Za 12, 1).
„Co sie narodzilo z Ducha, duchem jest” (J 3, 6).
„Bog nie daje Ducha wedlug miary” (J 3, 34). „On dal nam z Ducha swego” (1 J 4, 13). „Kto nie ma Ducha Chrystusowego…” (Rz 8, 9).
„A mysmy nie otrzymali ducha tego swiata, lecz Ducha, ktory jest z Boga” (1 Kor 2, 12).
Zeslanie Ducha Swietego na apostolow realnie potwierdzilo te prawde, ktora oglaszaja wszystkie te teksty – duch ludzki ma poczatek w Duchu Bozym.
Wszyscy znajacy Pismo Swiete wiedza, jak liczne sa zarowno w Starym, jak i w Nowym Testamencie teksty o diable i duchach nieczystych oraz o zlym ich wplywie na ducha ludzkiego. A sw. apostol Jan Teolog w swoim pierwszym liscie (1 J 4, 2–8) wprost mowi o duchu antychrysta. Wplyw tego ducha, wrogiego Duchowi Bozemu, na serca ludzkie jest ogromny.
Okreslajac wyzej, czym wywolywane sa akty swiadomosci, mowilismy o postrzezeniach z wyzszego swiata duchowego. Przy tym mamy na mysli oddzialywanie na ducha ludzkiego Ducha Bozego i ducha szatana.
Skad wiec narodzil sie duch szatana?
Pycha – to przeciwienstwo pokory, zlosc i nienawisc – przeciwienstwo milosci, blu;nierstwo – przeciwienstwo milosci ku Bogu, samolubstwo i chciwosc – przeciwienstwo milosci ku ludziom. Negatywne powstaje przy utracie pozytywnego i rozwija sie nieuchronnie. Ciemnosc powstaje przy utracie swiatla, zimno – przy utracie ciepla, bezruch i zastoj – przy utracie ruchu. Duch szatana narodzil sie przy utracie milosci do Boga.
Duch Bozy i duch szatana dzialaja wszedzie i na wszystko, co zywe. Zywe zdolne jest przyjmowac to, co mu pokrewne. Ze strumienia powietrza zwierzeta pobieraja tlen, a rosliny – dwutlenek wegla. Istnieja istoty zywe, ktore nie potrzebuja swiatla i unikaja go. Niektore bakterie (tzw. beztlenowce) moga zyc tylko przy braku tlenu, a na powietrzu gina. Ludzie, pokrewni duchem szatanowi, przyjmuja jego ducha i rozwijaja sie w nim nieodmiennie. Obrazowo mowi o tym sw. apostol Pawel: „Dla jednych won smierci ku smierci, dla drugich won zycia ku zyciu. A do tego ktoz jest zdatny?” (2 Kor 2, 16).
Ludzie, ktorzy sa pokrewni duchem Bogu Milosci, przyjmuja Ducha Swietego i nieodmiennie doskonala sie w dobru i milosci.
O niewatpliwosci duchowego oddzialywania z zewnatrz na ducha ludzkiego swiadczy sam Jezus Chrystus i prorok Ezechiel:
„Duch tchnie, gdzie chce, i glos jego slyszysz, ale nie wiesz, skad przychodzi i dokad idzie” (J 3, 8).
„Duch ozywia, cialo na nic sie nie przyda” (J 6, 63).
„Slowa, ktore Ja wam mowie, sa duchem i zyciem” (J 6, 63).
„A gdy On mowil do mnie, duch wszedl we mnie i postawil mnie na nogi, i slyszalem mowiacego do mnie” (Ez 2, 2).
W czlowieka, ktory mial dusze, i duch wszedl z zewnatrz. To samo mowia apostolowie:
„Pawel byl przynaglony przez ducha, aby swiadczyc Zydom” (Dz 18, 5).
„A teraz, zniewolony przez Ducha, ide do Jerozolimy” (Dz 20, 22).
Dzialaniem Bozym mozliwe jest nawet przekazanie ducha jednego czlowieka drugiemu:
„Spoczal duch Eliasza na Elizeuszu” (2 Krl 2, 15).
„Wezme z Ducha, ktory jest na tobie, i zloze na nich” (Lb 11, 17).
Coz powiemy o duchu zwierzat?
One, podobnie jak ludzie, bywaja z natury nosicielami okreslonego ducha. Zwierzeta jednej rasy bywaja odwazne i tchorzliwe, zle i ponure, lagodne i wesole. Nie sa im wlasciwe wyzsze wlasciwosci duchowosci: religijnosc, poczucie moralne, filozoficzne i naukowe myslenie, subtelna wrazliwosc artystyczna i muzyczna. Ale milosc i zaczatki altruizmu, a takze poczucia estetycznego, sa wlasciwe takze zwierzetom.
Nie najwyzsza forma milosci, nie milosc Boza, ale tylko milosc rodzinna; lecz w tej milosci labedzie i golebie byc moze przewyzszaja ludzi. Znane sa fakty samobojstwa labedzia, ktory stracil swoja towarzyszke: wzlatuje wysoko, sklada skrzydla i spada jak kamien na ziemie.
Stopien duchowosci u zwierzat tym nizszy, im nizej stoja one na drabinie zoologicznego doskonalosci form. Wyjatkiem od tej reguly jest milosc u ptakow. Rownolegle do tego mozna w pewnym stopniu postawic fakt, ze wyzsze formy milosci i religijnosci czesto ujawniaja sie u ludzi prostych, niewyksztalconych.
Wyzsze zwierzeta, nosiciele chocby ograniczonej duchowosci, musza posiadac samoswiadomosc w prymitywnej formie.
Czyz pies nie moglby powiedziec: zimno mi, jestem chory, moj pan ;le sie ze mna obchodzi? Stopien samoswiadomosci zwierzat okresla sie rozwojem ich rozumu i dostepnego im stopnia duchowosci.


Rozdzial szosty. Duch nie jest bezwzglednie zwiazany z dusza i cialem
Jakie zatem jest wspolodniesienie miedzy duchem, dusza a cialem?
Materialisci, nie uznajacy ducha jako osobnej istoty, sprowadzaja wszystkie przejawy psychiki do procesow zachodzacych w mozgu, a przede wszystkim w korze polkul mozgowych, i wszystkie akty psychiczne uwazaja za funkcje mozgu. W duzej mierze jest to prawda. Fizjologia w pelni wykazala zaleznosc aktow i stanow psychicznych od normalnych bad; patologicznych funkcji ukladu nerwowego w ogole, a przede wszystkim mozgu, a co za tym idzie – takze od funkcji ukladu wydzielania wewnetrznego, calego zlozonego systemu hormonalnego, ktory wywiera olbrzymi wplyw na mozg i nerwy. Wszystko, co dzieje sie w organizmie, a nawet jego budowa anatomiczna, odciska glebokie pietno na psychice. Roznym konstrukcjom ciala odpowiadaja okreslone formy charakteru, a charakter jest jednym z najwazniejszych przejawow duszy i ducha.
Ale czy mozna twierdzic, ze te niewatpliwe dane fizjologiczne w pelni usprawiedliwiaja czysto materialistyczna koncepcje calej psychiki? W zadnym razie!
Ta sama fizjologia, a zwlaszcza wielkie odkrycia I. P. Pawlowa i jego szkoly, wykazaly, ze osrodkowy uklad nerwowy panuje nad wszystkimi procesami somatycznymi, okresla i kieruje praca wszystkich narzadow, ich wzrostem i stanem troficznym, wywiera potezny wplyw na przebieg procesow fizjologicznych.
Uklad nerwowy jest jednak organem psychiki, a wedlug wyobrazen wulgarnego materializmu nawet mysl i uczucie traktowano jako wydzieliny mozgu. To prymitywne pojecie dawno zostalo odrzucone, ale wspolczesni materialisci przypisuja mozgowi funkcje psychiczne.
A skoro tak, to obok funkcji nizszych trzeba tu koniecznie wlaczyc i wyzsze, panujace nad wszystkimi innymi i tak samo z nimi nierozdzielne, jak czynnosc skurczu jest nierozdzielna od tkanki miesniowej. Dlatego mamy prawo uznac wszystkie oddzialywania osrodkowego ukladu nerwowego na organy i tkanki za oddzialywania psychiczne. I jesli niewatpliwe jest, ze procesy somatyczne w duzym stopniu okreslaja przebieg procesow psychicznych, to rownie niewatpliwe jest, ze trzeba uznac i odwrotne oddzialywanie – psychiczne na wszystkie procesy somatyczne w organizmie.
Powszechnie znany jest potezny wplyw psychiki chorego na przebieg choroby. Stan ducha pacjenta, jego ufnosc lub brak ufnosci wobec lekarza, glebia wiary i nadziei na uzdrowienie albo przeciwnie – depresja psychiczna wywolana nierozwaznymi rozmowami lekarzy w obecnosci chorego o powadze jego choroby – gleboko okreslaja wynik choroby. Psychoterapia, polegajaca na slownym, a scislej – duchowym oddzialywaniu lekarza na chorego, jest powszechnie uznawana, czesto dajaca wspaniale wyniki metoda leczenia wielu chorob.
Poteznym oddzialywaniem mozgu (powiedzielibysmy raczej – ducha) Charles Richet tlumaczyl niewatpliwe cuda w Lourdes. Z trzech cudow, ktore podaje jako przyklad, najbardziej zdumiewajace jest uzdrowienie robotnika Derrydere’a, ktory w 1875 roku doznal skomplikowanego otwartego zlamania kosci goleni z infekcja. Dlugo trwalo ciezkie ropienie, kosci sie nie zrastaly, a dolna czesc nogi ze stopa zwisala bezwladnie. Po osmiu latach udal sie na pielgrzymke do swietego miasta i tam nagle poczul sie uzdrowiony. Mogl stac i chodzic, opierajac sie swobodnie na obu nogach, podczas gdy przez osiem lat chodzil o kulach.
Nie mniej zdumiewajacy jest inny przypadek. W 1897 roku Gargam w czasie katastrofy kolejowej doznal zlamania kregoslupa, ktorego nastepstwem byl paraliz nog z zanikiem miesni i poczatkowa gangrena. Przybywszy do Lourdes, Gargam niemal natychmiast zostal uzdrowiony: wszedlszy do groty, zdolal zrobic kilka niepewnych krokow. Nastepnego dnia zagoily sie ropiejace rany stop. Mogl chodzic bez laski, mimo zaniku miesni. Po trzech tygodniach przybral 10 kg na wadze i mogl wrocic do swojej pracy.
Mozna by przytoczyc wiele podobnych uzdrowien przy otwarciu relikwii sw. Serafina z Sarowa, z zywotow sw. Pitirima Tambowskiego i wielu innych swietych.
Tych zadziwiajacych faktow nie mozna wyjasnic, jak chce Richet, tylko fizjologicznym oddzialywaniem mozgu, chocby i poteznym, juz chocby dlatego, ze wszystkie procesy mozgowe i wszystkie oddzialywania mozgu przebiegaja w czasie, a te cudowne uzdrowienia dokonywaly sie niemal poza czasem. Taka szybkosc dzialania jest mozliwa tylko dla ducha.
Co wiecej, Gargam mial ciezkie uszkodzenie rdzenia kregowego, o czym swiadczyl nie tylko paraliz nog, ale i zanik miesni, a nawet poczatkowa gangrena. Wszystko to sa zmiany nieodwracalne wedlug naszej wiedzy medycznej i zadne, chocby najpotezniejsze, ale tylko fizjologiczne oddzialywanie mozgu nie mogloby ich naprawic.
Tymi rozwazaniami podpieramy i uzasadniamy stanowisko wyrazone w trzecim rozdziale, ze duch stwarza formy. Waskie i bezpodstawne jest twierdzenie, ze tylko to, co materialne, okresla duchowe, poniewaz trzeba uznac takze oddzialywanie odwrotne – duchowe na materie ciala poprzez uklad nerwowy – organ psychiki.
Duch nie tylko stwarza formy materialnych cial, kierujac i okreslajac proces wzrostu, ale moze sam przyjmowac te formy – materializowac sie.
Jak by nie oceniac spirytyzmu, nie mozna zaprzeczyc niewatpliwosci tego faktu. Tylko ten, kto sadzi o zjawiskach spirytystycznych ze slyszenia, moze lekkomyslnie i ogolnikowo je odrzucac. Kazdy zas, kto przeczytal obszerny rozdzial o tym zagadnieniu w ksiazce Ch. Richeta Traktat metafizyki, przekona sie o realnosci faktow materializacji ducha w jakichs nieznanych, szczegolnych formach materii.
Nie moge sie jednak powstrzymac, by nie przytoczyc kilku faktow materializacji sposrod wielu, ktorych obserwacja sprawila, ze nawet najbardziej uparci sceptycy, uczeni wielkiego imienia, zalowali swojego niedowiarstwa.
Sir William Crookes, eksperymentujacy ze slynnym medium Home’em, widzial, jak w swietle dziennym uniosla sie nad stolem delikatna dlon i podala mu kwiat. „Pojawila sie i znikla trzy razy, dajac mi mozliwosc przekonac sie, ze jest tak samo realna jak moja wlasna reka, podczas gdy rece i nogi medium mocno trzymalem. Reka i palce nie zawsze wydawaly mi sie geste i zupelnie zywe. Niekiedy zdawaly sie byc kondensacja oblocznej pary; jasna mgla, jak sie zdawalo, formowala sie i przemieniala w doskonala dlon. Wydawala sie taka sama ludzka tkanka jak rece obecnych. Przy nadgarstku i ramieniu stawala sie podobna do pary i ginela w jasnym obloku. Utrzymalem te reke w swojej, postanowiwszy nie wypuszczac jej, lecz ona bez najmniejszego wysilku uwolnila sie i przemienila w pare”.
Richet uzyskiwal odlewy takich fluidycznych rak. Zjawa zanurzala rece w parafinie roztopionej w 43°C. Gdy reka wychodzila, pozostawala parafinowa forma, a sama dlon znikala. Do formy wlewano gips i zdejmowano parafine. Na fotografiach gipsowych odlewow widac wszystkie drobne szczegoly zywej skory, rysunek zyl. Aby uniknac podejrzen o podmiane odlewu przez medium, bez jego wiedzy do parafiny dodano cholesterol, ktory barwil sie na fioletowo pod wplywem kwasu siarkowego, i rzeczywiscie oderwany kawalek formy barwil sie na ten kolor. Rece i nogi medium byly mocno przytrzymywane przez caly czas eksperymentu.
Dla wszystkich, ktorzy uznaja prawde Pisma Swietego, nie moze byc watpliwosci co do mozliwosci materializacji ducha, gdyz wiadomo im, ze wrozka z En-Dor wywolala na prosbe krola Saula ducha proroka Samuela:
„I rzekl jej krol: nie boj sie, [powiedz], co widzisz? I odpowiedziala kobieta: widze jakby boga wychodzacego z ziemi. Jaki jest jego wyglad? – spytal Saul. Ona powiedziala: wychodzi z ziemi maz sedziwy, odziany w dluga szate. Wtedy poznal Saul, ze to Samuel, i padl twarza na ziemie i oddal poklon. I rzekl Samuel do Saula: dlaczego niepokoisz mnie, ze wyszedlem?” (1 Sm 28, 13–15).
Gdyby fakty wywolywania zmarlych, tzn. materializacji ducha, nie byly powszechnie znane w starozytnosci, to dlaczego Mojzesz zakazywalby zwracac sie do wywolujacych zmarlych: „Nie zwracajcie sie do wywolujacych zmarlych ani do wrozbitow, nie doprowadzajcie sie do zmazy przez nich” (Kpl 19,31; 20,6). „Niech sie nie znajdzie u ciebie… czarownik, wywolujacy duchy, wrozbita i pytajacy umarlych” (Pwt 18,10–11).
Czyz mozliwe sa puste slowa w ustach wielkiego proroka Izajasza? A on powiedzial: «...i uciekna sie oni do balwanow i do czarownikow, i do wywolujacych umarlych, i do wrozbitow» (Iz 19,3).
Czymze innym, jesli nie materializacja ducha, mozna wytlumaczyc ukazanie sie Panu Jezusowi Chrystusowi Eliasza i Mojzesza podczas Jego Przemienienia na gorze Tabor? A ukazania sie aniolow w postaci ludzkiej? Aniol, ktory ukazal sie Gedeonowi i jego zonie, zniknal w dymie plonacego miesa i polewki dokladnie tak, jak znikaja materializowane duchy, wywolywane przez spirytystow (Sdz 6,19–21; 13,20).
Podczas pierwszej wojny imperialistycznej profesor fizyki N., materialista, mieszkal latem w ukrainskiej wiosce. Wieczorem, gdy wyszedl na ganek, gospodyni chaty podeszla do bramy, aby wpuscic krowe. Nagle jakby skamieniala, klasnela w dlonie, zawolala: «Petro!» – i zemdlala. Po;niej opowiedziala profesorowi, ze ujrzala swego syna, przebywajacego na wojnie, usmiechnietego i radosnego. W tym dniu zostal zabity.
Ukazywanie sie zjaw w chwili smierci – to fakt powszechnie znany i bezsporny. Richet w swojej ksiazce przytacza wiele przykladow tego rodzaju. Wspomne tylko kilka z nich:
1. Pulkownik N. spal w swoim pokoju w Londynie. O swicie nagle sie obudzil i zobaczyl Poola, swojego towarzysza z wojska, w mundurze khaki, w helmie, z gesta czarna broda, ktorej nie nosil, kiedy N. go znal.
N. wiedzial, ze Pool byl w Transwalu, na froncie. Widzenie bylo tak wyra;ne, ze N. niemal wzial je za rzeczywistosc: widzial twarz, zywe oczy, mundur, helm. Usiadl na lozku, patrzyl na Poola i rozmawial z nim. Pool powiedzial: «Zostalem zabity strzalem w piers na wylot» i, mowiac to, powoli podniosl reke do piersi. «General kazal mi isc».
N. opowiadal o tym zjawisku swoim towarzyszom, a nastepnego dnia dowiedzial sie, ze Pool zginal w bitwie. Rzeczywiscie nosil mundur koloru khaki i brode, i zostal zabity strzalem w piers.
2. Pancchi, mieszkajacy w Pizie, noca ujrzal swojego ojca bladego i umierajacego, ktory powiedzial: «Ucaluj mnie ostatni raz, bo odchodze na zawsze», i poczul zimny dotyk jego warg na swoich.
Chociaz nie bylo zadnego powodu, by myslec o nieszczesciu, udal sie do Florencji i tam dowiedzial sie, ze jego ojciec zmarl poprzedniej nocy, o tej wlasnie godzinie, kiedy zjawa mu sie ukazala.
Dodam podobny przypadek z dziejow mojej rodziny. Moja siostra umarla we fliglu domu, w ktorym mieszkal starszy brat. On przysnal, siedzac na sofie, i o godzinie pierwszej w nocy obudzil sie, wyra;nie czujac jakies tchnienie obok twarzy i pocalunek na policzku. W tym momencie umarla siostra.
3. Dr Marie de Tille, mieszkajaca w Lozannie, o szostej rano uslyszala pukanie do drzwi. Wszedl ktos w czarnej sukni, osloniety jakby woalem z bialej przezroczystej tkaniny. Kot bedacy w pokoju wygial grzbiet, nastroszyl siersc, przera;liwie warczal i drzal. Wkrotce pani de Tille dowiedziala sie, ze jedna z jej najlepszych przyjaciolek, o ktorej w chwili ukazania sie zjawy wcale nie myslala, zmarla na ostry zapalenie otrzewnej w Indiach.
Oto jeszcze jeden przyklad. Panna K. piescila kotke lezaca jej na kolanach. Nagle kotka zerwala sie przerazona, wygiela grzbiet, nastroszyla siersc i zaczela spazmatycznie dyszec. Wtedy panna K. ujrzala w fotelu obok stara kobiete o bladej twarzy, wpatrujaca sie w nia. Kot, jakby oszalaly, skoczyl z halasem ku drzwiom. Panna K. krzyknela przerazona o pomoc. Wbiegla jej matka i zjawa zniknela. Panna K. widziala ja okolo pieciu minut. Jak jej mowiono, w tym pokoju powiesila sie kiedys stara kobieta.
Richet przytacza wiele wyrazistych przykladow zbiorowego widzenia zjaw. Oto jeden z nich.
Pani Teleszowa w 1896 roku przebywala w swoim salonie w Petersburgu z pieciorgiem dzieci i psem Mustaszem. Nagle pies glosno zaszczekal i wszyscy obecni zobaczyli malego chlopca, okolo szesciu lat, w koszuli, w ktorym rozpoznali Andrzeja, syna swojego mleczarza, o ktorym wiedzieli, ze byl chory. Zjawa wyszla z pieca, przeszla nad glowami obecnych i zniknela przez otwarte okno. Trwalo to okolo pieciu sekund. Mustasz nie przestawal szczekac i biegal za poruszajaca sie zjawa. W tej wlasnie chwili maly Andrzej umarl.
Tak oto wypowiada sie Richet o zjawach: nie mozna sadzic, ze te obrazy, te odglosy, te zjawy, ktore widzi kilka osob, nie przedstawiaja soba obiektywnej rzeczywistosci (mechanicznie obiektywnej). A jednak nie mozemy tego udowodnic absolutnie i bezspornie.
Podobnie jak we wszystkich dziedzinach wiedzy opartych na obserwacji. Gdyby nie dalo sie wytlumaczyc zjaw materializacji inaczej jak tylko zbiorowymi halucynacjami, nalezaloby ze wzgledu na dziwnosc tych fenomenow uznac ich nierzeczywistosc. Ale dane doswiadczalne dotyczace materializacji sa bardzo przekonujace. Zjawy mozna obserwowac. To obserwowanie nie moze byc takie samo, jak w metodach eksperymentalnych, poniewaz obserwujacy nie maja do dyspozycji ani plyt fotograficznych, ani mikrofonu, ani wag, ani galwanometru. Jedynym dowodem rzeczywistej materializacji, posiadajacej rzeczywistosc mechaniczna i swietlna, moze byc jednoczesne postrzeganie takiego fenomenu przez kilka osob, i to zupelnie jednakowe. Jesli dwie normalne, rozumne osoby dokladnie opisuja to samo widzenie, rownoczesnie je wykrzykuja, dziela sie swymi wrazeniami jeszcze w obecnosci fantomu – byloby absurdem sadzic o calkowicie identycznej halucynacji u obojga.
Nieco inne od ukazywania sie zjaw, ale bardzo do nich zblizone, sa wezwania zyjacych przez zmarlych, ktorzy ukazuja sie w postaci zjaw tylko tym, ktorych wzywaja do siebie, a przez nikogo innego nie sa widziani. Tego rodzaju wezwania bywaja odbierane w innych przypadkach jako glosy, bez ukazania sie postaci. Fakty tego rodzaju sa niezwykle liczne i niewatpliwie wiarygodne.
Oto kilka wyrazistych przykladow:
1. Przypadek opisany przez Bozzano dotyczy dziecka w wieku 2 lat i 7 miesiecy, imieniem Rey. Wlasnie zmarl jego osmiomiesieczny brat. Wielokrotnie ukazywal sie malemu Reyowi, ktory widzial go siedzacego na krzesle i wolajacego go. «Mamo – mowil – maly braciszek wola Reya. Chce, aby Rey byl z nim». Innym razem powiedzial: «Nie placz, mamo, maly braciszek sie usmiecha. Rey pojdzie do niego». Rey, dziecko nad wiek rozumne, zmarl dwa miesiace i siedem dni po swoim bracie. Ten przypadek jest tym bardziej zadziwiajacy, ze w tak wczesnym wieku dzieci nie rozumieja, czym jest smierc.
2. Luiza S., lat 45, zmarla po operacji jamy brzusznej. W czasie choroby stale prosila, by po jej wyzdrowieniu przywieziono do niej na wies jej trzyletnia siostrzenice Lili, ktora bardzo kochala. Mala Lili, bardzo bystra i zupelnie zdrowa, miesiac po smierci ciotki czesto nagle przerywala zabawe, podchodzila do okna i wpatrywala sie gdzies intensywnie. Matka pytala, na co patrzy. «Ciocia Luiza wyciaga do mnie rece i wola mnie». Przerazona matka starala sie ja zabawiac, ale dziecko, nie zwracajac na nia uwagi, przynosilo krzeslo do okna i przez kilka minut nie odrywalo oczu od ciotki, ktora ja wolala. Pytala swoja siostrzyczke: «Jak to, nie widzisz Taty?» («Tata» bylo zdrobnieniem od cioci). Ale tamta nic nie widziala. Po kilku miesiacach to ustalo.
20 maja mala Lili zachorowala i, lezac w lozeczku, patrzyla w sufit i mowila, ze widzi swoja ciocie otoczona malymi aniolami. «Jak to pieknie, mamo» – mowila. Z dnia na dzien bylo z nia coraz gorzej, ale stale powtarzala: «Oto moja ciocia. Przyszla po mnie i wyciaga do mnie rece». A swojej placzacej matce powiedziala: «Nie placz, mamo, to piekne, anioly sa wokol mnie». Zmarla 3 lipca 1896 roku, cztery miesiace po Luizie.
3. Na trzy miesiace przed smiercia metropolity moskiewskiego Filareta ukazal mu sie we snie zmarly ojciec i powiedzial: «Pamietaj dziewietnasty dzien». Metropolita zmarl 19 listopada.
4. Pani Morrison w Indiach, lezac w lozku, nagle uslyszala glos: «Kiedy nadejdzie ciemnosc, przyjdzie smierc». Przerazona Morrison usiadla na poslaniu. Ten sam glos powoli powtorzyl te same slowa. Po dwoch dniach jej coreczka ciezko zachorowala. Przez tydzien nie bylo ani jednej chmurki na niebie, ale osmego dnia nagle rozpetala sie straszna burza. Na kilka minut przed godzina jedenasta w domu zrobilo sie zupelnie ciemno. Mala coreczka zmarla o godzinie trzynastej.
Bliskie zjawom zmarlych ludzi sa tak zwane zjawiska eksterioryzacji zyjacych. Mozna ich wiele znale;c w zywotach swietych. W katolickiej hagiologii znany jest przypadek Alfonsa Liguoriego, ktory 17 wrzesnia 1774 roku stal sie w swojej celi nieruchomy i niemy. Nie przyjmowal zadnego pokarmu i z nikim nie rozmawial. Potem 22 wrzesnia rano ocknal sie i opowiedzial, ze byl przy papiezu, ktory wlasnie zmarl. Tej nocy z 21 na 22 wrzesnia umarl papiez Klemens XIV, a przy nim znajdowal sie Alfons Liguori.
Mozna tez przytoczyc przypadek eksterioryzacji optynskiego starca Ambrozego, naszego wspolczesnego (zmarl w 1891 roku). Chlopka Awdotia, chora na nogi, udala sie pieszo do Pustelni Optynskiej, spodziewajac sie uzdrowienia od starca Ambrozego. Nie dochodzac siedmiu wiorst do monasteru, zeszla z drogi, zabladzila i zaplakana upadla na powalone drzewo. Wkrotce podszedl do niej staruszek w podrjasniku i skufii, zapytal, czemu placze, i wskazal jej laska droge do klasztoru.
Przyszedlszy do skitu, w ktorym mieszkal Ambrozy, usiadla wsrod tlumu kobiet, oczekujacych na przyjecie u starca. Po kilku minutach na ganek wyszedl jego klucznik i glosno powiedzial: «Gdzie tu Awdotia z Woroneza?». Awdotia byla tak zdumiona, ze odpowiedziala dopiero na drugie wezwanie. Po pietnastu minutach wyszla od starca we lzach, od razu rozpoznawszy w nim staruszka, ktory w lesie wskazal jej droge.
Ambrozy ze wzgledu na swoja chorobe wychodzil z celi tylko latem i czesto drzemal, stale lezac na kanapie. Ani w skicie, ani w monasterze nie bylo nikogo podobnego do niego. A jego wyglad byl bardzo charakterystyczny, wiec Awdotia nie mogla sie pomylic.
Eksterioryzacja ludzkiego ducha bywa czesto obserwowana we snie hipnotycznym.
Dr Pierre Janet, przebywajac w Hawrze, uspil L;onie B. i zasugerowal jej, by udala sie (we snie hipnotycznym) do Paryza, do jego mieszkania. Zasnawszy, L;onie nagle sie zaniepokoila i zawolala: «Pali sie, pali!». Pierre Janet zaczal ja uspokajac. Obudzila sie, potem znow zasnela i ocknela sie ze slowami: «Janet, zapewniam pana, ze tam sie pali». I rzeczywiscie, tego dnia, gdy to sie dzialo, pozar zniszczyl w Paryzu laboratorium dra Janeta.
Przypomnijmy, ze Bazyli Blogoslawiony podczas uczty u Iwana Gro;nego trzy razy wylewal na ziemie wino nalewane mu do kielicha, a na gniewne pytanie cara odpowiedzial: «Gasze pozar w Nowogrodzie». W tym samym czasie rzeczywiscie szalal tam straszliwy pozar!
Coz wiec dziwnego w tym, ze oswiecony duch swietych w pelni i zawsze posiada te transcendentne zdolnosci, ktore u zwyklych ludzi pojawiaja sie tylko w stanie somnambulizmu.
Mozemy wysnuc niezwykle wazne wnioski z tych tajemniczych i zupelnie niewytlumaczalnych faktow. One nie tylko sa niezrozumiale w obecnym stanie nauki, lecz zapewne nigdy nie zostana wyjasnione metodami psychofizjologicznymi. Sa to bowiem zjawiska calkowicie szczegolnego rodzaju, zasadniczo rozniace sie od tych, ktore dostepne sa badaniu naukowemu. Nie sa to fakty natury psychofizjologicznej, lecz dzialania ducha, czasowo lub ostatecznie oddzielonego od ciala.
Eksterioryzacja ducha zyjacych w stanie normalnym (starzec Ambrozy) czy w hipnozie (L;onie B.) oczywiscie rozni sie od zjaw zmarlych w postaci materializowanych duchow czy tajemniczych glosow zapowiadajacych smierc lub nieszczescie. Ale mimo wszelkich roznic, owe niewytlumaczalne zjawiska swiadcza o tym, ze wie; ducha z cialem nie jest bezwarunkowa i duch moze istniec niezaleznie od ciala.
Ukazywanie sie zmarlych stanowi zarazem bardzo wazny, a wrecz niepodwazalny dowod istnienia ducha.
Ze duch moze istniec oddzielnie od duszy i ciala, dowodzi rowniez dziedziczenie przez dzieci duchowych wlasciwosci rodzicow. Mowie wlasnie o dziedzicznosci duchowych cech, a nie psychicznych, jak zwykle sie powiada, gdyz dziedzicza sie jedynie podstawowe rysy charakteru, ich moralne ukierunkowanie, sklonnosc ku dobru lub zlu, wyzsze zdolnosci umyslu, uczucia i woli, lecz nigdy nie dziedzicza sie wspomnienia z zycia rodzicow, ich doznania zmyslowe czy cielesne, ani ich prywatne mysli i uczucia. To swiadczy o oddzieleniu ducha od duszy i ciala.
Fakty dziedziczenia ducha sa znane i niewatpliwe. W latach dwudziestych XIX wieku w Ameryce zyla mloda kobieta, niezwykle zdeprawowana. Skazana juz we wczesnej mlodosci na powieszenie, uniknela kary – wyszla za maz i miala wiele dzieci. Po 60 latach liczba jej potomkow w linii prostej doszla do osiemdziesieciu. Sposrod nich 20 zostalo skazanych za przestepstwa, a pozostali 60 stanowili pijacy, oblakani, idioci, zebracy.
We francuskiej rodzinie Lemoine, znanej w historii, juz pod koniec XVII wieku zauwazono dziedziczne przekazywanie najbardziej szlachetnych cech. Byl to jeden z tych rodow, ktore jakby rodza sie tylko dla sprawiedliwosci i milosierdzia, w ktorych cnota przechodzi wraz z krwia, jest podtrzymywana radami i pobudzana wielkimi przykladami (Fleury).
Historia starozytnych rodow cesarskich rzymskich, a takze rodow krolewskich hiszpanskich i francuskich, dostarcza wielu powszechnie znanych, jaskrawych przykladow moralnego i umyslowego upadku.


Rozdzial siodmy. Transcendentalne, duchowe zdolnosci
Pan Jezus Chrystus szedl do domu Jaira, aby wskrzesic jego zmarla corke. Tlum ludzi napieral na Niego. Kobieta cierpiaca na nieuleczalny uplyw krwi potajemnie dotknela sie Jego szaty w nadziei, ze zostanie uzdrowiona. Krew natychmiast ustala. Zatrzymal sie rowniez Pan Jezus Chrystus i zapytal:
„Kto sie Mnie dotknal?”
Uczniowie byli zdziwieni pytaniem:
„Mistrzu! Lud Cie otacza i przyciska”.
Jezus odpowiedzial zadziwiajaco:
„Ktos sie Mnie dotknal, bo poczulem moc, ktora wyszla ode Mnie”.
Porownajmy to z innym faktem. W klinice lipskiej doktor Hansen w obecnosci wielu profesorow przeprowadzil nastepujacy eksperyment. Poprosil doktora Hermana, aby stanal tylem do niego, twarza do sciany, tak aby nie mogl widziec jego czynnosci. Nastepnie Hansen polozyl prawa reke na jego glowie, a w lewa wzial stalowe pioro zanurzone w atramencie i przeciagnal nim po swoim jezyku. W tej samej chwili doktor Herman poczul w ustach smak atramentu, ktory utrzymywal sie przez godzine i ktorego nie mogl usunac zadnym pokarmem.
Nalozeniem rak swieci apostolowie przekazywali laske kaplanstwa wybranym na te sluzbe. Nalozeniem rak uzdrawiali chorych. Nalozeniem rak biskupich i dzis dokonuje sie sakramentu kaplanstwa.
Co wiec dzialo sie i dzieje w tych wszystkich przypadkach?
Jestesmy bardzo daleko od umiejetnosci wyjasnienia tych zdumiewajacych faktow – to zadanie nalezy do przyszlosci, jesli w ogole jest mozliwe. Fakty jednak sa bezsporne.
Obserwacje nad medium bez watpienia wykazaly, ze od medium w transie (stan podobny do najglebszego snu), a czasem nawet w stanie normalnym, wychodzi, eksternalizuje sie (tzn. oddziela sie od niego) czesc jego sily motorycznej. Ta eksternalizacja tlumaczy sie zadziwiajace zjawiska spirytystyczne: ruch, a nawet unoszenie sie przedmiotow, stukanie, automatyczne pisanie samoporuszajacym sie piorem lub olowkiem. Sugestia w hipnozie czy na jawie moze byc wytlumaczona tylko eksternalizacja mysli hipnotyzera i jej odbiorem przez hipnotyzowanego.
Po zakonczeniu seansu spirytystycznego, podczas ktorego dochodzilo do poruszania ciezkich przedmiotow, medium czuje wielkie zmeczenie, gdyz wychodzila z niego sila miesniowa.
Pan Jezus Chrystus czul, ze wyszla z Niego moc, ktora uzdrowila cierpiaca kobiete. To fakty jednego i tego samego porzadku – nie fizjologicznego, lecz transcendentalnego.
Istnieje wiele zdumiewajacych przypadkow, w ktorych, jak sie zdaje, dzialajacymi czynnikami sa jednoczesna eksternalizacja mysli i sily motorycznej oraz ich telepatyczne przeniesienie. Takimi sa dwa nastepujace wydarzenia, ktorymi sie ogranicze:
1. Madame S;veri o siodmej rano zerwala sie z lozka, nagle obudzona silnym uderzeniem w twarz. Poczula, ze ma rozcieta gorna warge, i przylozyla do niej chusteczke, aby zatamowac krew. Ku swojemu zdumieniu nie zobaczyla na niej krwi. W tej samej chwili jej maz, ktory o swicie wyplynal na jezioro, zostal porwany przez gwaltowny podmuch wiatru. Raczka steru wyrwala mu sie z rak i rozciela mu gorna warge. Utracil wiele krwi.
2. Pani Richardson w Indiach snila, ze jej maz – general, walczacy 150 mil od niej podczas kampanii 1848 roku – ciezko upadl ranny i mowil glosem: „Zdejmijcie ten pierscien z mojego palca i odeslijcie go mojej zonie”. Mniej wiecej o tej samej godzinie (11 wieczorem) general, bardzo ciezko ranny, przekazal dowodztwo majorowi Lloydowi i powiedzial: „Zdejmijcie ten pierscien z mojego palca i odeslijcie go mojej zonie”. General przezyl rane i wyzdrowial.
Z zywotow wielu swietych wiemy, ze znali imiona ludzi, ktorych widzieli po raz pierwszy. Sw. Bazyli Wielki duchem swoim poznal, ze do kosciola wszedl sw. Efrem Syryjczyk, i poslal diakona, by przywolal go po imieniu. Nigdy wczesniej go nie widzial. Duchem rozpoznal takze chorego, ukrytego w izbie swietego prezbitera, ktoremu ten poslugiwal. Nazwal go po imieniu.
Mozna to uwazac za legende. Ale co powiedziec o przypadku, ktory zdumial Ch. Richet’a?
Podczas pracy w szpitalu H;tel-Dieu hipnotyzowal jedna rekonwalescentke. Pewnego dnia przyszedl z nim jego znajomy, amerykanski student, nigdy wczesniej tam nieobecny. Richet zapytal uspiona dziewczyne:
– Czy znasz imie mojego przyjaciela?
Ona zaczela sie smiac.
– Nie powiesz, jaka jest pierwsza litera jego imienia?
– N, potem E, trzeciej nie wiem, czwarta K.
Imie studenta brzmialo Neac.
Czyz to nie transcendentalna zdolnosc ducha ludzkiego? Kto wyjasni to przyczynami fizjologicznymi?
Podobnie dr P. Janet zapytal pod hipnoza L;onie B.:
– Co sie dzieje z moim przyjacielem N.?
Ona szybko, dosc niegrzecznie odpowiedziala:
– Oparzyl sobie lape. Czemu jest taki nieuwazny, kiedy przewraca?
– Kiedy przewraca? Co przewraca?
– Czerwona ciecz w malej buteleczce. Skora mu natychmiast sie podniosla.
Jak po;niej Janet dowiedzial sie, bylo to prawda: dwie godziny wczesniej szef laboratorium J. N. Langlois, przygotowujac zasadowy roztwor bromu, przewrocil naczynie z tym roztworem koloru czerwonego. Poparzyl nim reke, na ktorej szybko pojawil sie pecherz.
Podobnie sw. Serafin z Sarowa. Z Penzy przybyla do niego zona diakona, aby go zobaczyc. Stala z tylu tlumu, oczekujac kolejki. Nagle swiety, pozostawiwszy innych, zawolal:
– Jewdokio, chod; szybko tutaj.
Zdumiona, ze sw. Serafin, nigdy jej nie widzac, nazwal ja po imieniu, Jewdokija podeszla.
– Id; szybko do domu, bo nie zastaniesz syna.
Jewdokija pospiesznie wrocila do Penzy i ledwie zastala swojego syna, ktory wlasnie ukonczyl seminarium i mial wyjechac do Akademii Kijowskiej, do ktorej obawial sie spo;nic.
Czym to rozni sie od jasnowidzenia L;onie B. o wypadku z J. N. Langlois?
Co dziwnego w tym, ze duch oswiecony swietych w pelni i zawsze posiada te transcendentalne zdolnosci, ktore u zwyklych ludzi pojawiaja sie jedynie w stanie somnambulizmu?
Posiadamy nie tylko piec zmyslow. Mamy takze zdolnosci postrzegania wyzszego rzedu, nieznane fizjologom. Carl du Prel w swojej ksiazce Filozofia mistyki przytacza niezwykly fakt.
Slynny chemik J. Berzelius, fizyk G. Reichenbach i lekarz uzdrowiskowy Hochberger w 1845 roku przeprowadzili wyjatkowo interesujacy eksperyment.

„Ogromne zdumienie – mowi Reichenbach – okazal tworca systemu elektrochemicznego Berzelius, gdy w jednej grupie znalazly sie wylacznie ciala elektrododatnie, a w drugiej – elektro-ujemne. Nie bylo ani jednego wyjatku...”
Klasyfikacje, nad ktora przez stulecie tylu uczonych pracowalo, dziewczyna sensytywna dokonala w ciagu 10 minut, zwyklym dotknieciem reki.
Bardzo mozliwe, ze fizyka i fizjologia przyszlosci znajda wyjasnienie tej szczegolnej wrazliwosci. Dla nas wazne jest jednak to, ze zdolnosc rozrozniania wlasnosci elektrycznych cial nie nalezy do wszystkich, lecz do nielicznych, zwanych sensytywnymi. To okreslenie niczego nie tlumaczy, jedynie zaznacza niezwykla wrazliwosc w pewnym kierunku.
Jeszcze rzadsza, ujawniajaca sie jedynie u najsilniejszych mediow, jest zdolnosc calkowicie niewytlumaczalna – poznawania wielu rzeczy o ludziach przez dotkniecie nalezacych do nich przedmiotow. W rozdziale trzecim byl juz przyklad takiego jasnowidzenia: po dotknieciu krawata owinietego w papier somnambula rozpoznala, ze powiesil sie na nim w wiezieniu morderca.
Te sama zdolnosc wielokrotnie przejawiala Madame Piper, jedno z najsilniejszych mediow.
Madame X dala jej trzy kosmyki wlosow, oznaczone literami A, B i C. Sama znala jedynie pochodzenie kosmyka C. Co do kosmyka A, madame Piper powiedziala: „To Frod Smogins. Kim jest ta Smogins?” Rzeczywiscie, ten kosmyk M. odcial od madame Smogins i przekazal go X. O kosmyku B madame Piper powiedziala: „To bardzo chora osoba”. Kobieta, do ktorej nalezal ten kosmyk, zmarla w tym samym roku. O kosmyku C powiedziala: „Ona bardzo cenila swoje wlosy”. A madame X potajemnie odciela te wlosy swojej matce. „To twoja matka. Ma czworo dzieci – dwoch chlopcow i dwie dziewczynki”. Wszystko to okazalo sie prawda.
Szeroko znane sa fakty tworczosci we snie. Swiadcza o nich Condorcet, Franklin, Michelet, Condillac, Arago. Wolter we snie stworzyl cala piesn swojej „Henriady”, a La Fontaine bajke „Dwa golebie”. Maignan we snie odkryl dwie wazne twierdzenia.
„Czesto we snie rodzily mi sie tak wazne idee naukowe – mowi Burdach – ze nagle sie budzilem. W wielu przypadkach dotyczyly one przedmiotow, nad ktorymi akurat pracowalem, a trescia byly calkowicie nowe”.
Coleridge zasnal podczas czytania, a przebudziwszy sie, poczul, ze w glowie ulozylo mu sie dwiescie lub trzysta wersow, ktore pozostalo tylko zapisac. Piecdziesiat cztery wersy spisal zupelnie swobodnie i tak szybko, jak tylko nadazalo pioro. Lecz wszedl do niego ktos i przez godzine zatrzymal go sprawa. I Coleridge, ku wielkiemu zalowi, poczul, ze pozostalo mu tylko mgliste wspomnienie widzenia, i zapamietal jedynie 8–10 pojedynczych wersow, a cala reszta bezpowrotnie znikla.
De Rossi mial zwyczaj klasc przy lozku papier i olowek i czasami, nagle budzac sie, zapisywal wazne mysli, ktore przyszly mu we snie.
Bardzo wazna dzialalnosc podswiadoma moze miec miejsce takze na jawie i w stanie posrednim miedzy snem a czuwaniem. To, co nazywamy natchnieniem, bardzo czesto przychodzi w stanie mniej lub bardziej pelnego zacmienia swiadomosci rzeczywistosci.
Th;ophile Gautier mowi o Balzaku: „Byl podobny do opetanego, do somnambuliksa, spiacego z otwartymi oczami. Poglebiony w swoje rozwazania, nie slyszal, co do niego mowiono”. Hegel spokojnie konczyl swoja „Fenomenologie ducha” w Jenie 4 pa;dziernika 1806 roku, nie zauwazajac, ze wokol niego toczyla sie bitwa. Beethoven, calkowicie pochloniety natchnieniem, wyszedl kiedys na ulice Neustadt polnagi. Zaprowadzono go do wiezienia jako wloczege, i mimo jego krzykow nikt nie chcial wierzyc, ze to Beethoven. Schopenhauer mowil o sobie: „Moje postulaty filozoficzne pojawialy sie same z siebie, bez mojego udzialu, w chwilach, gdy moja wola jakby spala, a moj umysl nie byl skierowany w zadna strone... Moja osobowosc byla jakby obca mojej pracy...”.
Niekiedy podswiadomy ruch bywa tak jasny, ze wydaje sie sugestia z zewnatrz. Wyrazone to zostalo w wierszach Musseta: „Nie pracujesz, sluchasz, czekasz”. Jakby ktos nieznany szeptal do ucha.
Podobne przyklady u Sokratesa (jego daimonion), Pascala, Mozarta staly sie klasyczne.
Do nadprzyrodzonych, naukowo niewytlumaczalnych zdolnosci ducha naleza takze sny prorocze. Oto dwa przyklady.
1. W 1885 roku w Petersburgu Lukajewski, jeden z wyzszych urzednikow ministerstwa marynarki (co wcale nie znaczy, ze czesto plywal po morzu), zobaczyl we snie, ze znajduje sie na pokladzie duzego statku, ktory zderzyl sie z innym; wpada do wody wraz z innymi pasazerami i tonie.
Po tym snie byl przekonany, ze umrze w katastrofie morskiej i, oczekujac bliskiej smierci, uporzadkowal swoje sprawy. Po kilku miesiacach wspomnienie snu przybladlo, gdy nagle otrzymal rozkaz udania sie do jednego z portow Morza Czarnego. Przypomnial sobie sen i, wyjezdzajac, powiedzial zonie: „Juz mnie nie zobaczysz. Gdy umre, przywdziej zalobe, ale nie te czarna woalke, ktorej nienawidze”. Dwa tygodnie po;niej statek „Wlodzimierz”, na ktorym plynal Lukajewski, zderzyl sie z innym statkiem i Lukajewski utonal. Jeden z uratowanych pasazerow „Wlodzimierza”, Henike, opowiadal, ze przez kilka chwil trzymal sie wraz z Lukajewskim kola ratunkowego.
2. Inteligentny Uzbek K., znany czlonek dawnego samorzadu miejskiego w Taszkencie, opowiadal mi o niezwyklym wydarzeniu w swoim zyciu. Rok po smierci ojca przysnilo mu sie, ze jedzie konno po pustynnej, pagorkowatej stepie. Na jednym z pagorkow zobaczyl swoja dawno zmarla siostre. Ona z gniewem zapytala go, dlaczego nie modli sie za ojca, zaprowadzila go do glebokiej czarnej jamy, zepchnela go tam i powiedziala, ze w jamie spedzi czterdziesci dni. Wkrotce po tym snie K. zostal aresztowany i osadzony w wiezieniu.
3. Na przesluchaniu oficer zandarmerii pokazal mu dwa listy z jego podpisem, w ktorych znajdowalo sie wezwanie do buchar-skiego emira do powstania przeciwko wladzy rosyjskiej oraz przedstawiono jego plan. K. przyznal, ze podpis, jak twierdzili eksperci, jest jego, ale sam list i podpis zostaly wykonane nie jego reka. Jednak nie mial zadnych dowodow, by to udowodnic, i bylo jasne, ze zostanie powieszony. W rozpaczy goraco modlil sie do Boga o ratunek, a przypominajac sobie swoj sen, modlil sie o spokoj duszy ojca. Tak minal okolo miesiaca. Pewnego dnia, podczas modlitwy, zasnal i we snie uslyszal glos: „Zrob trzy swoje podpisy na osobnych kartkach, zloz je i przyloz do swiatla”. Obudzony, K. wykonal to polecenie i zobaczyl, ze podpisy nie pokrywaja sie ze soba, a powtarzajac czynnosc wiele razy, przekonal sie, ze pelnego dopasowania podpisow nie ma. Zazadal nowej ekspertyzy, ktora wykazala, ze podpisy na obu listach przypisywanych mu calkowicie sie pokrywaja. Na tej podstawie eksperci uznali podpisy za falszywe, a po;niej ustalono, ze listy zostaly napisane przez wrogow K., by go zgubic. Zostal uniewinniony i zwolniony w czterdziestym dniu po aresztowaniu. Byl to termin wyznaczony w pierwszym snie przez jego siostre, gdy popchnela go do czarnej jamy.
4. Naukowo niewytlumaczalne fakty sa znane i zachowane w pamieci. Przy pewnych warunkach moga ozywac dawno zapomniane wspomnienia. Od dawna wiadomo, ze przed smiercia z zadziwiajaca jasnoscia i niewiarygodna szybkoscia cale zycie czlowieka moze przebiegac przez jego swiadomosc. Fechner opowiada o pewnej damie, ktora wpadla do wody i prawie sie utopila. Od momentu ustania wszelkich ruchow jej ciala do wyciagniecia z wody minely dwie minuty, w czasie ktorych, wedlug jej slow, przezyla jeszcze raz cale swoje dotychczasowe zycie, rozwijajace sie przed jej duchowym wzrokiem ze wszystkimi najdrobniejszymi szczegolami.
5. Inny przyklad takiego przebiegu wspomnien, w ktorym przez swiadomosc czlowieka w krotkim czasie przeplywaja wspomnienia wielu lat, podaje z wlasnego zycia admiral Boffre. Wpadl do wody i stracil przytomnosc. „W tym stanie – mowi – jedna mysl gonila druga z taka szybkoscia, ze nie tylko nie da sie jej opisac, ale nawet nie mozna jej sobie wyobrazic, jesli nie doswiadczylo sie podobnego stanu”. Najpierw przedstawily mu sie bezposrednie dla jego rodziny konsekwencje jego smierci, potem duchowy wzrok zwrocil sie ku przeszlosci: ponownie przezyl swoje wczesniejsze podroze, w tym katastrofe statku, pobyt w szkole, sukcesy w nauce i stracony czas, nawet swoje dziecinstwo, podroze i psoty.
6. „Tak wiec, w miare zaglebiania sie w przeszlosc – opowiadal – w mojej pamieci przeszly wszystkie zdarzenia mojego zycia w odwrotnej kolejnosci niz naturalna, i nie w niejasnych zarysach, lecz jako w pelni okreslony obraz ze wszystkimi najdrobniejszymi szczegolami i dodatkami. Krotko mowiac: cale moje zycie przeszlo przed moja dusza jak panorama, przy czym kazdy jego krok ukazywal sie przede mna, z pelna swiadomoscia jego slusznosci lub blednosci, z dokladnym zrozumieniem jego przyczyn i skutkow. Wiele drobnych przygod mojego zycia, ktore juz dawno zostaly zapomniane, pojawilo sie przed moim duchowym wzrokiem z taka sama jasnoscia, jakby byly przezywane niedawno”.
7. W tym przypadku od upadku Boffre do wyciagniecia go z wody minely maksymalnie dwie minuty.
8. Jesli w takich przypadkach T. Ribot probuje wyjasniac nadprzyrodzona szybkosc przeplywu swiadomosci stanem asfiksji (duszenia sie), to wyjasnienie to jest calkowicie nieprzystajace do kolejnego przypadku, podanego przez niego samego.
9. Pewien czlowiek o wyjatkowo jasnym umysle przechodzil przez tory w chwili, gdy nagle nadjechal pociag z pelna predkoscia. Nie mial innego wyjscia, jak polozyc sie miedzy szyny. W chwili, gdy wagony przelatywaly nad nim, poczucie niebezpieczenstwa przywolalo wszystkie wydarzenia jego zycia, tak ze jakby kartka z ksiegi losow rozwinela sie przed jego oczami.
10. Podobnie, gdy czlowiek umiera, cale jego zycie moze nagle przebiec przez jego swiadomosc.
11. Seckendorf we snie widzial wydarzenia ze swojego przeszlego zycia, o ktorych ledwie pamietal, i to z taka jasnoscia i zywoscia, jak gdyby mialy miejsce po raz pierwszy w jego rzeczywistym zyciu. Z niezwykla klarownoscia zobaczyl siebie trzyletniego dziecka, przy czym w pamieci odzyly wszystkie najdrobniejsze szczegoly wychowania. Kazda ocena ze szkolnego zycia, kazda nieprzyjemna przypadlosc przeszla przez jego swiadomosc jak zywa. Ogladajac swoje zycie w kolejnosci jego faktycznego przebiegu, zobaczyl wreszcie pobyt we Wloszech, gdzie opuscil kobiete, ktora by poslubil, gdyby los nie zmusil go do szybkiego wyjazdu z tego kraju. Zywotnosc uczucia rozstania z ukochana, przezytego we snie, spowodowala jego przebudzenie.
12. Jezeli tak nagle przegladanie calego zycia jest mozliwe u umierajacego, a nawet we snie, staje sie jasne, jak na Sadzie Ostatecznym w naszej swiadomosci ukaze sie „Ksiega grzechow”.
13. …W swojej ksiazce „Badania nad magnetyzmem zwierzecym” podaje przyklad Jana Ewerdtfegera, ktory po dlugiej chorobie zapadl w kilka godzin trwajacy stan pozornej smierci. Gdy otworzyl oczy, powiedzial swojemu duchownemu, ze widzial cale swoje zycie, wszystkie popelnione grzechy, nawet te, ktore dawno wyblakly z jego pamieci. Wszystko, co widzial, bylo tak zywe, jakby przezywal to po raz pierwszy.
14. Zdolnosc do tak fantasmagorycznego przedstawienia calego przezytego zycia u umierajacych, towarzyszacego skondensowaniu calych lat ich zycia w kilka sekund i ogladaniu poszczegolnych faz zycia jako stopni rozwoju ich duchowej istoty, byla znana juz w starozytnosci i uwazana za charakterystyczna ceche ludzkiej duszy. Filozof Plotyn w „Enneadach” mowi: „Z czasem, ku koncowi zycia, pojawiaja sie inne wspomnienia z wczesniejszych okresow istnienia… bowiem, uwalniajac sie od ciala, dusza nasza przypomina sobie to, czego tu nie pamietala”.
15. W tych zadziwiajacych faktach odtworzenia w ciagu dwoch-trzech minut wydarzen calego zycia trwajacego dziesiatki lat zadziwia nas po pierwsze nadprzyrodzona szybkosc przeplywu wspomnien, a po drugie niezwykla pelnia i jasnosc ich.
16. Zatrzymajmy sie przy pierwszym zjawisku. Z transcedentalna szybkoscia przeplywaja w swiadomosci obrazy wspomnien pod wplywem palenia opium lub haszyszu. T. Ribot w ksiazce „Choroby pamieci” przytacza spowied; namietnego palacza opium, Kepseya. Mowi on, ze podczas odurzenia ma sny trwajace dziesiec, dwadziescia, trzydziesci, szescdziesiat lat; nawet takie, ktore przekraczaja wszelkie granice zycia ludzkiego. Przed jego oczami czesto stawaly najmniejsze wydarzenia mlodosci, zapomniane sceny pierwszych lat zycia. Nie mogl powiedziec, ze je pamietal, poniewaz w stanie czuwania nie bylby w stanie rozpoznac okolicznosci swojej przeszlosci. Ale kiedy pojawialy sie przed nim jak senne wizje, otoczone dawno zapomnianym otoczeniem i uczuciami, ktore kiedys im towarzyszyly, natychmiast je rozpoznawal.
17. Co mozemy powiedziec, by wyjasnic te nadprzyrodzona szybkosc zmiany wyobrazen? Z fizjologii wiadomo, ze wszystkie procesy w ukladzie nerwowym wymagaja pewnego czasu, choc bardzo krotkiego, mierzonego ulamkami sekundy. Czas potrzebny jest na przejscie bod;ca od receptora do jego nerwu czuciowego, i to tym wiekszy, im dluzszy jest nerw. Czas potrzebny jest na wytworzenie reakcji w komorkach nerwowych, ktore odebraly bodziec; czas potrzebny jest rowniez na przekazanie tej reakcji przez nerw ruchowy. W czasie zachodza tez wszystkie procesy myslowe i zmyslowe w mozgu. Gdyby mozna bylo zsumowac i obliczyc czas wszystkich procesow psychicznych zachodzacych w calym naszym zyciu, otrzymalibysmy poka;na sume czasu. A zatem niemozliwe jest, aby w mozgu w przeplywie natychmiastowego wspomnienia calego zycia procesy te byly odtwarzane poza czasem.
18. A jesli jednak przebiegaja one z transcendentalna szybkoscia, mozemy dojsc do wniosku, ze calkowicie nie dzieje sie to w mozgu. Gdzie wiec?
19. Jak juz wspomnielismy, zycie ducha jest nierozerwalnie i scisle zwiazane z calym dzialaniem nerwowo-psychicznym. W duchu odciskaja sie wszystkie nasze mysli, uczucia, akty woli – wszystko, co dzieje sie w naszej fenomenalnej swiadomosci. To cos innego niz slady i odciski w komorkach nerwowych, ktore fizjolodzy i psychologowie uwazaja za wyjasnienie pamieci.
20. Oczywiscie nie zamierzamy negowac istnienia i koniecznosci takich sladow w komorkach nerwowych ani prawomocnosci wyjasnienia nimi wielu, a moze nawet wszystkich zwyklych przejawow pamieci. Stopniowe zanikanie, a nawet calkowite wygasanie pamieci w starczym otepieniu zalezy od atrofii i zaniku komorek nerwowych kory mozgowej, ktorych liczba moze zmniejszyc sie nawet do polowy lub jednej trzeciej normy. Wiemy rowniez, ze pamiec moze zniknac wskutek uszkodzen i zniszczen tkanki mozgowej spowodowanych urazem lub infekcja.
21. Jednakze wyjasnienie pamieci w jej najtrudniejszych formach teoria molekularnych sladow w komorkach mozgowych i wloknach asocjacyjnych nie satysfakcjonuje nas w pelni. Chociaz komorki nerwowe sie nie rozmnazaja ani nie zastepuja nowymi jak w innych narzadach i tkankach, a jedynie obumieraja, zachodzi w nich nieprzerwany metabolizm, zapewne rowniez wymiana molekul. Jak wiec wyobrazic sobie mozliwosc utrwalenia i zachowania w nich na zawsze sladow wszystkich aktow psychicznych? I czy mamy prawo mowic o ich wiecznym przechowywaniu, jesli wiemy, jak nietrwala jest pamiec i jak wiele z niej znika bezpowrotnie?
22. Jeszcze wazniejszy jest inny aspekt sprawy. Nie mozna rozumiec anatomicznego substratu pamieci wylacznie jako sladow w pojedynczej komorce, poniewaz w pamieci musza byc utrwalone slady aktow psychicznych, ktore sa zawsze zlozone i wymagaja udzialu wielu komorek i wlokien asocjacyjnych. W mozgu musza byc zachowane slady nie pojedynczych zmian w pojedynczych komorkach, lecz cale dynamiczne skojarzenia, jak mowi T. Ribot. W ciagu zycia w mozgu powstaje niezliczona ilosc takich dynamicznych skojarzen, nieustannie zmieniajacych sie. Ich liczba jest rowniez niezmierzona, jak liczba metrow od Ziemi do Syriusza. A liczba komorek mozgowych, choc ogromna (6 miliardow wedlug Meinerta), jest jednak znikoma w porownaniu z liczba procesow psychicznych, ktore maja w nich zostac utrwalone. Dlatego w pamieci zachowuje sie tylko to, co najbardziej wyra;ne, i absolutnie niemozliwe jest, aby mozg mogl przechowac na zawsze wszystkie najdrobniejsze zdarzenia naszego zycia ze wszystkimi detalami, ich emocjonalnym zabarwieniem i ocena moralna.
23. Dlatego nalezy przyjac, ze oprocz mozgu istnieje jeszcze inny, znacznie wazniejszy i potezniejszy substrat pamieci. Uwazamy, ze takim substratem jest ludzki duch, w ktorym na zawsze odciskaja sie wszystkie nasze akty psychofizyczne. Do przejawiania sie ducha nie sa potrzebne zadne normy czasu, nie wymagana jest zadna kolejnosc ani zwiazek przyczynowy w odtwarzaniu wspomnien potrzebny dla funkcji mozgu.
24. Duch obejmuje wszystko naraz i natychmiast odtwarza calosc w swojej integralnosci.
25. W uzupelnieniu do tej naszej opinii warto przytoczyc cenne slowa Riche’a:
26. Duch moze dzialac bez wiedzy swiadomosci o swojej pracy; bardzo skomplikowane operacje intelektualne przebiegaja poza nasza swiadomoscia. Caly swiat nieznanych nam idei drzy w nas.
27. Prawdopodobnie zadne wspomnienie o przeszlosci nie zostaje wymazane. Swiadomosc wiele zapomina, pamiec nic nie zapomina. Wszystkie dawne obrazy zachowuja sie prawie bez zmian, choc zniknely ze swiadomosci. Bo nieswiadome czuwa.
28. Jezeli przyjmiemy, ze w duchu przechowywane jest w nienaruszonej formie cale bogactwo pamieci, staja sie zrozumiale niezwykle zjawiska hipermnezji, opisywane przez wielu autorow. Wspomnijmy tylko niektore z nich.
29. Wielu autorow podaje zdumiewajace fakty przypominania sobie dawno zapomnianych jezykow.
Czlowiek, ktory w dziecinstwie wyjechal ze swojej ojczyzny – Walii – i calkowicie zapomnial jezyk walijski, po 70 latach w goraczkowym majaczeniu swobodnie mowil po walijsku, a po wyzdrowieniu znowu nie potrafil powiedziec ani slowa w tym jezyku.
30. Koszykarz obserwowany przez Farigagena uslyszal kazanie o pokucie, ktore gleboko go poruszylo. Nastepnej nocy, bedac we snie, wstal z lozka i chodzac, wyglosil kazanie z doslowna dokladnoscia. Po przebudzeniu nie mogl powtorzyc tego, co mowil we snie. Czesto wplatal w swoja mowe fragmenty wspomnianego kazania, ktore uslyszal ponad czterdziesci lat wczesniej.
31. Pewien chlop z Rostowa w goraczkowym majaczeniu nagle zaczal wypowiadac po grecku przypadkowo uslyszane 60 lat wczesniej poczatkowe slowa Ewangelii Jana, a Seneka wspomina o jednej wiesniaczce, ktora w goraczkowym majaczeniu wypowiadala slowa syryjskie, chaldejskie i hebrajskie, przypadkowo uslyszane od uczonego, u ktorego mieszkala jako mala dziewczynka.
32. Nawet u idiotow obserwowano nie tylko hipermnezje, lecz takze zdumiewajace przejawy ukrytego zycia swiadomosci.
33. Maudsley w swoim dziele „Fizjologia i patologia duszy” pisze:
34. Niezwykla pamiec niektorych idiotow, pomimo ograniczonosci ich umyslu, ktorzy powtarzaja z najwieksza dokladnoscia najdluzsze opowiesci, jest kolejnym dowodem na istnienie takiej nieswiadomej dzialalnosci duszy.
35. A zdolnosc i sposob ujawniania przez wielu idiotow w stanie pobudzenia, np. wywolanego silnym smutkiem lub innymi przyczynami (np. ostatnim blyskiem gasnacego zycia), zdolnosci do takiego zycia duchowego, do ktorego z pozoru stali sie na zawsze niezdolni, wskazuje, ze wiele tego, czego nie potrafia wypowiedziec, jest przez nich odbierane i pozostawia slad w ich duszy.
36. Nie da sie znale;c slow, aby wyrazic pelna prawde, ze nasza swiadomosc nie obejmuje calej naszej duszy. Swiadomosc nie moze nam dac rachunku, jak powstaja te slady i jak moga pozostawac w naszej duszy w ukrytym stanie.
37. T. Ribot probuje wyjasnic hipermnezje zwiekszeniem krazenia mozgowego podczas goraczki. Wyjasnienie to jest jednak wyra;nie niewystarczajace, poniewaz hipermnezja obserwowana byla takze we snie, gdy aktywnosc kory mozgowej jest gwaltownie stlumiona. Jesli wiec dwa przeciwne stany mozgu – sen i goraczkowe pobudzenie – wywoluja hipermnezje w tym samym stopniu, nie mozna ich uwazac za jej przyczyne, lecz jedynie za okolicznosc ujawnienia. O tym bedziemy mowic szczegolowo w nastepnych rozdzialach.


Maly brat widzial i slyszal swojego zmarlego brata, ktory wolal go do siebie.
Mala dziewczynka widziala i slyszala swoja zmarla ciotke Luize, ktora wielokrotnie ukazywala sie jej i wzywala ja do zycia pozagrobowego.
Ojciec metropolity Filareta przepowiedzial mu smierc 19. dnia miesiaca.
Ten wykaz latwo mozna by kontynuowac.


Rozdzial osmy. O czlowieku wewnetrznym
Na podstawie wszystkich wymienionych faktow, zarowno nowych, jak i starych, mozemy ponownie stwierdzic: w przyrodzie istnieja nieznane „wibracje”, ktore wprawiaja w ruch ludzki intelekt i ujawniaja mu fakty, o ktorych jego zmysly sa bezsilne.
Jesli przyjmiemy istnienie telepatii, wystarczy zmienic w tym przypuszczeniu tylko jedno slowo. Wystarczy powiedziec „wibracje” mysli ludzkiej, zamiast mowic o nieznanych wibracjach. Jednak ograniczenie kryptestezji do wibracji ludzkiej mysli oznaczaloby niezwykle zawezic kryptestezje, a w konsekwencji ja znieksztalcic.
Nie raz rozmawialem na ten temat z lud;mi „wolnymi od przesadow”, wierzacymi wylacznie w nauke, i zawsze znajdowali oni proste wyjasnienie dla wszystkiego tego „nowego i strasznego”: to tylko fale mysli ludzkiej, drgania czasteczek ludzkiego mozgu, rozchodzace sie jak fale radiotelegrafu.
Blogoslawieni sa ludzie, dla ktorych wszystko jest tak proste i jasne. Nie musza meczyc swojego powierzchownego myslenia gleboka praca badania i wyjasniania nowego i nieznanego. Zawsze wyjasniaja nowe i niezwykle tylko przez pryzmat starych i zwyklych pojec. Dla nich niepodwazalnym autorytetem jest tylko nauka, choc jej aksjomaty i hipotezy czesto rozpadaja sie jak domek z kart pod naporem nowego i nieznanego. Wszystko, co nie miesci sie w starych ramach naukowych, po prostu odrzucaja jako przesady i bajki. Nowe przyjmuja dopiero wtedy, gdy sie do niego przyzwyczaja. I konie przestaly sie bac samochodow, gdy sie do nich przyzwyczaily.
Jezeli ruch falowy jest uznawany w fizyce za podstawe zjawisk materialnych, to dlaczego mialby obowiazkowo odnosic sie do zjawisk wyzszego rzedu, zachodzacych w swiecie niematerialnym? Dlaczego nie dopuscic, ze w tym swiecie dzialaja zupelnie inne, nieznane nam prawa, a energia duchowa, energia milosci, sympatia i antypatia moze dzialac poza czasem i przestrzenia, bez zadnego ruchu falowego?
Zadamy „wolnym od przesadow” prostym pytanie: jesli wszystkie zjawiska metapsychiczne, wszystkie formy kryptestezji wyjasnia sie ruchem czastek mozgowych, falowo rozchodzacych sie w przestrzeni, jak zastosowac takie wyjasnienie do niepodwazalnych faktow kontaktu z dawno zmarlymi, ktorych mozgi juz nie istnieja?
Gleboko myslacy uczony Sh. Riche stawia znacznie trudniejsze pytania. Z wszystkich tych faktow, wiekszych i mniejszych, nalezy wyciagnac wniosek, ktorego krytycy drobiazgowosci nie potrafia uczynic. Wniosek taki, ze przeczucia i przewidywania sa faktem udowodnionym – faktem dziwnym, paradoksalnym, absurdalnym na pierwszy rzut oka, lecz faktem, ktorego musimy uznac.
Tak wiec, w pewnych jeszcze slabo okreslonych warunkach, niektorzy indywidualisci, najczesciej (choc nie wylacznie) osoby latwo podatne na hipnoze lub mediumiczne, moga przewidywac zdarzenia, ktore maja nastapic, i przekazywac fakty, ktore jeszcze nie istnieja, w tak dokladnych szczegolach, ze zadna przenikliwosc, zaden przypadek ani zbiegi okolicznosci nie moglyby tego wytlumaczyc.
Nalezy koniecznie zalozyc, ze zdolnosc do szczegolnej, mistycznej wiedzy, nieznanej ze wzgledu na swoja nature i cechy, ktora nazwiemy kryptestezja, ujawnia sie nie tylko w stosunku do przeszlosci i tera;niejszosci, lecz takze wobec przyszlosci. Co wiecej, metapsychiczna wiedza o tera;niejszosci jest tak niezwykla, ze nasza wiedza o przyszlosci niewiele ja przewyzsza.
A. wie, ze B. w tym momencie utonal tysiac kilometrow od niego. Jak A. moze to wiedziec? Nam to calkowicie nieznane. A. przewiduje, ze B. utonie jutro. To jest nieco bardziej tajemnicze, ale tylko tyle. W dziedzinie metapsychicznego jasnowidzenia dziwnosc jest tak wielka, a ciemnosc tak intensywna, ze odrobina dodatkowej ciemnosci i dziwnosci nie powinna nas zmylic.
Nie bede wdawal sie w bezowocne spekulacje. Pozostane w waskim kregu faktow. Istnieja fakty sprawdzone, niepodwazalne – fakty przewidywania. Wyjasnienie nadejdzie (lub nie nadejdzie) po;niej. Fakty jednak sa – wiarygodne, niepodwazalne. Przeczucie i przewidywanie istnieja.
Czy zawdzieczamy je jedynie sile ludzkiego intelektu, czy tez dzialaja na nas inne sily intelektualne? Obecnie nie sposob tego rozstrzygnac. Zadowolmy sie tym, by dokladnie przedstawiac fakty. Byloby nie do usprawiedliwienia twierdzenie, ze przewidywanie istnieje, jak smialo twierdzimy, gdyby nie byly przedstawione liczne dowody na to (Riche).
Co oznacza slowo Salomona w Piesni nad Piesniami: „Spie, a serce moje czuwa” (PnP 5,2)? To bardzo glebokie slowo. Serce jest organem najwyzszego poznania, organem kontaktu z Bogiem i calym swiatem transcendentalnym. I nigdy nie spi. Najwazniejsza i najglebsza aktywnosc psychiczna odbywa sie poza progiem naszej swiadomosci i nigdy nie ustaje. Jasne wyrazenie tej mysli mozna znale;c u Leibniza.
Nasze wlasne doswiadczenie pokazuje, ze nie istnieje taki stan zycia, w ktorym sila przedstawiajaca dokonywalaby przerwy, a duch przestawal tworzyc wyobrazenia. Czy nie wskazuje na to sen? Ale i zycie senne ma swoje przedstawienia – faktycznie, snimy i marzymy nieustannie. To, co nazywa sie snem bez marzen, jest niczym innym jak glebokim snem, ktorego marzen juz nie pamietamy, lub wyobrazen, ktorych po przebudzeniu nie odtwarzamy. Ale po przebudzeniu zawsze mamy poczucie, ze w trakcie snu uplynal pewien czas, a to poczucie byloby niemozliwe, gdybysmy nie marzyli, tzn. nie mieli podczas snu wyobrazen, poniewaz czas zawsze mierzymy wyobrazeniami, ktore w nim zachodza, wiec ten sam czas wydaje nam sie dlugi lub krotki, w zaleznosci od liczby wyobrazen, jakie mielismy w jego trakcie. Gdybysmy w ogole nie marzyli, czas snu zostalby dla nas unicestwiony, a poniewaz przebywajacy sen stale wydaje nam sie znanym uplywem czasu, doswiadczenie to wystarczajaco dowodzi, ze nieustannie marzymy. Ponadto nie budzilibysmy sie z wyobrazeniami, gdybysmy spali bez jakichkolwiek przedstawien. Jednak i tak zwany sen bez marzen towarzyszy slabe poczucie swiata zewnetrznego, i tym latwiej sie budzimy, im silniejsze jest to odczucie. Dlatego stalosc przedstawien w naszej duszy nie moze opierac sie wylacznie na marzeniach, poniewaz podczas snu wystepuje takze przedstawienie swiata zewnetrznego.
Prawie wszyscy ludzie, nawet ci najmniej wrazliwi, maja zdolnosc poznania innego niz poznanie piecioma zmyslami. Im wyzsza duchowosc czlowieka, tym wyra;niej ujawnia sie ta zdolnosc wyzszego poznania. W pewnych szczegolnych warunkach, u osob o najwyzszej wrazliwosci, zdolnosc ta objawia sie niezwykla moca w jasnowidzeniu, przeczuciu i proroczym przewidywaniu w nieznanym i tajemniczym „szostym zmysle”, dzieki ktoremu poznaja wiele o ludziach poprzez przedmioty im nalezace. Przytoczylismy liczne fakty tego nadzwyczajnego poznania. Jednak w wiekszosci z nich wspolnym elementem bylo to, ze ujawnialy sie w nienormalnych stanach organizmu, a przede wszystkim mozgu – takich jak hipnoza, somnambulizm, goraczkowe majaczenia, mediumizm. Ale nie zawsze.
W rzadziej spotykanych przypadkach podobne nadprzyrodzone zdolnosci naleza do ludzi pozostajacych w stanie normalnym. Nie raz, przedstawiajac fakty transcendentalnych zdolnosci u somnambulow i osob w stanie hipnozy, zestawialismy je z analogicznymi faktami z zycia swietych lub nawet zwyklych ludzi.
Co to oznacza? Oznacza to, ze dla ujawnienia transcendentalnych zdolnosci naszego ducha, dla odkrycia nadswiadomosci, konieczne jest, aby normalna, fenomenalna swiadomosc oslabla lub przynajmniej znaczaco ustala.
Du-Pr;l podaje trafne porownanie do wyrazenia tej mysli: gwiazdy nieustannie swieca swoim swiatlem, ale w swietle slonecznym nie widzimy ich blasku. Trzeba, aby slonce zaszlo i zapadla nocna ciemnosc, wtedy gwiazdy zablysna dla nas.
Dopoki nasze zycie plynie w kalejdoskopie i halasie zewnetrznych wrazen, dopoki w pelni dziala nasze fenomenalne swiadome ja, – ukryta, nigdy nieprzerywana dzialalnosc nadswiadomosci pozostaje niewidoczna. Ale kiedy w stanie snu normalnego, somnambulicznego lub hipnotycznego, przy zatruciu mozgu opium, haszyszem lub toksynami chorob goraczkowych, ustaje normalna aktywnosc mozgu i swiatlo swiadomosci fenomenalnej, wtedy rozblyska swiatlo swiadomosci transcendentalnej.
Znane jest takze, ze slepota poglebia prace mysli i poczucia moralnego, znacznie przesuwa prog swiadomosci. Filozof Fechner stworzyl swoje najglebsze dziela po utracie wzroku. Ksiaze Wasyl Ciemny powiedzial oslepionemu przez siebie Szemjakowi: „Dales mi srodek do pokuty”. Z zywotow wielu swietych wiadomo, ze dlugotrwale, wyczerpujace choroby byly dla nich wielkim blogoslawienstwem, gdyz uspakajaly namietnosci, pozbawialy wrazen z zycia doczesnego, z jego halasem i zgielkiem, ktore odciagaja od zglebiania tajemnic ducha.
To dobrze rozumieli i wysoko cenili chrzescijanscy oraz buddyjscy anachoreci, ktorzy dazyli do stlumienia wszelkich wrazen zewnetrznych zyciem na pustyni, stalym samopoglebianiem i modlitwa, podporzadkowaniem ciala duchowi poprzez post i czuwanie, nawet stanie na slupie.
W martyrologiach jest wiele przykladow, ze najciezsze okaleczenia ciala i najbardziej surowe meki moga spowodowac zanik fenomenalnej swiadomosci i przebudzenie wewnetrznej swiadomosci transcendentalnej, objawiajacej sie wewnetrzna blogoscia.
Transcendentalne zycie ducha bylo dobrze znane starozytnym medrcom Indii i greckim filozofom, zwlaszcza filozofom szkoly aleksandryjskiej. Pisywal o nim Plotyn, Porfiriusz i inni. Oto slowa Plotyna:
„Wreszcie, jesli osmiele sie, wbrew opinii wszystkich innych ludzi, swobodnie i jasno wyrazic wlasne przekonanie, to wedlug mnie w ciele zmyslowym przebywa stale nie cala nasza dusza, lecz tylko jej pewna czesc, ktora, bedac zanurzona w tym swiecie i dlatego ulegajac uplynnieniu, a raczej zanieczyszczeniu i zaciemnieniu, przeszkadza nam odbierac to, co odbiera wyzsza czesc naszej duszy.”
W innym miejscu mowi: „Dusze sa podobne do amfibii: zyja raz w tym swiecie, raz w zaswiatach, w zaleznosci od potrzeby.”
W sredniowieczu o tym samym pisali Paracelsus, van Helmont, Campanella i wielu innych.
W otwartej przez Lutra i wysoko cenionej przez Schopenhauera „Teologii Niemieckiej” napisano: „Dusza stworzona przez Boga ma dwa oczy: jedno moze ogladac wieczne, drugie tylko tymczasowe i stworzone. Ale te dwa oczy naszej duszy nie moga dzialac jednoczesnie; kiedy dusza zwraca prawe oko ku wiecznosci, lewe oko musi calkowicie zaprzestac swojej dzialalnosci i pozostawac w bezruchu, jakby umieralo. Gdy dziala lewe oko duszy, tzn. gdy musi zajmowac sie tymczasowym i stworzonym, prawe oko zaprzestaje swego ogladania. Kto wiec chce patrzec jednym okiem, musi uwolnic drugie, bo nikt nie moze sluzyc dwom panom.”
U niedoscignionego w glebi mysli I. Kanta nasz transcendentalny podmiot zostal bezwzglednie uznany. Jego wspolczesni niewiele interesowali sie magicznymi silami duszy ludzkiej i slabo w nie wierzyli. Kant, potezny logik, nie podchodzil do niczego z uprzedzeniem i uznawal za niemozliwe tylko to, co zawiera logiczna sprzecznosc. Twierdzil, ze nic nie mozemy narzucac doswiadczeniu i musimy przyjmowac od niego wszystko, co nam daje, jakkolwiek dziwne i niespodziewane by to nie bylo. Dlatego, gdy dowiedzial sie o odkryciu magicznych sil u Sweedenborga, swego wspolczesnego, nie tylko zebral dokladne informacje o tym mistyku, ale takze zdobyl jego pisma. Przeczytawszy je, byl zdumiony podobienstwem teorii Sweedenborga do wlasnej, opartej na czystym rozumie teorii o transcendentalnej naturze czlowieka.
W „Snie widzacego duchy” Kant pisze: „Przyznaje, ze sklonny jestem twierdzic istnienie w swiecie niematerialnych istot i zaliczenie do tych istot wlasnej duszy. Dlatego ludzka dusze nalezy uwazac jednoczesnie za zwiazana w obecnym zyciu czlowieka z dwoma swiatami, z ktorych, tworzac jedno osobiste, calosciowe cialo, jasno odbiera tylko swiat materialny.”
W „Rosenkranz” Kant wyraza to jeszcze jasniej: „Mozna uznac za prawie udowodnione lub latwo udowodnic, gdyby sie chcialo, ze dusza ludzka w tym zyciu pozostaje w nierozerwalnym zwiazku ze wszystkimi niematerialnymi istotami duchowego swiata, dziala naprzemiennie w jednym i drugim swiecie i odbiera od tych istot wrazenia, ktorych jako czlowiek ziemski nie uswiadamia sobie dopoki wszystko pozostaje w porzadku (tzn. dopoki cieszy sie swiatem materialnym).”
Kant zawsze trzymal sie swojej nauki o „rzeczach samych w sobie”, zaliczanych przez niego do swiata poznawalnego rozumem. Poznawalny rozumem czlowiek Kanta – to to, co nazywal „rzecza sama w sobie”, Charles Du-Pr;l – „Ja transcendentalnym”, a apostol Pawel – „czlowiekiem wewnetrznym”.
Dla nas najwazniejsze sa oczywiscie slowa apostola Pawla: „Jezeli bowiem zewnetrzny nasz czlowiek ulega niszczeniu, to wewnetrzny odnawia sie dzien po dniu” (2 Kor 4,16).
„Gdy ustaja i gasna namietnosci i zadze ciala, gdy jego sily slabna i gasnie dla nas blask oraz halas tego swiata, wtedy porzucamy dawny sposob zycia starego czlowieka, ktory niszczeje w zludnych pozadliwosciach, a odnawiamy sie duchem umyslu waszego i przyodziewamy sie w nowego czlowieka, stworzonego wedlug Boga w sprawiedliwosci i swietosci prawdy” (Ef 4,22–24).
Nowy czlowiek w tych slowach Pawla jest oczywiscie tym samym, co „wewnetrzny”.
Ta gleboka przemiana psychologiczna zachodzi w nas pod dzialaniem laski Bozej: „Niech wam da, wedlug bogactwa swojej chwaly, umocnic sie duchem swoim w czlowieku wewnetrznym” (Ef 3,16).
Wtedy dokonuje sie ukrzyzowanie z Chrystusem naszego starego, zewnetrznego czlowieka, aby „cialo grzeszne zostalo unieszkodliwione, abysmy juz nie byli niewolnikami grzechu” (Rz 6,6), „i powstaje ukryty czlowiek serca w nieprzemijajacej pieknosci lagodnego i cichego ducha” (1 P 3,4).
Wtedy stajemy sie uczestnikami boskiej natury wedlug slow apostola Piotra (2 P 1,4), wtedy „wiara zamieszka w nas Chrystus, abysmy, zakorzenieni i utwierdzeni w milosci, mogli pojac ze wszystkimi swietymi, jaka jest szerokosc, dlugosc, glebokosc i wysokosc, i poznac przewyzszajaca rozumienie milosc Chrystusa, abysmy napelnili sie wszelka pelnia Boza” (Ef 3,17–19).
Dodajmy jeszcze slowa Pawla: „...zrzucajac starego czlowieka z jego uczynkami, a przyodziewajac sie w nowego, ktory sie odnawia w poznaniu wedlug obrazu Stworzyciela jego” (Kol 3,9–10).
Nasz wewnetrzny, transcendentalny czlowiek, wyzwolony z wiezow ciala, moze osiagnac najwyzsze poznanie wszystkiego, co istnieje, w calej jego szerokosci, glebi i dlugosci, gdyz odnowi sie i wzmocni w poznaniu nawet wedlug obrazu Stworzyciela, poznajac przewyzszajaca wszelkie ziemskie rozumienie milosc Chrystusa. Wiara zamieszka w nim Chrystus. To, co jest niepojete „geometrycznym umyslem”, stanie sie jasne dla oswieconej Chrystusowym swiatlem transcendentalnej swiadomosci czlowieka wewnetrznego.


Rozdzial dziewiaty. Niesmiertelnosc
DUCH ludzki jest tchnieniem Ducha Bozego i juz dlatego jest niesmiertelny, jak wszystkie niematerialne, anielskie duchy. A ich stopnie, jak swiadczy Pismo Swiete, sa niezliczone, podobnie jak ich rozwoj i doskonalosc.
W szeregu ziemskich istot czlowiek jest pierwsza i jedyna istota duchowa, i istnieli ludzie, ktorzy osiagneli bardzo wysoki stopien duchowosci, niemalze osiagajac w zyciu wyzwolenie ducha od ciala. Ci ludzie-anioly wznosili sie w powietrze podczas modlitwy, ukazywali najwieksza wladze ducha nad cialem (stapajacy po slupach, ascetycy), byli stopniem przejsciowym od ducha zwiaznego z dusza i cialem (czlowiek) do ducha bezcielesnego (aniol).
Caly swiat istot zywych, nawet cala natura, wykazuje wielkie prawo stopniowego i nieskonczonego doskonalenia form, i nie mozna dopuscic, aby najwyzsza doskonalosc osiagnieta w naturze ziemskiej, duchowosc czlowieka, nie miala dalszego rozwoju poza swiatem ziemskim. Nie mozna przypuszczac, ze wszystkie niezliczone gwiezdne swiaty byly tylko ogromnymi masami martwej materii, aby swiat istot zywych konczyl sie na czlowieku, tej pierwszej stopien rozwoju duchowego.
Co stoi na przeszkodzie, aby przyjac, ze ciala niebieskie sa miejscem zamieszkania niezliczonych zywych, rozumnych istot, wyzszych form intelektualnosci?
Zwykle przeciw temu podnosi sie zarzut, ze zadna organiczna forma zycia nie jest mozliwa przy warunkach fizycznych panujacych na gwiazdach i planetach (z wyjatkiem, byc moze, Marsa). Ale czyz duchy bezcielesne potrzebuja okreslonych warunkow fizycznych zycia, jak istoty organiczne? Wreszcie, czy nie moga istniec formy cielesnosci zupelnie inne niz ziemskie, dostosowane do warunkow fizycznych rozniacych sie od ziemskich?
A gorace, rozzarzone masy ogromnych gwiazd moga byc zamieszkane przez plomiennych serafinow i cherubinow („Aniolowie wykonuja swoje duchy, a sludzy Swoi – ogien plomienny” – Ps 103,4).
Jezeli tak jasne jest prawo rozwoju i doskonalenia w naturze ziemskiej, nie ma zadnych podstaw, aby przypuszczac, ze przerywa sie ono poza nasza planeta, ze duch, po raz pierwszy objawiony w czlowieku, a przejawiajacy sie takze w najprostszych istotach w poczatkowej formie, nie ma dalszego rozwoju we wszechswiecie.
Swiat ma swoj poczatek w milosci Bozej, i jesli ludziom dane jest prawo: „Bad;cie doskonali, jak doskonaly jest Ojciec wasz niebieski”, to oczywiscie musi byc dana takze mozliwosc wypelnienia tego przykazania, mozliwosc nieskonczonego doskonalenia ducha. A do tego konieczne jest wieczne, niesmiertelne istnienie ducha i nieskonczonosc stopni jego doskonalosci. Nie moze byc, ze prawo nieskonczonego doskonalenia ducha w dazeniu do doskonalosci Boga dane jest tylko ludziom, a nie calemu stworzeniu, calemu swiatu istot duchowych, gdyz one rowniez zostaly stworzone w roznych stopniach doskonalosci, daleko przewyzszajacych mala doskonalosc ducha ludzkiego.
Jezeli materia i energia w swoich formach fizycznych sa doskonale (niezniszczalne), to oczywiscie prawo to musi obejmowac takze energie duchowa, inaczej mowiac – ducha czlowieka i calego zycia. Tak wiec niesmiertelnosc jest koniecznym postulatem naszego rozumu.
Pan Jezus Chrystus bezposrednio swiadczy o niesmiertelnosci czlowieka:
„Kazdy, kto zyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11,26).
„Kto slucha slowa mego i wierzy w Tego, ktory Mnie poslal, ma zycie wieczne” (J 5,24).
A o tym, ze czlowiek jest jedynie pierwszym stopniem duchowosci, wyra;nie mowi apostol Jakub: „Chcac, narodzil nas slowem prawdy, abysmy byli pewnym poczatkiem Jego stworzen” (Jk 1,18). Podobnie Pawel: „My sami, majac poczatek Ducha...” (Rz 8,23).
Dla nas, chrzescijan, nie potrzeba zadnych innych dowodow niesmiertelnosci. Dla niewierzacych warto przypomniec slowa najglebszego z ludzi – Immanuela Kanta, przytoczone w poprzednim rozdziale. Wierzyl on w istnienie w swiecie istot niematerialnych, a zatem niesmiertelnych, do ktorych zaliczal takze wlasna dusze.
Sh. Riche, na koncu swojej obszernej ksiazki, w ktorej zgromadzono ogromna ilosc niezaprzeczalnych faktow metapsychicznych, omawia mozliwe wyjasnienia i dochodzi do wniosku, ze najbardziej prawdopodobne jest istnienie istot rozumnych innych niz czlowiek, ktore otaczaja nas i moga ingerowac w nasze zycie i rozwoj, choc sa obce mechanicznym, fizycznym, anatomicznym i chemicznym warunkom istnienia.
Dlaczego wiec nie uznac istnienia istot rozumnych i poteznych, nie nalezacych do swiata dostepnego naszym zmyslom? Na jakiej podstawie my, z naszymi ograniczonymi zmyslami, niedoskonalym rozumem, nasza nauka liczona zaledwie w trzech wiekach, mielibysmy twierdzic, ze w niezmierzonym kosmosie czlowiek jest jedynym rozumnym stworzeniem, a kazda myslaca rzeczywistosc zawsze potrzebuje komorek nerwowych, zaopatrywanych krwia?
Istnienie istot rozumnych, roznych od ludzi, o calkowicie innym typie organizacji niz ludzka, jest nie tylko mozliwe, lecz i wysoce prawdopodobne. Mozna wrecz twierdzic, ze jest to pewne. Absurdalne jest myslenie, ze ludzki rozum jest jedyny w naturze i ze kazda rozumna sila musi koniecznie byc zorganizowana na wzor czlowieka i zwierzat i posiadac mozg jako organ myslenia.
Jezeli przyjac, ze we wszechswiecie, w czasie i przestrzeni, ktorym podporzadkowana jest nasza prymitywna psychologia, istnieja obdarzone rozumem sily, ingerujace czasem w nasze zycie, to otrzymujemy hipoteze zdolna wyjasnic wszystkie fakty przedstawione w tej ksiazce.
Tak wiec uznanie istnienia mistycznych istot niemajacych formy materialnej – aniolow czy demonow, duchow, czasem ingerujacych w nasze czyny, mogacych w calkowicie nieznany nam sposob wplywac na materie, kierowac niektorymi naszymi myslami, uczestniczyc w naszym losie, a takze istniec w formie materialnej i psychicznej zmarlych ludzi, by wejsc z nami w kontakt – jest najprostszym sposobem zrozumienia i wyjasnienia wiekszosci zjawisk metapsychicznych.
Takiego samego wniosku doszli inni wybitni metapsycholodzy, Mauer i Oliver Lodge. Istote tego wniosku mozna sprowadzic do stwierdzenia, ze duch ludzki ma kontakt ze swiatem transcendentalnym, wiecznym, zyje w nim i sam nalezy do wiecznosci.
Glowna przeszkoda w uznaniu niesmiertelnosci duszy dla niewierzacych jest dualistyczne spojrzenie na dusze i cialo, rozumienie duszy jako odrebnej istoty zwiazanej z cialem jedynie w czasie jego zycia. Uwazamy to za niewiare i nie znajdujemy w Pismie Swietym przeszkod, aby pojmowac relacje duszy i ciala z punktu widzenia monizmu.
Juz mowilismy o koniecznym zwiazku miedzy duchem a forma, o tym, ze duch w stanie embrionalnym formuje cialo. Wszystkim komorkom ciala przysluguje energia duchowa, gdyz sa zywe, a zycie pochodzi od Ducha.
Miedzy wszystkimi funkcjami ciala a dzialalnoscia psychiczna, rozumiana jak ja interpretuja fizjolodzy, istnieje oczywiscie dwustronny zwiazek przyczynowy.
Jednak dotyczy to tylko tej czesci naszej trojczlonowej istoty, ktora mozna by nazwac nizsza, zwierzeca dusza; to ta czesc naszej duchowej istoty, ktora obejmowana jest przez nasze swiadomosc, mozna by rzec, dusza fenomenalna.
Duch natomiast wykracza poza mozg ze wszystkich stron (Bergson); duch jest suma naszej duszy i jej czesci znajdujacej sie poza granicami naszej swiadomosci.
Miedzy cialem a duchem istnieje staly zwiazek i wzajemne oddzialywanie. Wszystko, co dzieje sie w duszy czlowieka w trakcie jego zycia, ma znaczenie i jest konieczne, poniewaz cale zycie naszego ciala i duszy – wszystkie mysli, uczucia, akty woli, majace poczatek w doznaniach zmyslowych – sa scisle zwiazane z zyciem ducha. W duchu odciskaja sie, sa ksztaltowane i tam zachowuja wszystkie akty duszy i ciala. Pod ich ksztaltujacym wplywem rozwija sie zycie ducha i jego ukierunkowanie ku dobru lub zlu.
Zycie mozgu i serca oraz niezbedne dla nich wspoldzialanie wszystkich organow ciala sluzy tylko ksztaltowaniu ducha i ustaje, gdy jego formowanie zostaje zakonczone lub jego kierunek w pelni okreslony. Zycie ciala i duszy mozna porownac do pelnego piekna zycia kisci winogron. Przestaje docierac do niej soki winorosli, rosa niebieska, pozostaja jedynie wyciskane resztki, skazane na gnicie; lecz zycie winogron trwa w powstalym z nich winie. W nim przechodzi wszystko, co cenne, piekne i wonne, co zostalo wytworzone w zywych owocach pod dobroczynnym dzialaniem swiatla i ciepla slonecznego. Podobnie jak wino nie psuje sie, lecz zyje swoim wlasnym zyciem po smierci winogron, stajac sie tym lepsze i cenniejsze, im dluzej trwa, tak w niesmiertelnym duchu czlowieka trwa zycie wieczne i nieskonczony rozwoj ku dobru lub zlu po smierci ciala, mozgu i serca oraz ustaniu dzialalnosci duszy.
Wieczne blogoslawienstwo sprawiedliwych i wieczne meki grzesznikow nalezy rozumiec tak, ze niesmiertelny duch pierwszych, oswiecony i poteznie wzmocniony po uwolnieniu od ciala, otrzymuje mozliwosc nieograniczonego rozwoju ku dobru i Bozej milosci, w stalym kontakcie z Bogiem i wszystkimi istotami bezcielesnymi. Ciemny duch zloczyncow i wrogow Boga w ciaglym kontakcie z diablem i jego aniolami bedzie wiecznie cierpiec z powodu odlaczenia od Boga, ktorego swietosc wreszcie pozna, i to poprzez nie do zniesienia trucizne, jaka kryje w sobie zlo i nienawisc, nieskonczenie wzrastajace w nieustajacym kontakcie ze ;rodlem zla – szatanem.
W wiecznych mekach ciezkich grzesznikow nie mozna winic Boga ani przedstawiac Go jako nieskonczenie msciwego, karzacego wieczna meka za grzechy krotkiego zycia. Kazdy czlowiek otrzymuje i posiada tchnienie Ducha Swietego. Nikt nie rodzi sie z ducha szatana. Lecz tak jak czarne chmury zaslaniaja i pochlaniaja swiatlo slonca, tak zle akty umyslu, woli i uczucia, powtarzane stale i przewazajace, nieustannie zaciemniaja swiatlo Chrystusa w duszy zlego czlowieka, a jego swiadomosc coraz bardziej podlega wplywowi ducha diabla.
Kto umilowal zlo, a nie dobro, sam przygotowal sobie wieczne meki w zyciu wiecznym.
Tutaj napotykamy stary spor o wolna wole i determinizm.
Tylko wielki Kant dal glebokie rozwiazanie tego sporu. Wolnosc nie moze byc przypisana czlowiekowi jako zjawisku swiata zmyslowego, gdyz w tym swiecie podlega on prawu przyczynowosci. Podobnie jak kazda rzecz w przyrodzie, ma swoj empiryczny charakter, ktory determinuje jego reakcje na zewnetrzne bod;ce. Lecz duchem swoim czlowiek nalezy do swiata pojmowanego umyslem, transcendentalnego, i dlatego jego charakter empiryczny okreslany jest nie tylko przez wplywy zewnetrzne, lecz takze przez jego wlasny duch. Tak wiec – mowi Kant – wolnosc i koniecznosc, kazda w pelnym znaczeniu, moga wspolistniec i nie sprzeciwiac sie sobie w tym samym czynie; podobnie kazdy nasz czyn jest produktem przyczyny poznawalnej umyslem i zmyslowej.
Prosciej mowiac, duch czlowieka jest wolny, „duch oddycha, gdzie chce”, a jego nizsza dusza zmyslowa podlega prawom przyczynowosci.
Dotychczas mowilismy tylko o niesmiertelnosci ducha. Ale, wedlug jasnych swiadectw Objawienia, i nasze ciala zmartwychwstana do zycia wiecznego i beda uczestniczyc w blogoslawienstwie sprawiedliwych lub niekonczacych sie mekach grzesznikow.
To rowniez stanowi trudnosc dla niewierzacych i gleboka tajemnice dla wierzacych.
Uwaza sie za niemozliwe odtworzenie i Zmartwychwstanie cial calkowicie zniszczonych przez rozklad, spalone, przemienione w proch i gazy, rozlozone na atomy.
Lecz jesli podczas zycia cialo bylo scisle zwiazane z duchem, z wszystkimi organami i tkankami, przenikalo kazda molekule i atom, bedac jego organizujacym poczatkiem, to dlaczego mialby ten zwiazek zniknac na zawsze po smierci ciala? Dlaczego niemozliwe, aby ten zwiazek zachowal sie i w chwili powszechnego Zmartwychwstania, przy glosie traby archaniolow, odtworzyl zwiazek niesmiertelnego ducha ze wszystkimi fizycznymi i chemicznymi elementami rozkladajacego sie ciala i znow przejawial moc ksztaltujaca ducha? Nic nie ginie, wszystko sie tylko przeksztalca.
Kolejnym trudnym pytaniem, tajemnica dla wierzacych, jest zrozumienie celu Zmartwychwstania zmarlych w ich ziemskiej pelni. Dla nas latwiej pojac niesmiertelnosc ducha uwolnionego od wiezow ciala. Dlaczego zatem konieczny jest udzial w zyciu wiecznym nie tylko ducha, lecz calego czlowieka, z dusza i cialem?
Oczywiscie nie mozemy w pelni pojac tajemnicy Bozego planu, lecz Pismo Swiete pozwala nam czesciowo uchylic zaslone tej tajemnicy.
U swietych apostolow Piotra i Jana Ewangelisty znajdujemy czesciowe wyjasnienie tajemnicy Zmartwychwstania cial ludzkich. Wyra;nie mowia oni o koncu swiata, o wielkiej i strasznej katastrofie, ktora nastapi w calym wszechswiecie podczas drugiego przyjscia Pana Jezusa Chrystusa:
„Nadejdzie dzien Panski jak zlodziej w nocy, i wowczas NIEBIOSA Z HALASEM PRZEJDA, ELEMENTY ZAS ROZZARZONE ROZPADNA SIE, ZIEMIA I WSZYSTKIE DZIELA NA NIEJ SPLONA” (2P 3,10).
Swiety Jan w Apokalipsie jasno przedstawia te katastrofe w kolejnych jej fazach.
Co dalej? Jaki cel tej katastrofy?
„Czekamy jednak wedlug obietnicy Jego na nowe niebo i nowa ziemie, w ktorych mieszka sprawiedliwosc” (2P 3,13).
„I ujrzalem nowe niebo i nowa ziemie, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminely, a morza juz nie ma. I ja, Jan, ujrzalem swiete miasto Jerozolim, nowe, zstepujace od Boga z nieba, przygotowane jak oblubienica przyozdobiona dla meza swego. I uslyszalem glosny glos z nieba, mowiacy: oto przybytek Boga z lud;mi, i bedzie mieszkal z nimi; oni beda ludem Jego, a sam Bog bedzie z nimi Bogiem ich. I otrze Bog wszelka lze z oczu ich, i smierci juz nie bedzie, ani placzu, ani krzyku, ani choroby, bo pierwsze przeminelo. I rzekl Ten, ktory siedzial na tronie: oto czynie wszystko nowe” (Ap 21,1–5).
„Oto czynie wszystko nowe.” Nastanie czas nowego stworzenia, nowej ziemi i nowego nieba. Wszystko bedzie calkowicie inne, a nasze nowe zycie bedzie toczyc sie w zupelnie nowych warunkach. W tym zyciu powinnismy posiadac pelnie naszego bytu. Powinnismy odbierac zupelnie nowe wrazenia odnowionymi i oswieconymi zmyslami. A zatem niezbedna bedzie dzialalnosc tej czesci naszego ducha, ktora teraz nazywamy nizsza, dusza fizjologiczna.
Nasza mysl bedzie pracowac intensywnie w poznawaniu nowego swiata, w warunkach, w ktorych budowac sie bedzie i zblizac ku Bogu duch nasz, uwolniony od wladzy ziemskiej, od grzesznego ciala. Umysl jest czescia naszego ducha i dlatego musi byc niesmiertelny, podobnie jak nasz mozg. Niesmiertelne serce bedzie centrum nowych, czystych i glebokich uczuc.
Zycie wieczne nie bedzie jedynie zyciem ducha uwolnionego od ciala i duszy, lecz zyciem w nowym Jerozolimie, tak barwnie opisanej przez sw. Jana Ewangeliste w Apokalipsie. Niesmiertelnosc ciala, a nie tylko ducha, moze miec rowniez inny cel – pelen sprawiedliwosci i prawdy – uhonorowanie cial swietych, jako wielkich narzedzi ducha, wiele pracujacych i cierpiacych podczas ksztaltowania i doskonalenia ducha w ziemskim zyciu. Ciala ciezkich grzesznikow, ktore byly glownymi narzedziami grzechu, naturalnie zasluguja na kare. Potezne i straszne obrazy Dantego „Piekla” prawdopodobnie nie sa tylko owocem wyobra;ni poetyckiej.
Swiety apostol Pawel w znacznej mierze odslania tajemnice Zmartwychwstania cial w 15 rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian (1 Kor 15,35–44):
„Niech ktos powie: jak powstana umarli i w jakim ciele przyjda? Nierozsadny! To, co siejesz, nie ozyje, jesli nie umrze. A kiedy siejesz, nie siejesz ciala przyszlego, lecz nagie ziarno, jakie sie zdarzy – pszeniczne czy inne; lecz Bog daje mu cialo, jakie chce, i kazdemu ziarnu swoje cialo... Tak tez przy zmartwychwstaniu umarlych: sieje sie w rozkladzie, wskrzesza sie w nieprzemijalnosci; sieje sie w ponizeniu, wskrzesza sie w chwale; sieje sie w niemocy, wskrzesza sie w sile; sieje sie cialo duchowe, wskrzesza sie cialo duchowe”.
Ziarno zasiane w ziemi jakby gniecie sie i przestaje istniec jako ziarno, lecz z niego wyrasta znacznie wieksza roslina, nieporownywalnie doskonalsza i nowa zarowno pod wzgledem zlozonosci, jak i formy. Bog daje jej ksztalt, piekno i pelne pozytku oraz uroku zycie.
Cialo ludzkie zagrzebane w ziemi przestaje istniec jako cialo. Ale z elementow, na ktore sie rozlozylo, jak z komorki ziarna pszenicy, moca Boza powstanie nowe cialo, nie zniszczony, slaby i bezsilny trup, lecz nowe cialo duchowe, pelne sily, nieprzemijalnosci i chwaly.
„Pierwszy czlowiek – z ziemi, prochowy; drugi czlowiek – Pan z nieba. Jaki jest ziemski, tacy sa i ziemscy; a jaki niebieski, tacy sa i niebiescy. I jak nosilismy obraz ziemskiego, tak tez bedziemy nosic obraz niebieskiego” (1 Kor 15,47–49).
Za zycia nasze cialo jest prochowe, duchowe, jak cialo Adama. Po zmartwychwstaniu stanie sie inne, duchowe, podobne do ciala niebianskiego drugiego Adama, Jezusa Chrystusa, jakie On posiadal po swoim chwalebnym Zmartwychwstaniu.
Nie znamy wszystkich wlasciwosci ciala zmartwychwstalego Pana Jezusa Chrystusa. Wiemy jedynie, ze przechodzilo ono przez zamkniete drzwi, moglo nagle znikac z pola widzenia (Lk 24,36; J 20,19). Apostolowie i niewiasty mironioszki nie poznawali Go od razu. W tym chwalebnym ciele Pan wstapil do nieba. Bylo ono jednak prawdziwym cialem, ktore mogli dotykac apostolowie, dla ktorego mozliwe byly rowniez zwykle funkcje ludzkiego ciala (Lk 24,43). Podobne do tego ciala Chrystusa beda i nasze ciala po zmartwychwstaniu do zycia wiecznego.
Ale czy tylko czlowiek odziedziczy niesmiertelnosc? Wielkie slowo: „Oto czynie wszystko nowe” odnosi sie oczywiscie nie tylko do czlowieka, lecz do calego stworzenia, do calej istoty stworzonej. Wspominalismy juz, ze duch zwierzat – chocby byl najmniejszym jego zalazkiem, duchem zycia – nie moze byc smiertelny, gdyz takze pochodzi od Ducha Swietego. U zwierzat duch jest zwiazany z cialem, jak u czlowieka, i dlatego istnieje pelne uzasadnienie oczekiwania, ze ich ciala rowniez beda istniec w nowej przyrodzie, w nowym wszechswiecie po zagladzie obecnego swiata.
O tym mowi rowniez apostol Pawel w 8 rozdziale Listu do Rzymian (Rz 8,19–22):
„Stworzenie wyczekuje z nadzieja objawienia synow Bozych, poniewaz stworzenie poddalo sie marnosci nie z wlasnej woli, lecz przez tego, ktory je poddal, z nadzieja, ze i samo stworzenie bedzie wyzwolone od niewoli rozkladu ku wolnosci chwaly dzieci Bozych. Wiemy bowiem, ze cale stworzenie razem jeczy i cierpi az do dzis.”
Cale stworzenie zyloby w swietle i radosci, gdyby upadek Adama nie zmienil wszystkich losow swiata, a w nastepnych smutnych losach zycia poddalo sie marnosci, zakloceniom i cierpieniom z powodu grzesznej woli Adama, ktoremu Bog je podporzadkowal. I dla niego jest nadzieja, ze w dniu uwielbienia wszystkich sprawiedliwych, odkupionych przez Chrystusa od niewoli rozkladu, ono samo zostanie wyzwolone od cierpienia i rozkladu, czyli stanie sie nieprzemijalne.
W nowym Jerozolimie, w nowym stworzeniu znajdzie sie miejsce takze dla zwierzat; tam nie bedzie nic nieczystego, a nowe stworzenie odzyska pierwotne usprawiedliwienie i uswiecenie Slowem Bozym: „I ujrzal Bog wszystko, co uczynil, i oto bylo bardzo dobre” (Rdz 1,31).
Oczywiscie niesmiertelnosc nie bedzie dla stworzenia miala takiego znaczenia jak dla czlowieka. Jego prymitywny duch nie moze rozwijac sie nieskonczenie ani doskonalic moralnie. Zycie wieczne dla niskiego stworzenia bedzie jedynie cicha radoscia w cieszeniu sie nowa swietlista natura i w kontakcie z czlowiekiem, ktory nie bedzie juz jej krzywdzil ani niszczyl. W przyszlym nowym swiecie wszystko bedzie harmonijne i calosciowe, a dla kazdego stworzenia znajdzie sie w nim miejsce.
BAD;! BAD;!
________________________________________
;rodlo: Duch, dusza i cialo, Sw. Lukasz (Wojno-Jasieniecki) – Moskwa: OBRAZ, 2011, s. 128.


Ðåöåíçèè